Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Oskar Szwabowski - Okiełznać kapitalizm

Oskar Szwabowski recenzuje książkę Czyj kryzys, czyja odpowiedź? francusko-amerykańskiej politolożki Susan George.

Spór o kryzys jest konfliktem nie tylko teoretycznym, ale przede wszystkim politycznym. To znaczy, że interpretacja zdarzenia nie jest kolejną “kwestią akademicką”, ale ma istotne znaczenie dla praktyk ruchów społecznych, wyznacza “racjonalne” granice zmian i krytyk. Rozpoznanie jego “natury” i “logiki” będącej podstawą samych kryzysów stanowi kluczowe zagadnienie. W sytuacji, gdy kryzys jest “faktem” jedną z istotniejszych stawek w grze staje się “interpretacja faktu”.

Jedną z najczęściej przyjmowanych interpretacji jest sprowadzenie kryzysu do wymiaru czysto finansowego. Nie do końca legalne praktyki związane z kredytami hipotecznymi typu subprime spowodowały krach. Można powiązać je z konkretnymi osobami, które podda się stosownej karze, co już byłoby swego rodzaju środkiem zaradczym. Kryzys wyniknął nie tyle z “obiektywnych” mechanizmów, “logiki” systemu kapitalistycznego, co z nadużyć, wypaczeń wynikających z działań niektórych osób. W wersji radykalnej danej narracji, będzie się dowodzić, że sfera finansów oddzieliła się od produkcji, stała się irracjonalną działalnością, należy więc przywrócić jej “odpowiedni rozmiar”. I wszystko będzie dobrze.

Zupełnie inną interpretację proponują niektórzy marksiści i marksistki, wskazując, że kryzys finansowy jest po prostu przejawem strukturalnego kryzysu kapitalizmu. Według tej linii interpretacji (różniącej się wewnętrznie w kilku istotnych kwestiach np. czy stopa zysku spada czy nie) w ramach neoliberalnego ładu produkcyjnego pojawiają się problemy związane z akumulacją kapitału. Finanse nie są jedynie dodatkiem do produkcji, ale odgrywają w niej kluczową rolę. Tym samym, walka z kryzysem nie może redukować się do karania pojedynczych osób za oszustwa, czy też kwestii ściśle finansowych, ale dotyczyć winna całego systemu kapitalistycznego, jego “istoty” i “logiki”.

 

(Trochę) Inny świat jest możliwy

Susan George w książce dotyczącej współczesnego kryzysu pt. Czyj kryzys, czyja odpowiedź wydanej niedawno w Bibliotece Le Monde diplomatique sytuuje się gdzieś pomiędzy powyższymi interpretacjami. Można powiedzieć, że w między totalną zgodą na neoliberalny model kapitalizmu, a rewolucyjnym wezwaniem do obalenia kapitalizmu jako takiego, opowiada się za zmianą kapitalizmu, ale nie jego odrzuceniem.

Autorka wskazuje, że kryzys którego doświadczamy jest znacznie głębszy niż sugerują politycy czy “oficjalni” specjaliści. Porównuje go z załamaniem się kapitalizmu w latach trzydziestych XX wieku, który zakończył się krwawą rzeźnią. I tak, jak wówczas Max Horkhaimer wskazywał na dwuznaczność momentu historycznego powołując się na metaforę “zmierzchu”, tak i dzisiaj, kryzys nie tylko kwestionuje panujący układ sił, ale otwiera możliwości zmiany. Wymusza na nas, jako społeczeństwie, odpowiedź. Jej brak będzie opowiedzeniem się za tym co istnieje, a w ostateczności za możliwością kolejnej wojny światowej, totalnej destrukcji gatunku ludzkiego.

Kryzys finansowy ujawnia jedynie niesprawiedliwość i absurdalność całej organizacji społecznej, gdzie to, co najistotniejsze (planeta), jest uwzględniane w najmniejszym stopniu. Odpowiedź, na kryzys miałaby odwrócić tą hierarchię. Zamiast: finanse – gospodarka – społeczeństwo – planeta; planeta – społeczeństwo – gospodarka – finanse. Innymi słowy, należy zastąpić meta-narrację neoliberalną inną meta-narracją. Przedstawić inny, całościowy projekt zmian.

Kontr-meta-narracja nie oznacza prostego zastąpienia jednego zestawu dogmatów innym, nie oznacza odgórnie zaprojektowanego alternatywnego porządku społecznego. Pociąga to za sobą pracę wielości odbywającą się w ramach zasad demokratycznych. Wielość, do której odwołuje się autorka jest niejako tożsama z ruchami oporu w ramach podziału 99% kontra 1%. Jest szerokim sojuszem, który nie pokrywa się z podziałami wyznaczanymi przez antagonizm klasowy. Ramy konfliktu i debaty ulokowane są raczej w wizji liberalnej.

