Redaktorki/redaktorzy:
Krystian SzadkowskiJęzyk numeru:
polskiTermin nadsyłania abstraktów:
31.10.2025Termin nadsyłania artykułów:
31.03.2026Planowana data publikacji:
grudzień 20261 stycznia 1990 roku zainaugurował w Polsce kryzysową dekadę. Był to moment rozpoczęcia prześnionej ekonomicznej wojny domowej: wypowiedzianej zorganizowanym robotnikom, instytucjom publicznym i społeczeństwu. Wprowadzony wówczas „plan Balcerowicza”, program zamrożenia płac, uwolnienia cen, wymienialności waluty, liberalizacji handlu oraz rozpędzonej prywatyzacji majątku państwowego w Polsce, połączony ze skrajną polityką oszczędności – „terapią szokową” – na trwałe zmienił życie milionów ludzi. Lata dziewięćdziesiąte w Polsce, upłynęły w cieniu tej wojny domowej i jej konsekwencji. Stawka była wysoka – chodziło o niedopuszczenie do masowej rewolty robotniczej mogącej w przyszłości podważyć fundamenty nowego systemu. Miał on nosić od teraz znamiona „naturalności” i „ahistoryczności”. Kapitalizm nie kładzie jednak kresu historii, tak jak nie odstępuje od wojny – jest ich kontynuacją z wykorzystaniem innych narzędzi i metod. Tego samego przekonania byli twórcy polskich reform. Już w 1993 roku, spoglądając na efekty działań, które pozbawiły pracy i środków do życia miliony polskich pracowników wszystkich sektorów Leszek Balcerowicz stwierdził: „Wielka reforma gospodarcza w trudnych czasach może być przyrównana do wojny, tyle że prowadzonej innymi środkami”. Faktycznym celem tych działań było „wytrwać” i utrzymać bezwzględny kurs pacyfikacji klasy robotniczej.
W tym numerze chcemy opowiedzieć tą historię na specyficznym i dotąd słabo zbadanym gruncie - narodzin kapitalistycznych stosunków w peryferyjnym systemie akademickim rozważanych na tle specyfiki lat dziewięćdziesiątych w ogarniętej „odgórną” wojną klasową neoliberalnej Polsce. Przekształcenia sektora nauki i szkolnictwa wyższego zachodzące w tym okresie miały decydujące znaczenie dla stabilizacji nowej peryferyjnej pozycji kraju w globalnym podziale pracy, jak również dla usankcjonowania społecznego konsensusu wokół nowego i szybko „znaturalizowanego” porządku kapitalistycznego. I na odwrót. Stabilizacja peryferyjnej kondycji Polski włączonej w sieć nowych stosunków gospodarczo-politycznych określiła trwale możliwości rozwojowe systemu nauki i szkolnictwa wyższego. „Terapia szokowa” stanowi zatem klucz do zrozumienia peryferyjnego kapitalizmu akademickiego.
Cios wymierzony w szkolnictwo wyższe i naukę miał wywrzeć głębokie konsekwencje. Obszary te doświadczyły znacznie drastyczniejszych niż pozostałe składowe sektora publicznego cięć już skromnych środków budżetowych. O ile w większości sektorów administracji publicznej i gospodarki mieliśmy do czynienia z redukcjami na poziomie średnio jednej trzeciej, o tyle w nauce i szkolnictwie wyższym w 1990 roku wyparowała ponad połowa wszystkich środków publicznych – wyrwy tej nie dało się też wypełnić środkami prywatnymi. Gdy spojrzymy na statystyki zwolnień w 1990 roku, sektorami w największym stopniu redukującymi zatrudnienie nie były wcale gwałtownie prywatyzowane przemysł ciężki czy górnictwo, ale właśnie nauka i szkolnictwo wyższe, gdzie z dnia na dzień zatrudnienie straciło blisko 40% pracowników technicznych i administracyjnych czy badaczy i nauczycieli akademickich – wiele opuściło uczelnie migrując zagranicę czy odpływając do przedsiębiorstw. Balcerowicz, w trakcie jednego ze spotkań komisji budżetowych, miał stwierdzić, że „nauka i kultura muszą wyżywić się same”. Było to o tyle niemożliwe, że przemysł i państwo jako stali partnerzy socjalistycznej nauki ulegali właśnie równoległej dezintegracji.
