Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

piter.jpg

Niekompletna, prawdziwa, autentyczna i cudowna historia majowego święta

Z najlepszymi pierwszomajowymi życzeniami od redakcji „Praktyki Teoretycznej” – mniej znoju, więcej wytchnienia, mniej wyzysku, więcej solidarności, mniej suszy, więcej deszczu, mniej mroku, więcej słońca – załączamy tekst Petera Linebaugha o niesamowitej, zielono-czerwonej historii święta 1 maja.

Zielony

Dawno, dawno temu, na długo zanim Weinberger zbombardował Afrykę Północną, zanim Bank of Boston prał pieniądze, czy Reagan oddał hołd poległym nazistom, ziemię spowijało rozległe okrycie lasów. Jeszcze za czasów Juliusza Cezara można było podróżować poprzez lasy przez dwa miesiące bez dostępu do niezakłóconego widoku nieba. Nieprzebrane lasy Europy, Azji, Afryki i Ameryki dostarczały atmosferze tlenu, a ziemi substancji odżywczych. W ramach leśnej ekologii nasi przodkowie nie musieli pracować na cmentarne zmiany i radzić sobie z elastycznym czasem pracy, albo harować od dziewiątej do piątej. W rzeczy samej, rdzenni Amerykanie, których kapitan John Smith napotkał w roku 1606 pracowali tylko cztery godziny tygodniowo. Korzenie Majowego Święta tkwią w leśnej epoce dziejów.

W Europie, tak jak w Afryce, ludzie oddawali cześć lasom na wiele sposobów. Wraz z wiosennym wypuszczaniem liści z drzew, celebrowali „owocującego ducha roślinności”, by użyć frazy antropologa J.G. Frazera. Robili to w maju, miesiącu nazwanym tak na cześć Mai, matki wszystkich bogów według starożytnych Greków, która zrodziła nawet Zeusa.

Grecy mieli swoje święte gaje, druidzi kult dębów, Rzymianie organizowali igrzyska ku czci Floralii. W Szkocji pasterze formowali okręgi i tańczyli wokół ognia. Celtowie rozniecali ogniska na szczytach gór, aby oddawać zaszczyty swemu bogu, Beltane’owi. W Tyrolu ludzie zachęcali swoje psy do szczekania i wygrywali muzykę garnkami i patelniami. W Skandynawii, kiedy krzesano ogień, wypełzały wiedźmy.

Ludzie wszędzie „majówkowali”, chodzili do lasu i znosili liście, konary i kwiaty, przy pomocy których dekorowali innych, domy i swoich ukochanych zielonymi girlandami. Odstawiano teatr na wolnym powietrzu z postaciami takimi jak 'Zielony Jaś' czy 'Majowa Królowa'. Sadzono drzewa. Stawiano Słupy Majowe. Tańczono tańce. Grano muzykę. Pito trunki i uprawiano miłość. Było po zimie, wiosna tryskała.

Dzieje tych zwyczajów są złożone i dostarczają studiującemu przeszłość licznych wglądów w historię religii, płci, reprodukcji i ekologii wsi. Weźmy Joannę d’Arc, spaloną w maju 1431. Jej inkwizytorzy wierzyli, że była wiedźmą. Niedaleko od miejsca jej urodzenia, powiedziała sędziom, „jest drzewo, które nazywają ‘Drzewem Dam’ – inni zwą je ‘Drzewem Wróżek’. To piękne drzewo, z którego robi się Majowy Słup. Czasami bawiłam się z młodymi dziewczynami i robiliśmy girlandy dla Damy Domremy. Słyszałam często jak starsi ludzie mówią, że wróżki nawiedzają to drzewo…”. Jednym z punktów oskarżenia wysuniętego przeciwko Joannie było to, że ubiera się jak mężczyzna. Pogaństwo herezji Joanny narodziło się w dawnej epoce kamienia, kiedy religia była animistyczna, a hamanami były kobiety i mężczyźni.