Kontr-meta-narracja nie ma charakteru rewolucyjnego. Autorka nie postuluje zniesienia kapitalizmu. Akceptuje jego trwanie i ramy przezeń wyznaczone. Postuluje realną politykę i konkretne zmiany, które można dokonać tu i teraz. Konkretne reformy, które ocalą nas jako gatunek, ale i przyczynią się do jakościowej przemiany stosunków społecznych. Inaczej mówiąc, autorka występuje przeciwko neoliberalnemu ładowi gospodarczemu, ale nie przeciwko gospodarce kapitalistycznej jako takiej. Głównym bohaterem książki zatem nie jest Karol Marks, ale Adam Smith a w gruncie rzeczy John Maynard Keynes i epoka fordyzmu.

I jak przystało na produkcje opowiadające się mniej lub bardziej jawnie za państwem dobrobytu epoki fordyzmu, książka George wpisuje się w ten rodzaj publikacji, który niemal przytłacza czytelników i czytelniczki opisami niesprawiedliwości. Stanowi kolejny zbiór danych, które można używać w debatach, wskazując, że nie jest tak dobrze jak to prezentują agenci panującej ideologii. Przyjęcie zaś perspektywy planety, jako najważniejszego dobra, kieruje rozważania ku problemom ekologicznym, a w konsekwencji ku dobrom wspólnym i problemowi kontroli nad nimi. Zanim jednak przyjrzymy się pozytywnej propozycji, warto zwrócić uwagę na samego wroga i kluczowe problemy współczesnego świata.

 

Klasa z Davos

Linia konfliktu przebiega nie pomiędzy pracownikami a pracodawcami, nie między politykami a ludem, nie między czarnymi a białymi, itd. ale między pewną klasą, czy też grupą, którą autorka określa mianem “klasa z Davos”. Jest to grupa, która nie posiada korzeni, a którą odnaleźć można w każdym kraju, w każdym zakątku kuli ziemskiej. Ci nomadzi poruszają się w ekskluzywnej przestrzeni, do której “zwykli” ludzie nie mają wstępu, czy to w odniesieniu do klubów, czy też elitarnych szkół, sklepów, strzeżonych osiedli itd. Poza tym, posiadają znaczne sumy pieniędzy oraz polityczne wpływy. Są elitą, która nie troszczy się o nic poza własnym zyskiem. Są to osoby, które autorka ocenia jednoznacznie negatywnie, nazywając pazernymi egoistami. “Klasa z Davos” podporządkowała własnym interesom instytucje publiczne, jak również narzuciła nam wszystkim określoną wizję społeczeństwa i człowieka. Instytucje narodowe i międzynarodowe funkcjonujące w oparciu o neoliberalną ideologię służą jedynie tej wąskiej grupie.

“Klasa z Davos”, która opanowała umysły i instytucje, od czasu przewrotu neoliberalnego zarabia coraz więcej. Nawet kryzys zdecydowanie mniej był dla nich odczuwalny, a dzięki wsparciu rządu, niektórzy nawet nie musieli odwoływać wakacji. Korzystając z możliwości do których powstania sami się przyczyniliśmy (choćby poprzez bierność) przerzucali koszty na społeczeństwo, prywatyzując zyski.

Panowanie wąskiej grupy najbogatszych, którzy wykorzystują wszystkie dostępne mechanizmy i luki prawne by stawać się jeszcze bogatszymi, wiąże się z kryzysem demokracji. Zarówno na szczeblu lokalnym, narodowym, międzynarodowym czy globalnym. Autorka stwierdza, że praktyki władz coraz jawniej dowodzą, że funkcjonowanie wszystkich instytucji publicznych zrywa z demokratycznymi ideami, na rzecz autokracji. Problem ten wyartykułowała również ulica. Nie tylko w “państwach dyktatorskich”, “zbójeckich”, “zacofanych”, ale w samym sercu “państw demokratycznych”.

Odzyskanie, ale też wytworzenie nowych form demokratycznego zarządzania tym, co wspólne, stanowi metodę walki z “klasą z Davos”. Demokratycznym narzędziem są zaś m.in. podatki. Stanowią one z jednej strony metodę sprawiedliwszego rozdziału dóbr, z drugiej, mogą symulować bardziej ekologiczny i prospołeczny rozwój, faworyzując rozwój technologii przyjaznych środowisku, wprowadzenie alternatywnych źródeł energii, itd.

Czytając liczne propozycję reform, jak na przykład opowiedzenie się za nacjonalizacją banków, które zostały uratowane dzięki publicznym pieniądzom czy firm, które czerpały z pieniędzy podatników, można odnieść wrażenie, że autorka proponuje nam nie tyle reformy zamiast rewolucji, ale rewolucję poprzez reformy. Wydaje się, że opór społeczny uprzywilejowanej mniejszości może doprowadzić do konieczności bezpośredniego wywłaszczenia, a już na pewno nie uczyni procesu prostym, miłym i przyjemnym. Dalsze trwanie w obecnym systemie jest aktem samobójstwa.

