Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Róża Luksemburg - Kto winien?

Kwestia konstruowania podmiotów politycznych zdolnych do działania i walki politycznej była sprawą podstawową od zarania nowoczesnej polityki masowej. Ludowe walki demokratyczne, narastające w Rosji w początkach XX wieku mogły zakończyć się powodzeniem tylko w wypadku masowej mobilizacji politycznej. Próbę opisu i analizy tych procesów w niniejszym tekście podejmuje Róża Luksemburg. Jest to artykuł de facto agitacyjny (publikowany w piśmie adresowanym do robotników), stąd szczególnie istotny jest także jego komponent performatywny – dążenie do ukształtowania ludowego podmiotu politycznego.

Dynamika pola politycznego została doskonale rozpoznana przez carską władzę – w sytuacji istnienia poważnych sekcyjnych podziałów proletariatu i innych, nie-klasowych tożsamości o dużej sile oddziaływania, stara zasada „dziel i rządź” nabrała nowego znaczenia. Rozbicie krystalizującego się podmiotu politycznego zdolnego podjąć walkę emancypacyjną stało się podstawową stawką. Dlatego zarówno carat jak i wrogie ruchowi socjalistycznemu siły polityczne nie cofały się przed wywołaniem nienawiści narodowościowej czy kulturowej – w tym przypadku wrogości wobec Żydów. Zarazem rozbijano przez to równoważność między różnymi żądaniami robotniczymi i grupami proletariatu jak i wykorzystywano pogromy i rozruchy (do których wystąpienia bez wątpienia istniał odpowiedni podkład w postaci już istniejącej wrogości) by zdyskredytować ruch robotniczy. Jest to bodaj jeden z pierwszych momentów historycznych kiedy antysemityzm staje się narzędziem walki politycznej, a zarazem jest świadomie tematyzowany przez zwalczające go siły polityczne. W przypisywaniu rewolucjonistom żydowskiego pochodzenia widać też początki, jakże żywotnej, fantazmatycznej kliszy „żydokomuny”, obficie wykorzystywanej po dziś dzień. Chwalebny udział Żydów w ruchu rewolucyjnym i różnych walkach emancypacyjnych miał się stać ulubionym punktem odniesienia dla czytających inny carski wytwór, Protokoły Mędrców Syjonu, z wypiekami na twarzy.

Mobilizacja polityczna, konstrukcja podmiotu politycznego i subiektywnej gotowości do walki o zmianę rzeczywistości pozostały podstawową stawką radykalnej polityki dzisiaj. By ją powstrzymać niejeden z opisywanych przez Luksemburg mechanizmów wraca do łask. Stajemy w obliczu końca historycznego wybryku, jakim najprawdopodobniej było względnie demokratyczne i egalitarne zachodnie państwo dobrobytu. Wzmaga się polaryzacja społeczna. Rośnie liczba osób i społeczeństw, które albo są stopniowo wykluczane z sytych grup czy krajów dobrobytu społecznego, albo nigdy nie zdołały tam trafić. Obietnica liberalnej demokracji symbiotycznie powiązanej z kapitalizmem okazała się kpiną, a natężenie społecznych antagonizmów przypomina znów sytuację czasów Luksemburg.

Tymczasem gniew wyrzuconych poza społeczny nawias ludzi, albo stopniowo pozbawianych dobrobytu klas średnich, jest znakomicie kanalizowany poprzez nienawiść do obcych, emigrantów czy różne krucjaty moralne. Od europejskiego prawicowego populizmu, z którym dyskretnie flirtują również wywodzące się z innych środowisk politycznych rządy, po amerykańską prawicę widzimy ten sam złowrogi mechanizm prowadzący nas na skraj faszyzmu. Zaś przebłyski mobilizacji, wyrazy klasowego sprzeciwu i różne społeczne walki są przedstawiane jako nieznaczące i minimalizowane (vide: medialna prezentacja wystąpień przeciw ACTA) albo relegowane poza obręb uprawnionych kontrowersji i uznawane za nieracjonalne roszczenia (protesty w Grecji i fale protestów wobec demontażu sfery społecznej w niemal wszystkich państwach Europy). Historia lubi się powtarzać. Miejmy nadzieję, że nie tylko jako tragedia lub farsa.

Wiktor Marzec

(Czerwony Sztandar, nr 6 1903 r.)

[artykuł anonimowy, autorstwo ustalono na podstawie informacji Instytutu Marksizmu-Leninizmu w Berlinie, por. Bibliografia pierwodruków Róży Luksemburg, oprac. J.Kaczanowska, F.Tych, „Z pola walki” 1962, nr 3, s. 195, poz. 241]

[Pisownia w niektórzy miejscach została zmieniona, zgodnie ze współczesnymi zasadami. Poprawek tych nie zaznaczono w tekście]

Ruch rewolucyjny wzrasta w Państwie Rosyjskim z każdym dniem: demonstracje polityczne przeciwko rządowi stały się dziś zjawiskiem powszednim. Sfery rządowe zrozumiały, iż przy obecnej energicznej działalności komitetów rewolucyjnych, przy ogromnej ilości wydawnictw rewolucyjnych, systematycznie rozpowszechnianych, próżne byłyby zabiegi w celu ukrycia wiadomości o ciągłych zetknięciach proletariatu z rządem, krwawych ofiarach, które pochłania rozbestwiony rząd, chcąc przedłużyć dni swego panowania. Nie zważając na brak wolności prasy, na wielostronną działalność żandarmerii, szpiclów, prowokatorów, w obecnej gorączkowej chwili proletariat całego państwa żyje wieściami o ruchu rewolucyjnym, gdyż każda nowa demonstracja jest dowodem, że nowe świeże siły uświadomiły sobie, iż carat jest wrogiem proletariatu. A każdy nowy okrzyk „precz z caratem” dowodzi, że z różnych części obszernego państwa rosyjskiego Lud roboczy wyciąga do siebie dłonie, by połączonymi siłami zburzyć panowanie caratu, który przez tyle dziesiątków lat pił i tuczył się krwią ludu roboczego. Zrozumiał już rząd, iż nie jest on w stanie ukrywać dłużej przy pomocy swych sług najemnych, iż lud roboczy ze wszech stron powstaje przeciwko niemu. Otóż ustępując przed tą siłą proletariatu, zaczął rząd w swych oficjalnych dziennikach podawać do ogólnej wiadomości demonstracje polityczne.

W tych oficjalnych komunikatach mówi się tyle o demonstracji, ile jest konieczne, by sprowadzić rozmiary demonstracji do zera i obrócić żądania świadomego proletariatu w dziecinną mrzonkę; by ilość ofiar rozbestwionych kozaków o tyle zmniejszyć, i ile koniecznym jest wykazać, jak po ludzku postępuje rząd opiekuńczy, dbały i porządek, dodajmy dla „siebie”, z tłumem buntującym.

Ale wszak nie dosyć komunikować tylko o demonstracji. Wszak wszelkie zajście w życiu politycznym ma swoje przyczyny, muszą być warunki, które wywołają te zaburzenia antyrządowe, i tylko przy prawidłowym zrozumieniu przyczyn i warunków ruchu rewolucyjnego, można w należytym świetle przedstawić sobie każdy oddzielny przejaw tego ruchu. Dla nas, ludu roboczego, który na barkach swych wynosi cały polityczny i ekonomiczny ucisk kapitalistycznej gospodarki, przyczyny te są zrozumiałe; każda demonstracja ludu roboczego jest oznaką tego, iż dosyć mamy panowania możnych próżniaków, który z krwi robotniczej budują sobie domy, pałace i toną w zbytku; iż dosyć mamy rządu samowładnego, który broni tych panów możnych i dopomaga uciemiężać lud roboczy; dla nas robotników jest każda demonstracja żądaniem, by carat – rząd samowładny – ustąpił miejsce rządowi przez lud wybranemu, gdzie lud roboczy będzie miał swych przedstawicieli, którzy bronić będą jego godności osobistej, praw politycznych i od ucisku ekonomicznego.

Oczywiste, iż rząd absolutny nie może tak tłumaczyć protestu ludu roboczego: wszak tak tłumaczyć to znaczy przyznać się do kompletnego bankructwa i dobrowolnie ustąpić. Ale na ten jedyny mądry krok rząd dzisiejszy nie jest zdolny; siłą pięści, oręża, nahajek, szpiclostwa chce on przedłużyć swe panowanie i do ostatniej chwili szerzyć obłudę co do rzeczywistych przyczyn ruchu rewolucyjnego. Rozumie dziś rząd doskonale, iż siłą, która mu ostateczny cios zada, jest jedność proletariatu zorganizowanego w jedną partię polityczną. Toteż chcąc bronić panowanie swe, rząd czyni wszystko, by do jedności tej nie dopuścić i ku temu jest skierowana cała polityka rządowa wewnątrz państwa; w tym celu nadaje on różnym narodowościom różne prawa, by pobudzać jedne przeciwko drugim i, w ten sposób stwarzając różnice, nie dopuszczać do łączności; w tym samym kierunku działa szkoła, kościół – te posłuszne wykonawcze narzędzia planów rządu. Tak od pierwszych lat dzieciom się wszczepia poglądy, iż państwo rosyjskie jest otoczone wrogami i „wierni synowie” ojczyzny już od kolebki powinni wytężać swe siły, by bronić ojczyznę od wrogich narodowości: Polaków, Żydów i innych. Wywołanie nienawiści nacjonalnej jest wodą na młyn polityki rządowej: w chwilach krytycznych dla siebie, w chwilach, gdy grozi mu ogólny protest niezadowolony, rząd przez rozjątrzenie nienawiści narodowościowej lub religijnej paraliżuje jedność protestu. Lecz nienawiść narodowościowa może tak długo się utrzymać, dopóty na arenę historyczną nie wstąpi proletariat świadomy: klasa robotnicza, dojrzała do zrozumienia swego stanowiska politycznego, rozumie, iż lud roboczy ma jednego wroga: kapitalizm i rząd go broniący, iż robotnicy wszystkich narodowości są braćmi i jednakowo cierpią pod panowaniem kapitalizmu, który wszędzie oparty jest na wyzysku, czy to będzie kapitał niemiecki, polski, rosyjski, żydowski.

Trzymając się polityki rozdzielania (separacji) narodowości, jako pomocniczego środka dla bogatego połowu w mętnej wodzie, rząd musiał na wszelki wypadek obrać sobie jedną narodowość jako kozła ofiarnego, na którego w razie potrzeby można byłoby wszystko zwalić; tym kozłem ofiarnym w państwie rosyjskim są Żydzi. Oni to są przyczyną całego zła, oni szerzą zarazę, buntują lud roboczy przeciwko rządowi.

Nie mówilibyśmy dziś tyle o tym, gdyby szerzenie takich poglądów przy naszych politycznych warunkach nie miało wielkiego znaczenia i nie wymagałoby szczególnej uwagi ze strony ludu roboczego.

Wiadomym jest, iż w państwie rosyjskim nie ma wolności prasy: każde słowo drukowane podlega cenzurze, tej żandarmerii myśli ludzkiej. Cenzura pozwala drukować tylko to, co jest dobre dla rządu i nie dopuszcza krytyki jego postępków i złodziejstw.

Rząd ma na swe usługi cały szereg dzienników, które zawsze wszystkie zajścia życia politycznego będą przedstawiały tak, jak tego pragną sfery panujące: są oni pewni, iż krytyki nie będzie, gdyż milczenie to jedyny dar, który rząd zostawia „niezadowolonym”. Otóż w tej chwili, gdy protesty przeciwko rządowi nie przestają się rozlegać, gdy trzeba wynaleźć jakąś obłudną przyczynę, gdy najwygodniej wszystko zwalić na Żydów, znajdą się dzienniki, które na łamach swych sprzedajnych pism rozpisywać będą, iż Żydzi to plaga państwa rosyjskiego, przyczyna całej rewolucji. I rzeczywiście od pewnego czasu w pismach rządowych i antysemickich spotykamy artykuły o ruchu rewolucyjnym: Żydzi przyczyną złego, oto ostateczny wniosek tych rozpraw pod dyktandem rządu.

Zbytecznym powtarzać, iż dla nas robotników, świadomych swych celów i rozumiejących przyczyny ucisku politycznego, są to tylko objaśnienia obłudne, podawane przez rząd, żyjący obłudą i kłamstwem. To też na nas rząd najmniej spodziewa się podziałać. Lecz wie on, że po za nami są jeszcze tłumy liczne, pogrążone w ciemnotę, nędzę, dla których to, co powiedział car, pop, ksiądz, czynownik, jest po dziś dzień święte, niedotykalne. A jeżeli i tym masom ciemnym wszczepić się uda nienawiść narodowościową, to wszak w odpowiedni moment krytyczny można będzie wywołać chwilowo jakiś nieład wśród robotników protestujących i skorzystać z tego nieładu dla osłabienia siły zjednoczonego proletariatu.

I oto jesteśmy znów świadkami tej ohydnej złodziejskiej polityki. Ledwo ucichły pogromy Żydów w Częstochowie, słyszymy o nowych w Kiszyniowie…

Poznajmy przebieg faktów: w przeciągu kilku miesięcy nie ma dnia bez demonstracji; rząd rzuca się jak wściekły, urzędowe pisma zaczynają zwalać całą winę na Żydów, i oto rozpoczynają się zaburzenia antyżydowskie. „Goniec Rządowy” spieszy donieść, iż „robotnicy plądrowali mienie żydowskie”. Nowe kłamstwa, nowa bezczelność rządu; nie robotnicy plądrują, rozbijają, a lud ciemny, głupi, słudzy cara. A lud ten dlatego ciemny i głupi, gdyż rząd wszystkie swe siły wytęża, by szkoły, oświata, były nieprzystępne dla szerszych mas, by ogół nie śmiał mieć swe zdanie co do gospodarki rządu. Te ciemne masy, a nie świadomi robotnicy, są narzędziem ślepym w rękach rządu, którego on używa odpowiednio do chwili: gdy młodzież ucząca się – krzyczy „przecz z caratem”, te ciemne masy biją studentów jako wrogów cara „batiuszki”; gdy robotnicy żądają praw politycznych, rząd podburza ciemne masy przeciwko Żydom, by pokazać im, iż cicho powinni siedzieć i nie łączyć się w jedno z robotnikiem polskim i rosyjskim. A skutego tego wszędzie jeden – przelew krwi ludu uciemiężonego.

Któż temu winien? Dla nas odpowiedź krótka i jasna, jak dzień: winowajcą krwi przelewu jest zawsze i wszędzie rząd, broniący ucisku, nieuznający równych praw dla wszystkich obywateli państwa, rząd podtrzymujący silnych, prześladujący lud roboczy. Tam, gdzie się leje krew robotnicza od nahajek i kopyt końskich, winien carat, gdyż wojsko wychowuje on na hyclów dla robotników, obiecując wynagrodzenie za każdą głowę protestującą; tam, gdzie tłum ciemny niweczy życie ludzkie, winien rząd samowładny, gdyż ciemnota ludzka w chwili obecnej, kiedy każdy korzystać może ze światła wiedzy, prowadzić życie godne człowieka, jest winą rządu samowładnego, który czuje, iż światło – wróg jego – i dlatego nie daje mu się przelać w szersze masy.

A teraz jeszcze jedno pytanie: czyż nie dziwne jest, bracia robotnicy, iż rząd, który przy każdej naszej demonstracji wypuszcza na nas chmary żołdactwa, bije, strzela, więzi, nagle nie jest w stanie rozproszyć pijanego, niezorganizowanego ślepego tłumu? Niech się zbierze kilku robotników, zaraz ich aresztują, rewidują, i od razu taka bezsilność wobec plądrującego tłumu. O szykującej się robotniczej demonstracji policja dowiaduje się zawczasu i poważnie się szykuje, by przeszkodzić temu, a pogromy, nie zważając na to, iż pisma rządowe rzucały nienawiść przeciwko Żydom, iż wszędzie o tym głośno i otwarcie mówiono, zastają rząd niby to nieprzygotowany. Włosy na głowie powstają przy wieściach, do czego doszło rozpanoszenie tłumu i żołdactwa w Kiszyniowie: mniejsza o mienie – z życia ludzkiego robiono sobie igraszkę. A ten rząd, który grabi lud robotniczy, by utrzymać tysiące żołdactwa dla pilnowania porządku wewnątrz – okazał się bezsilnym! Na żądanie pomocy przez obywateli gubernator odpowiedział, iż czeka na wiadomość z Petersburga.

Czy długo czekają panowie gubernatorzy na rozporządzenia z Petersburga, gdy idzie o rozpędzenie demonstrujących robotników? Wtedy się wszystko czyni na własną odpowiedzialność; im więcej się robi, tym większa nagroda oczekuje.

Nie, bracia – robotnicy: uspokoić dziś tłum ciemny, przywołać go do spokoju, mogą bez przelewu krwi uczynić ci, co przedtem ten lud ciemny rozjątrzyli. A jeżeli nie widzimy tego, to jest to złodziejska polityka rządu, która chce powiedzieć: wy Żydzi pilnujcie swego i nie wtrącajcie się do polityki, bo inaczej to…

Nie omamisz nas caracie, i nie przestraszysz swą polityką naszych godnych braci, robotników żydowskich: rozumieją oni, iż wyzwolenie od twych łap jest w łączności z proletariatem całego państwa. Bezsilny jesteś caracie z budzącą się coraz groźniej dla ciebie siłą proletariatu; nie omamisz ty jego, gdyż widzi on w tobie wroga swego. Każdy dzień jest dniem zbliżającej się śmierci caratu i zwycięstwa proletariatu. Ze wszech stron lud robotniczy wyciąga dłoń ku sobie, by wspólnymi siłami skruszyć i zniweczyć carat, winowajcę ciemnoty, przelewów krwi i niedoli ludu roboczego.

Więcej tekstów Róży Luksemburg