Monoteizm wykształcił się wraz z imperiami śródziemnomorskimi. Nawet najpotężniejsze cesarstwo rzymskie musiało zawierać układy z podbitymi i zniewolonymi ludami (synkretyzm). Wraz z niszczeniem jednych zwyczajów, musiało akceptować i przekształcać inne. Mamy więc choinki. Majowe święto stało się dniem ku czci świętych Filipa i Jakuba, którzy byli niewolnikami imperium. Jakub Mniejszy nie pił, ani nie golił się. Spędził tak dużo czasu na modlitwach, że nabawił się ogromnych strupów na kolanach, przez co upodobniły się do wielbłądzich nóg. Filip był leniwym gościem. Kiedy Jezus powiedział „Chodź ze mną”, Filip próbował się wymówić tym, że musi zająć się pogrzebem ojca i to właśnie w odpowiedzi na tę wymówkę syn cieśli wypowiedział słynne: „Niech umarli grzebią umarłych”. Jakub został ukamieniowany na śmierć, a Filip ukrzyżowany głową do dołu. Ich męczeństwo wprowadza do opowieści jej czerwoną stronę, nawet jeśli strona zielona zostaje zachowana, ponieważ zgodnie z przewodnikiem po kwiatach, tulipan został poświęcony Filipowi, a chaber bławatek – Jakubowi.

Średniowieczni chłopi, robotnicy i brzemienne (pracownice) mieli do dyspozycji setki dni, które zachowały zielone świątki, pomimo ataków na wieśniaków i czarownice. Pomimo całej złożoności, niezależnie, czy majowe święto postrzegane było jako rytuał święty czy profaniczny, pogański czy chrześcijański, magiczny lub nie, przez hetero czy gejów, w delikatnych czy zrogowaciałych rękach, zawsze był celebracją tego wszystkiego, co jest wolne i życiodajne w świecie. To zielona strona tej historii. Czymkolwiek by nie był ten dzień, nie był to czas na pracę.

Dlatego został zaatakowany przez władze. Represje rozpoczęły się od palenia kobiet i były kontynuowane w XVI wieku, kiedy 'odkryto' Amerykę, rozpoczęto handel niewolnikami i postępowało formowanie się państw narodowych i kapitalizmu. W 1550 roku ustawą [angielskiego] Parlamentu domagano się niszczenia Słupów Majowych i zakazano obchodów. W 1644 purytanie w Anglii w ogóle zabronili Majowego Święta. Dla tych zwolenników etyki pracy festiwal był obrzydliwy ze względu na swoje pogaństwo i zaaferowanie światem. Philip Stubs, przykładowo, w „Anatomy of Abuses” (1585 r.) napisał o Słupach Majowych: „a potem oddają się biesiadzie i uczcie, podskakując i przeklinając przy tym, tak jak czynili poganie z okazji święcenia swoich idoli”. Kiedy purytanin wspominał o „poganach”, wiadomo, że ludobójstwo było niedaleko. Wedle doskonałej prezentacji w Quincy Historical Society, 90% mieszkańców Massachusetts, w tym wódz Chicatabat, zmarło na ospę lub ospę wietrzną kilka lat po przybyciu purytanów w 1619 roku. Purytanie sprzeciwiali się także nierepresjonowanej seksualności tamtych czasów. Stubs rzekł: „z czterdziestu, sześćdziesiątki czy setki służących wychodzących do lasu, zaledwie trzecia część wracała do domu”.

Ludzie opierali się represjom. Stąd nazywali swoje majowe sporty „igrzyskami Robin Hooda”. Czołgając się z gałązkami głogu we włosach i dzwonami dzwoniącymi na kolanach, uczestnicy pradawnych szarad zamieniali się w społeczność wyjętą spod prawa, Pokojówek Marion i Małych Jasiów. Świętu majowemu przewodniczył Pan Niegodziwości, Król Nierozumu czy Opat Nieposłuszeństwa. Washington Irving napisał później, że majowy klimat został „ochłodzony przez nawyki zysku i handlu”. Gdy dorobkiewicze i szachraje próbowali narzucić reżim monotonnej pracy, ludzie zareagowali, by zachować swoje święto. Tak zaczyna się prawdziwie czerwona strona opowieści o majowym dniu. Walka wybuchła w Massachusetts w 1626 roku.

Thomas Morton z Wesołego Wzgórza

W 1625 roku kapitan Wollaston, Thomas Morton i trzydzieści innych osób wypłynęło z Anglii i kilka miesięcy później – obierając kurs na czerwony cedr, wylądowało w Zatoce Quincy. Rok później Wollaston, spragniony szczęścia i zysku, wyruszył na dobre do Wirginii. Thomas Morton osiadł w Passonaggessit, którą nazwał Merry Mount (Wesołym Wzgórzem). Ziemia wydawała mu się „rajem”. Pisał, że „ptactwa tu w obfitości, ryb mnóstwo, a odkryłem poza tym miliony turkawek na zielonych konarach, które siedzą tam, dziobiąc pełne, dojrzałe, pyszne winogrona, wspierające się na soczystych drzewach, których owocowy ładunek zgina ich rozłożyste ramiona”.