Jako całość sektor określono jako nieefektywny, zacofany i ostatecznie wsobny (autarkiczny), zorientowany przede wszystkim na zaspokajanie potrzeb odchodzącego systemu polityczno-gospodarczego. Co więcej, socjalistyczne szkolnictwo wyższe i nauka miały być obszarami, w których zakorzenił się stary typ człowieka – homo sovieticus, na bazie którego nie sposób było budować nowego systemu gospodarczo-politycznego. Wojna wypowiedziana nauce i szkolnictwu wyższemu w Polsce była w tym kontekście świadomą i wykalkulowaną decyzją rządzących – i w konsekwencji pogłębiła jedynie peryferyjną pozycję nie tylko sektora, ale i całego kraju. W wąsko zakrojonym neoliberalnym imaginarium nie było miejsca na suwerenny rozwój w oparciu o wiedzę i naukę. Przepisem na sukces miała być imitacja i import zachodnich technologii i ideologii.
Ideologicznym narzędziem zmiany w nauce był dobrze dziś znany język „doskonałości naukowej” i „nauki na światowym poziomie”. Komentując pierwsze lata transformacji sektora nauki w 1994 roku, przewodniczący Komitetu Badań Naukowych, instytucji odpowiedzialnej za politykę i finansowanie badań, prof. Witold Karczewski podsumował obraną przez siebie ścieżkę następująco: „Polska zastosowała raczej ciężkie ‘Darwinowskie’ podejście dając (już w 1991 roku) niemal nic, albo bardzo mało środków budżetowych miernym “badawczym Lewiatanom”, oraz ponad 60% wszystkich dostępnych środków mniej więcej 30% instytucji badawczych znajdujących się na szczycie listy rankingowej (stworzonej w trybie peer-review przez samych naukowców)”. Nawet tak nierówna dystrybucja środków nie pomogła najlepszym. Konkurencja o zawsze zbyt małe środki (od tego momentu, stały element krajobrazu polskiej nauki), ograniczonych w nieproporcjonalny do innych sektorów sposób, skutkowała wytworzeniem w polskim środowisku naukowym specyficznych mechanizmów obronnych. Inspirowany darwinizmem społecznym dyskurs „naukowej doskonałości” wydawał się być jedyną szansą na uzasadnienie możliwości otrzymania choćby skromnego finansowania. Poza stworzeniem tego toksycznego dyskursu konkurencji, który szybko obrócił się przeciwko niemu samemu – środowisko akademickie nie było zdolne niemal do żadnej masowej, zorganizowanej formy oporu przeciwko wypowiedzianej mu wojnie.
Poddając rozkładowi tkankę badań naukowych, „terapia szokowa” w sposób dotkliwy naruszyła jednocześnie kruchą równowagę na polskim uniwersytecie. Nie tylko dążąc do usunięcia z uczelni publicznych tych obszarów nauki, które związane były bezpośrednio z interesami państwa i partii, ale również w celu wygaszenia rozbudowanej sfery instytutów badawczo-rozwojowych, powiązanych z odchodzącym w niepamięć i prywatyzowanym przemysłem. Zadaniem, które stanęło przed nową władzą, było przecież szybkie umasowienie sektora szkolnictwa wyższego. Choć jeszcze w 1990 roku Janusz Grzelak, podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej, uzasadniał konieczność ograniczenia naboru na studia ze względu na kłopoty kadrowe (w efekcie masowego „drenażu mózgów” z sektora za granicę i do prywatnych przedsiębiorstw), lokalowe (znajdująca się w opłakanym stanie infrastruktura połączona z rosnącymi czynszami i eksmisjami uczelni) i brak miejsc w akademikach (które to miejsca na początku lat dziewięćdziesiątych były postrzegane jako warunek możliwości realnego studiowania), taka troska szybko ustąpiła bezwzględnemu rozszerzaniu dostępu kosztem jakości nauczania i materialnych warunków umożliwiających studiowanie. Paląca konieczność przeprowadzenia tego procesu nie wynikała jednak z chęci demokratyzacji dostępu do wysokiej jakości edukacji wyższej, ale z rosnących potrzeb kadrowych tworzonej na gorąco peryferyjnej gospodarki kapitalistycznej, podłączanej na siłę do nowego centrum. Wiele wysiłku włożono w zaprojektowanie nowych programów kształcenia ekonomii, która w Polsce do dziś pozostaje skansenem ekonomii neoklasycznej, wzbudzającej uśmiechy politowania nawet wśród najskrajniejszych neoliberalnych ekonomistów z Zachodu. Nie chodziło jednak o postępy w nauce, a o tworzenie armii posłusznych funkcjonariuszy kapitalizmu. Z tego powodu rdzeń umasowienia tworzyło rozwinięcie kształcenia z zakresu ekonomii, zarządzania, filologii obcych oraz pedagogiki (absorbujących łącznie blisko 40% populacji wszystkich studentów już w latach dziewięćdziesiątych).