 

Okiełznać kapitalizm

Autorka w sugestywny sposób zarysowuje dramatyzm sytuacji w której się znaleźliśmy. Nie chodzi o to, byśmy myśleli o następnych pokoleniach, ale sama rzeczywistość zmusza do myślenia o nas tu i teraz. Zmiany w przyrodzie, kryzysy ekonomiczne, to teraźniejszość, która determinuje nasze życie. To nam, niezależnie od miejsca zamieszkania, grożą przykre konsekwencje bierności i akceptacji neoliberalnego nieporządku. I nie wystarczy już oszczędzanie indywidualne wody, światła, czy jeżdżenie rowerem. To zdecydowanie za mało. Musimy wypowiedzieć wojnę neoliberalnemu systemowi, okiełznać kapitalizm, przywrócić właściwe proporcje i hierarchię.

Wizja którą proponuje autorka jest bardzo przekonująca. Trudno się nie zgodzić, że banki, które uniknęły bankructwa dzięki publicznemu wsparciu powinny przejść w ręce społeczeństwa, podobnie jak firmy. Zgodzić się można z tym, że egalitarne społeczeństwa są znacznie przyjemniejszym i bezpieczniejszym miejscem do życia. To są zresztą postulaty, które zaakceptowałby każdy rozsądny zwolennik kapitalizmu. Również działania przy pomocy podatków mogą budzić sympatię. Wydaje się to działaniem, które mogłoby rzeczywiście doprowadzić do realnych zmian i trochę dłuższego trwania naszego gatunku. Problem jaki staje przed tego typu myśleniem jest analogiczny z tym, z jakim musi się zmierzyć myśl radykalna – jak osiągnąć cel?

W sytuacji gdy rządy i instytucje międzynarodowe wspierają “klasę z Davos” i działają na rzecz globalnego kapitału, a nie społeczeństwa, kto ma wprowadzić reformy? Kto doprowadzi do zmiany paradygmatu? Kto “odzyska” demokrację? Jeżeli siłą ma być ruch społeczny, to co zatrzyma go przed rewolucją? Jeżeli masy będą w stanie wpływać na politykę, odzyskają przestrzeń wspólną, wprowadzą realną demokrację, to będą w stanie doprowadzić do czegokolwiek chcą. Nie będzie ograniczeń dla ich wyobraźni poza samą materią. Tymczasem, polityka reform i polityka rewolucji znajdują się w jednakowym impasie. Elity ignorują i jednych i drugich. Wydają się być zdolne strzelać i do reformatorów i do rewolucjonistów i to w krajach tzn. demokratycznych, bo w “dyktaturach” jest to stan normalny. Już dziś przecież możemy zaobserwować, że w ramach zaostrzania się protestów społecznych, zaostrzają się represje.

 

Poza wojny kulturowe

Zastanawiając się nad “propagandowym” wyrazem pracy Susan George w kontekście warunków lokalnych jakie panują pod względem ideologicznym w Polsce, można powiedzieć, że ma ona przewagę nad publikacjami marksistów. Nie drażni odwołaniami do niesławnego pana M., ani też nie wymaga “rozeznania” teoretycznego. Napisana w jasny i przystępny sposób, mogłaby przyczynić się do przemiany ideologicznej. Wydaje się jednak, że w Polsce zostanie albo zignorowana, albo sprowadzona do pozycji skrajnie lewackich (tzn. nie wartych uwagi, czy też niebezpiecznych). A już z pewnościa warunki ideologiczne sprawią, że recepcja jej będzie znacznie utrudniona. To jednak nie tyle podważa sens publikacji, co czynni ją jeszcze ważniejszą.

W Polsce gdzie neoliberalizm wciąż ma się doskonale a opozycja przyjmuje postać walki kulturowej, która nie sięga źródeł problemów, gdzie liberałowie są lewakami, a lewica jest w ideologicznej i organizacyjnej rozsypce. W kraju, gdzie łatwiej mobilizować ludzi w sprawie krzyża, niż podniesienia wieku emerytalnego, gdzie kwestie łóżkowe stanowią temat licznych debat i starć ulicznych, próba zmiany perspektywy jest nie tyle potrzebna, co konieczna. Nie stać nas na milczenie, czy uleganie presji różnych nurtów prawicy, które organizują gniew w ramach wojen kulturowych. Praca George jest jedną z licznych prób przezwyciężenia tej sytuacji, próbą przesunięcia w bardziej “sensowne” rejony publicznej “debaty”. Czyni ją to tym samym lekturą godną polecenia.

    Susan George, Czyj kryzys, czyja odpowiedź, tłum. Lucyna Mazur, KiP, Warszawa 2011, s. 200, cena 30 zł.