1 Maja 1627 wraz ze swoimi indiańskimi przyjaciółmi poruszeni dźwiękiem bębnów, wznieśli Słup Majowy o wysokości 25 metrów, udekorowali go girlandami, zawinęli wstążkami i przybili do jego wierzchołka poroże kozła. Później napisał, że „wystawił maszt w święto Filipa i Jakuba i uwarzył beczułkę doskonałego piwa”. Młodzieniec wyśpiewał pijacką pieśń. Morton umieścił na słupie pierwsze wersy spisane w Ameryce, które zwieńczył następująco:

proklamuje się, że 1 maja
na Wesołym Wzgórzu obchodzony winien być odświętny dzień

Purytanie z Plymouth byli przeciwni majowemu dniu. Nazywali Słup Majowy „idolem” i określali Wesołe Wzgórze „Wzgórzem Dagon”, od boga pierwszych oceanicznych imperialistów, Fenicjan. To raczej purytanie byli imperialistami, a nie Morton, który współpracował z niewolnikami, sługami i rdzennymi Amerykanami, twarzą w twarz. Wszyscy byli równi w jego „umowie społecznej”. Gubernator Bradford napisał: „ustawili też Słup Majowy, pijąc i tańcząc wokół niego razem przez wiele dni, zapraszając indiańskie kobiety w roli małżonek, tańcząc i harcując wspólnie i odstawiając gorsze praktyki”.

Wesołe Wzgórze stało się miejscem schronienia dla Indian, wszystkich niezadowolonych, homoseksualistów, zbiegłych sług i tych, których gubernator nazwał „wszelkimi szumowinami prowincji”. Kiedy władze przypomniały mu, że jego działania naruszają Proklamację Królewską, Morton odpowiedział, że „nie są one prawem”. Miles Standish, którego Morton nazwał „Panem Krewetką”, zaatakował. Słup Majowy został ścięty. Osada spalona. Dobra Mortona skonfiskowane, jego samego zakuto w kajdany i odesłano do Anglii na pokładzie statku „The Gift”, na koszt purytanów uskarżających się na opłatę dwunastu funtów i siedmiu szylingów. Tęczowa koalicja z Wesołego Wzgórza została na razie rozbita. To, że Merry Mount później (w 1636 roku) skojarzone zostało z Anne Hutchinson, sławną akuszerką, spirytystką i feministką, z pewnością nie mogło być przypadkiem. Jej szwagier prowadził kaplicę Chapel of Ease. Była zdania, że bóg kocha wszystkich, niezależnie od ich grzechów. Powątpiewała w autorytet purytanów do stanowienia prawa. Pomnik Roberta Burnsa w Quincy niedaleko Wesołego Wzgórza zawiera cytat z wiersza poety:

Figa z makiem tym chronionym przez prawo!
Wolność to uczta wspaniała!
Sądy stworzono dla tchórzy,
Kościoły zbudowano, by zadowolić księży.

Thomas Morton był solą w oku purytanów z Bostonu i Plymouth, ponieważ posiadał alternatywą wizję Massachusetts. On był pod wrażeniem płodności stanu; oni zwracali uwagę na nieurodzaj. On przyjaźnił się z Indianami; oni wzdrygali się na samą myśl o tym. On był egalitarystą; oni ogłaszali się 'wybrańcami'. On wyzwalał sługi; oni żyli z ich pracy. On zbroił Indian; oni używali broni przeciwko Indianom. Zdaniem Nathaniela Hawthorne'a, przeznaczenie amerykańskiego osadnictwa zostało rozstrzygnięte na Wesołym Wzgórzu. W walce wesołości przeciwko mrokowi, sędziwych świętoszków i gejowskich grzeszników, zieleni i stali, zwycięstwo przypadło purytanom i los Ameryki został zasądzony na korzyść śpiewających psalmy, spekulujących na Indianach ludzi, który widzieli w Słupie Majowym pręgierz.

Cząstki przeszłości przeżywają, inne giną. Czerwony cedr, który przyciągnął Mortona do Merry Mount padł podczas wichury w 1898 roku. Część jego pnia, wysoka na osiem stóp, stała się fetyszem władzy w 1919 roku, gdy została umieszczona obok fotela przewodniczącego Rady Miejskiej w Quincy. Ciekawscy mogą ją teraz oglądać w Quincy Historical Museum. Żywe drzewa urosły, w międzyczasie pozamykano stocznie.