Inną stroną tego procesu było stopniowe zanikanie materialnej infrastruktury wspierającej studiowanie. Niszczejące akademiki i stołówki, których kosztami remontów starano się obciążać studiujących, zamykane czy dziko prywatyzowane kluby studenckie, wszystko to składało się na ruiny, na których przyszła na świat nowa figura studenta-pracownika. Odarty z czasu wolnego, z własnej kultury, ze środków pozwalających na koncentrację na studiowaniu, student-pracownik zmuszany był do poszukiwania sposobów na utrzymanie się przy życiu – od prekarnych form zatrudnienia po wakacyjną emigrację zarobkową czy lumpenprzedsiębiorczość.
Wbrew pozorom „terapia szokowa” nie pozostawała jednak bez odpowiedzi. Intensywność protestów w latach dziewięćdziesiątych przeciwko wprowadzanym reformom była znacznie większa niż ta odnotowywana jeszcze do niedawna w Polsce. Również w sektorze nauki i szkolnictwa wyższego mieliśmy do czynienia zarówno z cichym, jak i zorganizowanym oporem, a niekiedy również z działaniami ofensywnymi. Miały one jednak specyficzne oblicze. Ton ruchowi studenckiemu we wczesnych latach dziewięćdziesiątych w Polsce nadawało Niezależne Zrzeszenie Studenckie – organizacja zrodzona ze strajków okupacyjnych lat osiemdziesiątych, stanowiąca studenckie ramie „Solidarności”. Na poziomie ideologicznym była to paradoksalna mieszanka związku zawodowego studentów, broniącego ich interesów materialnych, organizacji antykomunistycznej, jak również gorliwych krzewicieli kapitalizmu i zwolenników urynkowienia publicznego szkolnictwa wyższego. Na pierwszy rzut oka wydaje się to materializacją sprzeczności. Sprzeczność ta wpisana jest jednak w całokształt oporu akademickiego i studenckiego lat dziewięćdziesiątych. Życzenie pogłębiania stosunków kapitalistycznych w sektorze wyrażane przez niektórych protestujących odejdzie w niepamięć dopiero wraz z wystąpieniami jednoznacznie lewicowego w swym programie „Stowarzyszenia na rzecz Bezpłatnej Edukacji” z drugiej połowy interesującej nas dekady. Przez całe dziesięciolecie mogliśmy jednak obserwować ciche, codzienne akty oporu i solidarności: praktyki studenckiej odmowy pracy.
Wszystko to złożyło się na krajobraz, w którym uformował się współczesny peryferyjny kapitalizm akademicki w Polsce. Próbując zmierzyć się z jego historią, postaramy się odmalować również jego współczesne kontury.
***
Do publikacji w numerze będziemy rozważać wyłącznie teksty świadomie stosujące marksistowską krytykę ekonomii politycznej (strukturalnego dostosowania, przejścia do kapitalizmu, kapitalistycznego systemu-świata, nauki i szkolnictwa wyższego), krytyczną analizę wydarzeń protestacyjnych czy marksistowską krytyczną analizę dyskursu i mierzące się z materiałem źródłowym z interesującej nas dekady.
Abstrakty należy przesyłać na adres: praktykateoretyczna@gmail.com
Przykładowe tematy: