Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

„Uniwersytet to nie firma” - Nie będziemy pisać dyplomów na akord!

Choć od dłuższego czasu debatuje się nad stanem szkolnictwa wyższego w Polsce, oddolne poruszenie i mobilizację społeczności studenckiej na Uniwersytecie Warszawskim spowodowała dopiero niepozorna z początku nowelizacja Regulaminu Studiów. Nowelizacja, dotykając bezpośrednio kwestii uczestnictwa studentów w życiu akademickim oraz niezgodnych z polskim prawem opłat za studia, odsłania kryzys uniwersytetu w jego pełni. By zrozumieć, w jaki sposób drobne zmiany w Regulaminie Studiów mogą ujawniać systemowy kryzys szkolnictwa wyższego, należy dokładnie przyjrzeć się zarówno charakterowi proponowanych poprawek do Regulaminu, jak i dynamice trwających od około tygodnia protestów.

Nowelizacja Regulaminu Studiów na Uniwersytecie Warszawskim obejmuje bardzo wiele zmian, część z nich przedstawianych jako korzystne dla studentów. Ten przekaz początkowo odwraca uwagę od dwóch szczegółowych rozwiązaniach, które wywołały sprzeciw prowadzący ostatecznie do protestów. Przywrócona została do Regulaminu instytucja tzw. „dwói dziekańskiej”, czyli niedostateczna ocena wystawiana studentowi, który nie przystąpił do egzaminu końcowego (obecnie student taki jest „niesklasyfikowany” i nie otrzymuje żadnej oceny). Największe kontrowersje budzą jednak nowe opłaty za nieoddanie i nieobronienie w terminie pracy dyplomowej. Charakter tych zmian najlepiej widać, gdy porównamy ze sobą obecny i planowany Regulamin. Zgodnie ze starym Regulaminem Studiów, po ukończeniu wszystkich przedmiotów na ostatnim roku studiów, zarówno magisterskich, jak i licencjackich, student otrzymuje absolutorium, kończąc studia i tracąc status studenta. Obrona pracy dyplomowej nie jest częścią absolutorium, co znaczy, że obrona może odbyć się do dwóch lat po otrzymaniu absolutorium (po upływie dwóch lat należy uzupełnić różnice programowe). W nowym Regulaminie zniesione zostaje absolutorium. Teraz nieoddanie pracy dyplomowej w terminie, tj. do końca roku akademickiego, skutkuje niezaliczeniem Seminarium dyplomowego (lub przedmiotu, do którego zostaje przypisana praca dyplomowa, np. Laboratorium) i koniecznością jego powtarzania. W związku z czym student, niezależnie od przyczyn, w razie opóźnień będzie musiał uiścić opłatę, analogiczną do tej za powtarzanie roku.

Przebieg protestów

Do pierwszego, nieformalnego zespołu rektorskiego mającego zająć się nowelizacją Regulaminu nie został powołany ani jeden student lub doktorant. Dopiero po proteście Parlamentu Studentów pierwszy projekt nowelizacji został odrzucony, a w dalszej części prac nad drugim projektem studenci i doktoranci zostali dopuszczeni do głosu i wprowadzili te zapisy, które reklamowane są jako korzystne dla studentów. Jednym z nich jest zapis stwierdzający, że opłata za niezaliczenie ostatniego cyklu seminarium dyplomowego może wnosić maksymalnie 1/5 opłaty za powtarzanie całego roku na określonym kierunku studiów. Projekt nowelizacji został następnie przedłożony Samorządowi Studentów, głosowanie nad opinią Parlamentu miało się odbyć 20 kwietnia. Zarząd Samorządu Studentów reklamował nowy Regulamin jako „kompromis, którego warto bronić”. Na niecały tydzień przed głosowaniem osoby związane z kołem Socjologii Publicznej w Instytucie Socjologii zbiegiem okoliczności dowiedziały się o mającym zostać uchwalonym nowym Regulaminie i postanowiły działać, organizując pierwszy protest. Na posiedzenie Parlamentu przyszło ok. 100 protestujących studentów, którzy zorganizowali się w kilka dni, reprezentując kilkaset osób, które podpisały przygotowaną wcześniej petycję. W atmosferze z jednej strony narastającego konfliktu, z drugiej świadomości powagi sytuacji wynikłej z pierwszej od dłuższego czasu tak znaczącej mobilizacji „zwykłych” studentów, decyzją całego Parlamentu głosowanie zostało przełożone z przyczyn proceduralnych.

Następnym ważnym wydarzeniem był 22 kwietnia, kiedy to odbyło się posiedzenie Senatu UW. Do tego momentu miały miejsce pierwsze akcje informacyjne: zebraliśmy ponad 1000 podpisów pod petycją, pojawiło się już kilka artykułów w prasie. Przed samym Senatem przekazaliśmy osobiście każdemu Senatorowi i każdej Senatorce list, w którym wyrażone zostały obawy protestujących względem nowelizowanego Regulaminu i trybu, w jakim nowelizacja jest przeprowadzana. Tymczasem studenccy Senatorzy postanowili głosować blokiem, na początku wstrzymując się w sprawie uchwalenia Regulaminu, później za namowami opowiadając się przeciwko nowelizacji. Mimo starań informacyjnych żaden z dziekanów nie poparł naszych wątpliwości. Poza 10 głosami przeciw i 2 wstrzymanymi (wszystkie studenckie) reszta Senatorów UW zagłosowała za przyjęciem nowego Regulaminu. Od 22 kwietnia protesty przeszły w kolejną fazę organizacyjną: przeprowadzane zostały dalsze akcje informacyjne, dalej zbierane są podpisy pod petycją, ponadto planowane są konsultacje wydziałowe, debata ogólnouniwersytecka, zbieranie głosów poparcia i propozycji rozwiązań wśród promotorów prac i pracowników naukowych, pojawiają się kolejne artykuły i materiały o protestach, w końcu w przygotowaniu znajdują się opinie prawne dotyczące proponowanych zmian w Regulaminie.

11 maja 2015 roku ma się odbyć kolejne zebranie Parlamentu Studentów UW. Jeśli na tym zebraniu Parlamentarzyści zaopiniują pozytywnie uchwałę Senatu, sprawa nowego Regulaminu jest przesądzona. Jeśli jednak zaopiniują ją negatywnie, kluczowe staje się kolejne posiedzenie Senatu. Na tym posiedzeniu negatywna opinia Parlamentu musi zostać „przełamana” większością kwalifikowaną (2/3). Oznacza to, że 1/3 senatorów, którzy zagłosują przeciw lub wstrzymają się od głosu, wystarczy, by nie wprowadzić nowego Regulaminu w życie. Mamy zatem przed sobą bardzo konkretne wydarzenie, na które trzeba zmobilizować siły rosnącego frontu sprzeciwu wobec forsowanych zmian. Stanowczość naszego protestu wymaga niemniej pewnego wyjaśnienia: dlaczego właśnie ta sprawa zdołała poruszyć wystarczająco wielu studentów, by zorganizować protest o rosnącej rozpoznawalności i skuteczności działania?

Dlaczego sprzeciwiamy się nowelizacji Regulaminu Studiów?

Przebieg procesu nowelizacji Regulaminu Studiów na UW pokazuje praktykę niewystarczających konsultacji ze studentami tak ważnych zmian: nie tylko brak udziału studentów w pierwszych fazach prac nad Regulaminem, ale tym bardziej brak szerszej akcji konsultacyjnej czy chociażby informacyjnej dla studentów czy niesamodzielnych pracowników naukowych. Problem jest właściwie systemowy – widać na jego przykładzie nieprzejrzystość i potrzebę tajności czy też skrywania procesów podejmowania decyzji w kwestiach kluczowych (prawnych, administracyjnych, zmieniających realne warunki życia czy pracy naukowej). Sytuacja ta jest efektem nie tyle biernej postawy studentów, co przede wszystkim systemowego ograniczania głosu studentów w podejmowaniu decyzji. Wystarczy zwrócić uwagę na możliwości Parlamentu Studentów w sprawie uchwały nowego Regulaminu Studiów – mogą jedynie opiniować projekt zmian, a opinia ta może być po prostu przełamana przez Senat UW.

Argumentacja na rzecz nowelizacji Regulaminu odbiera podmiotowość tym, których ma dotyczyć. Rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Warszawskiego, broniąc projektu nowego Regulaminu, mówiła o stworzeniu dyscyplinującego narzędzia, mobilizującego studentów do pracy w określonych ramach czasowych. Wypowiedź ta powiela obiegowe stereotypy o leniwych, wiecznych studentach, mitycznych „łowcach legitymacji”. Celem tych zabiegów jest nie tylko zbudowanie wrażenia, że łatwo zgodzić się ze zmianami (bo kto będzie bronił niesumiennych studentów), lecz przede wszystkim mają ukryć faktyczny i poważniejszy problem – kwestię finansową.

Włożono zadziwiająco dużo wysiłku we wskazanie, że reforma nie ma na celu zdobycia dodatkowego źródła dochodów dla uniwersytetu. Wszystkie elementy, czyli wspominana granica 1/5 opłaty za powtarzanie całego roku, liczenie wysokości opłaty w adekwatnym wymiarze miesięcznym czy podkreślanie wyliczeń, że na niektórych wydziałach byłby to ostatecznie zadziwiająco małe kwoty, tak naprawdę przykrywają realny mechanizm narzucania dodatkowej opłaty za studia, której wysokość może być arbitralnie i dowolnie podwyższana. Po pierwsze, granica 1/5 opłaty za powtarzanie roku jako maksimum przykrywa fakt, że każdy wydział co roku może zmienić wysokość wspominanej opłaty, jak również sposób jej naliczania. Wystarczy wskazać na funkcjonowanie dwóch różnych systemów: odgórnie podane wysokości opłat (kwotowe) i takie, których wysokość jest naliczana przez ilość ECTsów (tak jest na Wydziale Prawa i Administracji). W pierwszym systemie zwiększanie opłaty jest o tyle trudniejsze, że bardziej rzuca się w oczy. Ale już w drugim systemie można odgórnie uznać, że seminarium dyplomowe będzie „ważyło” 20 i więcej ECTsów. Wystarczy pomnożyć tę liczbę przez ustalaną odgórnie przez dziekana kwotę przypadającą na jeden punkt ECTS (w przypadku WPiA jest to obecnie 125 zł), by w dość szybkim tempie mała kwota z pozoru nabrała realnego znaczenia. Co więcej, zabezpieczająca kwota 1/5 może zniknąć z Regulaminu przy okazji nowych prac legislacyjnych – już znajdują się dziekani, którzy otwarcie mówią o zlikwidowaniu tej namiastki zabezpieczenia przy najbliższej okazji.

Rozejście się oficjalnej retoryki i ukrywanych realnych skutków wskazuje, że nowelizacja Regulaminu nie jest tylko narzędziem dyscyplinowania studentów czy też „skokiem na kasę”. Jest to głęboko symptomatyczna próba rozłożenia ogromnego problemu niedofinansowania szkolnictwa wyższego na jego uczestników poprzez stopniowe likwidowanie bezpłatnej edukacji przy jednoczesnym utrzymaniu prawno-administracyjnych ram Uniwersytetu. Tu nie chodzi o proste szukanie oszczędności, lecz o stworzenie systemu gwarantującego uczelni dodatkowe przychody przy niskich kosztach administracyjnych oraz indywidualizacji oporu – zmuszony do ponoszenia kosztów administracyjnych student musi się procesować z uczelnią na drodze administracyjnej bez możliwości wejścia w spór zbiorowy.

 Czy nowelizacja Regulaminu jest zgodna z prawem?

Jednakże to, co naprawdę uderza w tej sprawie, to zadziwiająco mała wyobraźnia władz Uniwersytetu Warszawskiego w poszukiwaniu dodatkowych opłat. Wszystkim, którzy śledzili ostatnie lata zmian w polskim szkolnictwie wyższym, obecna nowelizacji Regulaminu musi przypomnieć sprawę wprowadzanie odpłatności za drugi kierunek czy za nadliczbowe ECTsy względem limitu wyznaczanego przez program studiów. Wszystkie te rozwiązania, łącznie z przywracaną obecnie „dwóją dziekańską”, wprowadzane analogicznym sposobem jak obecna nowelizacja przy tej samej argumentacji „walki z wiecznymi, roszczeniowymi studentami, którzy jedynie kosztują uczelnię”, były po kolei uznawane za niezgodne z prawem. Zarówno procesujący się z Uniwersytetem o problem „dwói dziekańskiej” studenci, jak również orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o niezgodności z Konstytucją opłat za drugi kierunek wskazują na uparte ignorowanie prawa przez uniwersyteckich decydentów. Czyżby Uniwersytet Warszawski, który posiada jeden z najważniejszych ośrodków kształcenia prawników w Polsce, nie potrafił napisać dla siebie prawa zgodnego z prawem? Wydaje się, że UW ignoruje bezprawność wprowadzanych rozwiązań licząc, że większość studentów nie będzie dociekała swoich praw – czy to ze względu na finansowe koszty procesu, czy też ze zwykłej ich nieznajomości. To kolejny symptom poważnego kryzysu ekonomiczno-administracyjnego, który Uniwersytet próbuje rozkładać na słabsze od siebie podmioty – zindywidualizowanych studentów, traktowanych coraz częściej jako klienci usług edukacyjnych.

Właściwym (i ukrywanym przez uniwersytecki obieg informacji) tłem prawnym dla obecnych nowelizacji Regulaminu Studiów jest orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zmian w Prawie o szkolnictwie wyższym dotyczących opłat za drugi kierunek. Składa się na nie z jednej strony wskazanie, że nie można dokonywać interpretacji rozszerzającej artykułu 70 Konstytucji, ustępu 2, o „niektórych usługach edukacyjnych” (które mogą być odpłatne) – a właśnie taka wykładnia, identyfikująca studiowanie na drugim kierunku lub realizacje ponad określony przepisami limit punktów ECTS jako „niektóre usługi edukacyjne” była podstawą prawną przeprowadzonej wtedy nowelizacji. Co więcej, katalog opłat w Prawie o szkolnictwie wyższym, podany w artykule 99, jest zamknięty. Każde opłaty wprowadzane przez Uniwersytet muszą być tym samym umocowane w tekście ustawy. Z kolei problem powrotu „dwói dziekańskiej” i pośrednio samych opłat za nieobronienie pracy w terminie wynikają z błędnej interpretacji terminu „niezadowalających wyników w nauce”, bowiem niezadowalającym wynikiem jest jedynie ocena niedostateczna, wynikająca z procesu weryfikacyjnego np. egzaminu, nie można zaś za niezadowalający uznać „brak wyniku”. Przywrócenie „dwói dziekańskiej” to zatem jawne ignorowanie orzecznictwa sądowego i porządku prawnego – znowu, nie wynika to z niewiedzy, ale ze świadomego generowania wadliwego, ale skutecznego prawa, gwarantującego dodatkowy przychód dla uczelni. Uniwersytet zasłania się autonomią uczelni, MNiSW nie będzie ingerowało w roku wyborczym w wątpliwe prerogatywy władz rektorskich, Sądy Administracyjne zaś nie mogą wydawać opinii zobowiązujących Uniwersytet do zmiany prawa – co najwyżej w przypadku poszczególnych spraw mogą wydawać wyroki korzystne dla studentów. System tym samym pozostaje niewzruszony.

 Nowelizacja Regulaminu i kryzys Uniwersytetu

Pozornie niewiele znacząca zmiana w Regulaminie Studiów na UW ukazuje całościowe ramy fiskalno-prawnego kryzysu szkolnictwa wyższego w Polsce. Z tego względu, że nie istnieje w najbliższym czasie szansa na zmianę prawa – Konstytucji bądź też zmian zgodnych z Konstytucją w ramach Prawa o szkolnictwie wyższym – lokalne problemy finansowe rozwiązuje się, korzystając z narzędzi opartych na świadomie błędnych ekspertyzach prawnych, dowolnych interpretacjach prawa, autorytarnym sposobie administrowania uczelnią, jak i wykorzystując bierność i brak organizacji studentów oraz niesamodzielnych pracowników naukowych. Można rozpatrywać te „małe” łatanie dziur dodatkowymi opłatami jako próby odzyskiwania pieniędzy z powrotem dla administracji uczelni. Kolejny wymiar tego kryzysowego łatania dziur to wzrost niepewności odczuwany po stronie studentów i pracowników naukowych – stworzenie opłat za niedotrzymywanie terminu obrony wymusi nie tylko na studentach, ale również na promotorach i administracji presję dodatkowej pracy pod różnego rodzaju naciskami. W takich warunkach tworzenie ciekawych projektów badawczych, nawet zwykła nauka staną się jeszcze trudniejsze.

Protesty pod hasłem „Nie chcemy pisać dyplomów na akord” dotykają konkretu, w którym ujawnia się patologia całego systemu. Oddolna organizacja, niemająca poparcia oficjalnych organizacji, które powinny bronić interesów studentów, powoli tworzy własne zaplecze nie tylko praktyczne, w postaci akcji informacyjnych, ulotek, podpisów, ludzi którzy popierają i włączają się w ruch kontestacji aktualnych warunków na Uniwersytecie Warszawskim. Pojawia się jednocześnie zaplecze teoretyczne: pierwsze analizy prawne, próby ujęcia problemu nowelizacji Regulaminu na tle szerszych problemów administracyjnych Uniwersytetu, w końcu – na tle poważnego kryzysu szkolnictwa wyższego w Polsce, również wykraczając poza obręb samego kraju. Głosy poparcia z Londynu i Amsterdamu pokazują jedynie, że ujmowanie najbardziej aktualnego kryzysu może prowadzić do poszerzającego się pola walki i zarazem pola analizy. Choć trzeba stwierdzić, że jedyną naprawdę ważną legitymizacją dla namysłu i działań wywołanych przez nasz protest byłoby skuteczne zablokowanie niekorzystnych zmian, to już teraz można mieć jak najbardziej realne oczekiwania, że wydarzenia z kwietnia na Uniwersytecie Warszawskim nie przejdą bez wyraźnego echa.

Opracowanie Piotr Drygas