Po obu stronach Atlantyku

W Anglii ataki na majowe święto były nieodłącznym elementem żmudnego, niekończącego się procesu narzucania przemysłowej dyscypliny pracy. Próba ta była prowadzona przez purytanów i towarzyszyło jej przekonanie, że trud jest nabożny, a ograniczenie znoju – czymś nikczemnym. Bezwzględna wartość dodatkowa może zostać wyciągnięta tylko poprzez wydłużenie godzin pracy i zniesienie świąt. Duchowny napisał utwór propagandowy o nazwie „Funebria Florae, albo Upadek Majowych Igrzysk”. Atakował w nim „ignorantów, ateistów, papistów, pijaków, oszustów, awanturników, wszystkie te Lady Marion, tancerzy obrzędowych, przyodziewających maski, mimów, złodziei Słupów Majowych, pijących na zdrowie, wraz z łajdackim, wesołym towarzystwem skrzypków, głupawych wojowników, graczy, wyuzdanych kobiet, kobiet lekkich obyczajów, wszystkich stojących w pogardzie do magistratu, znieważycieli służb, nieposłusznych wobec rodziców, trwoniących czas i znęcających się nad stworzeniami itd.”.

Mniej więcej w tym samym czasie Isaac Newton, badacz grawitacji i mechaniki czasu, powiedział, że praca jest prawem obowiązującym w tym samym stopniu planety, co jabłka. W ten sposób praca przestała być jedynie ideologią purytanów – stała się prawem wszechświata. W 1717 roku Newton zakupił londyński, wysoki na sto stóp Słup Majowy i użył go do podparcia swego teleskopu.

Kominiarze i mamki mleczne stanęły na czele ruchu oporu. Wymiatacze przebrali się w majowe święto za kobiety albo nakładali arystokratyczne peruki. Śpiewali pieśni i zbierali pieniądze. Kiedy hrabia Bute w 1763 roku odmówił zapłaty, hańba była tak wielka, że został zmuszony do rezygnacji. Mamki mleczne zwykły oblekać się w kwieciste girlandy, tańczyć i zachęcać mleczarnie do swobodnego rozprowadzania ich mlecznych plonów. W ten sposób pracownicy i pracownice mleka i sadzy przyczynili się do utrzymania świętego prawa do czasów rewolucji przemysłowej.

Klasa rządząca wykorzystywała ten dzień do swoich celów. Tak więc, kiedy parlament został zmuszony do zniesienia niewolnictwa w dominiach brytyjskich, uczynił to 1 maja 1807 roku. W 1820 roku konspiratorzy z Cato Street planowali zniszczyć brytyjski rząd podczas kolacji. Irlandczyk, Jamajczyk i Cockney zostali powieszeni za tę próbę 1 maja 1820. Spiskowiec napisał do swojej żony: „sprawiedliwość i wolność uciekły… na inne odległe brzegi”. Miał na myśli Amerykę, w której bostoński bramin, złodziejski baron i południowy plantokrata już podzielili i rządzili złamaną tęczą ludu.

Dwa pasma tej tęczy pochodziły z angielskich i irlandzkich wysp. Jedno było zielone. Robert Owen, lider związkowy, socjalista i założyciel wspólnot utopijnych w Ameryce, ogłosił początek Nowego Tysiąclecia po 1 maja 1833 roku. Drugie było czerwone. W maju 1830 założycielka Rycerzy Pracy (Knights of the Labour), Zjednoczonych Pracowników Kopalń Ameryki i Wobblies (Robotników Przemysłowych Świata), urodziła się w Irlandii jako Mary Harris Jones, albo „Mother Jones”. Ona była Maią dla amerykańskiej klasy robotniczej.

1 maja nadał był upamiętniany w Ameryce, w ten czy inny sposób, pomimo zwycięstwa purytanów na Merry Mount. W maju 1779 roku rewolucjoniści z Bostonu skonfiskowali majątki „wrogów wolności”. 1 maja 1808 „dwadzieścia różnych grup tanecznych nieszczęsnych Afroamerykanów” w Nowym Orleanie tańczyło do melodii własnych bębnów aż do zachodu słońca, kiedy patrole niewolnicze pojawiły się z pałaszami. „Główni tancerze czy przywódcy są ubrani w rozmaite dzikie i bestialskie stroje, zawsze przyozdobione wieloma ogonkami małych dzikich zwierząt” – odnotował przechodzący biały człowiek.

Czerwony: stulecie Haymarket

Historia współczesnego 1 maja bierze swój początek w centralnej części północnoamerykańskich równin, na Haymarket w Chicago – „mieście w fazie tworzenia” – w maju 1886 roku. Czerwona strona tej historii jest bardziej znana niż zielona, ponieważ była krwawa. Ale ta opowieść miała też swą zieloną stronę, chociaż zieleń nie była tu tak urocza jak girlandy z kwiatów – była taka jak na banknotach, ponieważ w Chicago, mówili, dolar jest królem.

Oczywiście prerie zielenią się w maju. Dziewicza gleba, ciemna, brązowa, krusząca się, pokryta drobnym ciemnym piaskiem, była produktem tysięcy lat rozkładu próchnicy i materiału organicznego. Przez wiele stuleci ta ziemia była gospodarowana przez rdzennych Amerykanów z równin. Jak rzekł Czarny Łoś, ich historia jest „opowieścią o życiu, które jest święte i warte opowiedzenia, o nas, dwunożnych, dzielących je z czworonożnymi, skrzydlatymi w powietrzu i całą zielenią; bo są one dziećmi jednej matki, a ich ojciec jest jednym Duchem”. Z takiej zielonej perspektywy, biały człowiek objawił się jako faraon i rzeczywiście, jak ujął to Abe Lincoln, te prerie były „Egiptem Zachodu”.

Ziemia została poddana mechanizacji. Względną wartość dodatkową można było uzyskać jedynie poprzez obniżenie ceny żywności. Białka i witaminy z tej żyznej ziemi rozprzestrzeniły się po całym świecie. Chicago było jej aortą. Cyrus McCormick dzierżył chirurgiczny nóż. To jego żniwiarki mechaniczne zbierały trawy i ziarna. McCormick wyprodukował 1500 żniwiarek w 1849 roku; do 1884 wypuścił ich 80 tysięcy. Nie, żeby McCormick faktycznie wytwarzał żniwiarki – tym zajmowali się członkowie związku Molders Union Local 23, a w maju 1867 roku rozpoczęli oni strajk, zapoczątkowując tym samym ruch na rzecz ośmiogodzinnego dnia pracy.

Dokonywała się oszałamiająca transformacja. To było „pożegnanie” z sierpem i młotem. „Do widzenia” rzucone kosie zbożowej. „To na razie” wypowiedziane człowiekowi z motyką Emersona. Stały się one teraz artefaktami nostalgii i romantyzmu. Powiedziano „witaj” robotnikom sezonowym. „Ruszaj się” – wynędzniałym żniwiarzom. „Do szeregu” – proletariuszom. Takie były nowe nakazy cywilizacji.

Tysiące imigrantów, wielu z Niemiec, wlewało się do Chicago po wojnie secesyjnej. Walka klas postępowała, techniczne i logistycznie. W 1855 policja chicagowska zastosowała kartaczownicę Gatlinga przeciwko robotnikom, którzy protestowali przeciwko zamknięciu ogródków piwnych. Podczas zamieszek chlebowych w 1872 policja stłoczyła wygłodniałych ludzi w tunelu pod rzeką. W strajku kolejowym 1877 wojska federalne starły się z robotnikami w „Bitwie o wiadukt”. Oddziały te dopiero co przekierowano z walk z Siouksami, którzy zabili Custera. Odtąd pokonani Siouksowie mogli jedynie „udać się na szczyt góry i błagać o wizję”. Agencja detektywistyczna Pinkertona wprowadziła w życie inne wizje – obserwacje – ucząc policję miejską jak szpiegować i jak formować oddziały bojowe do rozmieszczenia na ulicach miast. Sto lat temu podczas strajku ulicznego policja dała rozkaz, żeby strzelać, by zabić.

McCormick obciął płace o 15%. Jego stopa zysku wynosiła 71%. W maju 1886 roku czterech odlewaczy, których pozbył się McCormick zostało śmiertelnie postrzelonych przez policję. W ten sposób „ponury żniwiarz” uchował swoje zyski.

Na szczeblu krajowym 1 maja 1886 roku był istotny, ponieważ kilka lat wcześniej Federacja Zrzeszonych Zawodów i Związków Zawodowych Stanów Zjednoczonych i Kanady „ZDECYDOWAŁA… że osiem godziny winno stanowić legalny dzień roboczy, począwszy od 1 maja 1886 i później”.

4 maja 1886 kilka tysięcy osób zebrało się w pobliżu Haymarket Square, aby posłuchać, co August Spies, wydawca gazety, miał do powodzenia o strzelaninie w zakładach McCormicka. Albert Parsons, typograf i lider związkowy, zabrał głos po nim. Później, w trakcie swojego procesu sądowego, powiedział: „Czym jest socjalizm lub anarchizm? Mówiąc krótko, to prawo pracujących do wolnego i równego korzystania z narzędzi produkcji i prawo producentów do ich produktu”. Za nim przyszła kolej na „Dobrodusznego Sama” Fieldena, który jako dziecko pracował w fabrykach tekstylnych w Lancashire w Anglii. Był kaznodzieją u metodystów i organizatorem świata pracy. Skończył przemawiać o godzinie 22:30. W tym czasie 176 policjantów zaatakowało tłum, który zmniejszył się do około 200 osób. Ręka niezidentyfikowanego osobnika rzuciła laskę dynamitu – po raz pierwszy wynalazek Alfreda Nobla użyty został w bitwie klasowej.

Rozpętało się piekło, wielu zginęło, a reszta jest historią.

„Najpierw przeprowadź naloty, a potem dobierz do tego paragraf” – brzmiało powiedzonko szeryfa. Wydarzenie śledzono z religijnym ferworem w całym kraju. Gazety domagały się krwi, plądrowano domy, a podejrzanym przyznano „trzeci stopień” niebezpieczeństwa. Ośmiu mężczyzn popędzono w Chicago na proces, który był farsą. Czterech z nich powieszono w „czarny piątek”, 11 listopada 1887 roku.

„Nadejdzie czas, kiedy nasza cisza będzie głośniejsza niż głosy, które dziś zdusiliście” – powiedział Spies, zanim się udusił.

1 maja po 1886 roku

Lucy Parsons, owdowiała przez „jednego z nas” z Chicago [Alberta Parsonsa], urodziła się w Teas. Była częściowo Afroamerykanką, częściowo rdzenną Amerykanką i częściowo Latynoską. Wyruszyła, aby opowiedzieć światu prawdziwą historię „tego, którego jedyną zbrodnią było to, że wyprzedził swoje czasy”. Wyjechała do Anglii i zachęcała angielskich robotników, żeby ustanowili 1 maja międzynarodowym świętem na rzecz skrócenia godzin pracy. Jej przyjaciel, William Morris, napisał wiersz zatytułowany „May Day”:

Robotnicy
Oni są nieliczni, nas jest wielu: a jednak, o matko nasza,
Wiele lat było niemych i nic nie było naszym czynem,
Ale teraz słowo płynie od brata do brata:
Zaoraliśmy akry i rozproszyliśmy ziarno.

Ziemia
Wygrywajcie zatem niewzruszeni, w dobrej i złej pogodzie,
I nie pozwólcie przeminąć dniu, w którym wasz czyn przyniesie korzyść,
I w nadziei, że każdy przypływ wiosny zejdzie się razem,
Abyście na Ziemi opowiedzieli swą historię.

Jej praca nie poszła na marne. May Day, albo „Dzień Męczenników z Chicago”, jak ciągle nazywa się jeszcze w Meksyku, „należy do klasy robotniczej i poświęcony jest rewolucji”, jak ujął to Eugene Debs w swoim wpisie 1 maja 1907 roku. Amerykańska Federacja Pracy ogłosiła, że to święto. Sam Gompers wysłał emisariusza do Europy, żeby proklamował międzynarodowy dzień ludzi pracy. Przyjęli go oficjalnie zarówno Rycerze Pracy, jak i Druga Międzynarodówka. Bismarck, z drugiej strony, zakazał majowego święta. Prezydent Grover Cleveland ogłosił, że pierwszy poniedziałek września będzie dniem pracy w Ameryce, czym próbował podzielić międzynarodową klasę robotniczą. Ogromna liczba odeszła od pracy i rozpoczęła marsz. Pod dowództwem Jacoba Coey’a zstąpili na Waszyngton 1 maja 1894 roku – był to pierwszy wielki marsz na Waszyngton. Dwa lata później po drugiej stronie świata Lenin napisał ważny majowy pamflet dla rosyjskich robotników fabrycznych w 1896 roku. Rewolucja rosyjska 1905 rozpoczęła się 1 maja.

Wraz z sukcesem rewolucji bolszewickiej 1917 czerwona strona 1 maja stała się purpurowa, szkarłatna, ponieważ dziesięć milionów ludzi zostało zabitych w I wojnie światowej. Koniec wojny przyniósł przerwy w pracy, strajki generalne i insurekcje na całym świecie, od Meksyku do Kenii, od Chin po Francję. W Bostonie 1 maja 1919 roku młode telefonistki zagroziły strajkiem, a 20 tysięcy pracowników z Lawrence ponownie strajkowało na rzecz ośmiogodzinnego dnia pracy. W Cleveland, a także w wielu innych miastach, tego roku doszło do zaciętych starć pomiędzy protestującymi ludźmi pracy a policją. Wielu socjalistów, anarchistów, bolszewików, Wobblies i odmawiających pracy robotników skończyło w więzieniu.

To ich nie złamało. W „Okablowanym mieście”, jak nazywano federalną bazę w Fort Leavenworth, odbyła się wielka parada i stanęła praca 1 maja 1919. Podobizny Lenina i Lincolna umocowano na kijach i wzniesiono wysoko. Były przemówienia i pieśni. „The Liberator” dostarcza nam sprawozdania z tego dnia, ale nie informuje nas, kto wygrał pojedynek socjalistów i Wobblies w rzucaniu podkowami. Nie mówi nam też, co stało się z żołnierzem przyłapanym na machaniu czerwoną wstążką z koszar gwardii. W międzyczasie, jedną milę pod ziemią w kopalniach miedzi w Bisbee nie istniały bariery narodowe, hiszpańskojęzyczni Amerykanie śpiewali pierwszomajową „Międzynarodówkę”.

W latach 20. i 30. dzień ten obchodzili działacze związkowi, bezrobotni i zdeterminowani pracownicy. W Nowym Jorku wielkie obchody 1 maja odbywały się na Union Square. W latach 30. Lucy Parsons maszerowała w pochodzie pierwszomajowym w Chicago wraz ze swoim młodym przyjacielem, Studsem Terkelem. 1 maja 1946 Arabowie rozpoczęli strajk generalny w Palestynie, a Żydzi z obozów przesiedleńczych w Landsbergu w Niemczech zainicjowali głodówkę. 1 maja 1947 pracownicy samochodowi w Paryżu odstawili narzędzia, w Paragwaju wybuchło powstanie, mafia zabiła sześciu maszerujących na Sycylii, a komisarz parków w Bostonie powiedział, że był to pierwszy rok w jego żywej pamięci, kiedy ani komuniści, ani socjaliści nie aplikowali o zgodę na zgromadzenie w The Common.

1968 był dobrym rokiem dla 1 maja. Allen Ginsberg stał się „Panem Niegodziwości” w Pradze, zanim dotarli tam Rosjanie. W Londynie setki studentów lobbowało w Parlamencie przeciwko ustawie o wstrzymaniu imigracji z krajów Trzeciego Świata do Anglii. W Mississippi policja nie dała rady powstrzymać 350 czarnoskórych studentów we wspieraniu swoich uwięzionych przyjaciół. Na Columbia University tysiące studentów zwróciło się przeciwko uzbrojonej policji na kampusie. W Detroit – z pomocą Dodge Revolutionary Union Movement – pierwszy dziki strajk od piętnastu lat wybuchł w zakładzie montażowym Hamtramck (Dodge Main) przeciwko przyspieszeniu pracy. W Cambridge, Massachusetts, czarni przywódcy opowiedzieli się za reformami w policji, podczas gdy w Nowym Jorku burmistrz podpisał projekt uchwały przyznającej policji najbardziej nadzwyczajne uprawnienia w znanej historii Ameryki. Punkt kulminacyjny Maja ’68 osiągnięty został we Francji, gdzie miał miejsce gigantyczny strajk generalny pod takimi dziwnymi hasłami jak:

Porozmawiaj z sąsiadami!
Wyobraźnia przejmuje władzę!
Pod brukiem leży plaża!

1 maja 1971 prezydent Nixon nie mógł spać. Wezwał do Waszyngtonu 10 tysięcy spadochroniarzy i marines, ponieważ obawiał się, że jacyś ludzie nazywający się Plemieniem 1 Maja mogą skutecznie zablokować wejście do Departamentu Sprawiedliwości. Na Filipinach zastrzelono czterech studentów protestujących przeciwko dyktaturze. W Bostonie burmistrz White wypowiedział się przeciwko prawu miejskich pracowników, w tym policji, do wycofywania się ze świadczenia usług i zaprzestawania pracy. W maju 1980 możemy dostrzec zielone wątki w Mozambiku, gdzie robotnicy skarżyli się na brak piwa, albo w Niemczech, gdzie trzysta kobiet-czarownic szalało w Hamburgu. Czerwone wątki można było odnotować wśród 30 tysięcy brazylijskich robotników samochodowych, którzy tego dnia stanęli, albo u 5,8 miliona Japończyków, którzy zaprotestowali przeciwko inflacji.

1 maja 1980 motywy zielone i czerwone zostały połączone, gdy były robotnik samochodowy z firmy Buick z Detroit, pewien „Pan Toad”, usiadł przy stole piknikowym i spisał następujące wersy:

Ośmiogodzinny dzień to za mało,
Myślimy o coraz większych i lepszych rzeczach,
Oto nasza modlitwa i plan nasz:
Chcemy tego, co chcemy i weźmiemy, co możemy.

Precz z wojnami, małymi i dużymi,
Z wyjątkiem tych, w których to my dowodzimy:
Wojen klasy przeciwko klasie,
W których mamy szansę skopać im tyłki.

Za powietrze do oddychania i wodę do picia,
Bez trucizny z kuchennego zlewu,
Za grunt który jest zielony i życie odratowane,
I coraz mniej i mniej ziemi utwardzonej.

Nigdy więcej kobiet, które byłyby mniej niż wolne,
Albo mężczyzn, którzy nie potrafią dostrzec,
Że ich władza odbiera im człowieczeństwo,
I sprawia, że wszyscy jesteśmy czymś mniej niż możemy się stać.

Za nauczycieli, którzy się uczą i uczniów, którzy nauczają,
I za szkoły, trzymane poza zasięgiem
Rektorów, dziekanów, kanclerzy i innych takich,
Xeroxa, Kodaka i Shell, Royal Dutch.

Koniec z ciemnymi i obskurnymi sklepami,
Koniec z szefami, dobrymi czy skąpymi,
Koniec z pracą, która wytwarza śmieci,
Koniec ze śmieciami, które wytwarzają pracę,
I koniec z wszystkimi decydentami – kretynami.

Dla wszystkich, którzy śpiewają i tańczą, głośne „na zdrowie!”,
Prorokom zagłady wysyłamy drwiny,
Naszym przyjaciółkom i kochankom stawiamy browary,
I wszystkim, którzy tu są, życzymy dnia wolnego od strachu.

Tak więc tego 1 maja wszyscy powinniśmy rzec,
Że zwyciężymy albo przegramy,
Albo, stawiając sprawę inaczej,
Nie przemęczajmy się, ale weźmy, co nam się należy.

Dzień Prawa/USA

A jednak majowe święto było zawsze niepokojącym dniem w Ameryce; niektórzy chcieli o nim zapomnieć. W 1939 roku w Pensylwanii ogłoszono „dzień amerykanizmu”. W 1947 Kongres zadeklarował, że będzie to „dzień lojalności”. Jednak te próby ukrywania znaczenia tego dnia nigdy się nie powiodły. Jak mawiają Wobblies: „My nie zapominamy nigdy”.

Podobnie było w 1958, gdy za namową Charlesa Rhyne’a ogłoszono 1 maja „Dniem Prawa/USA”. W efekcie politycy zdobyli kolejną okazję do bombardowania społeczeństwa Zimną Wojną i głoszenia własnych cnót. Na przykład senator Javits wziął głęboki historyczny oddech w maju 1960, twierdząc, że idee amerykańskie były najwyższymi „kiedykolwiek propagowanymi, od zarania cywilizacji”. Gubernator Rockefeller z Nowego Jorku od razu przeszedł do rzeczy, mówiąc, że tradycyjne święto majowe „graniczy ze zdradą”. Jako aktywność zarezerwowaną dla tego dnia, senator Wiley rekomendował, żeby ludzie czytali Księgi Ustaw. W kazaniu „O posłuszeństwie wobec władzy” 1 maja 1960 kapelan Senatu był święcie przekonany, że po raz pierwszy w XX wieku poruszono ten temat. Przypomniał ludziom słowa wyryte w sądzie w Worcester w stanie Massachusetts: „Wolność jest posłuszeństwem wobec prawa”. Powiedział, że Bóg jest „wszelkim prawem” i zaproponował, żebyśmy odśpiewali psalm „Uczyń mnie niewolnikiem, o Panie, a wtedy będę wolny”. Skarżył się, że programy telewizyjne wyśmiewały gliniarzy i mężów. Powiedział, że bóg stał się nazbyt macierzyński.

Pod hipokryzją takiej gadaniny (w czasie, gdy Senat odrzucał jurysdykcję Trybunału Światowego), ukrywały się oznaki buntu w kuchniach. Oprócz wyraźnych zimnowojennych wydźwięków, patriarchalne półtony były niezbędnym elementem muzyki Dnia Prawa. Rzeczywiście, próbowała ona zagłuszyć zarówno nić czerwoną, jak i zieloną. Ci, którzy codziennie stawiają czoła prawu i porządkowi – prawnicy i porządkowi – także muszą pilnować swoich interesów.

Wśród prawników są konserwatyści i są liberałowie; są oni ogólnie rzecz biorąc ideologami. W Dniu Prawa 1964 przewodniczący izby adwokackiej w Connecticut napisał odezwę przeciwko demonstrującym w obronie praw obywatelskich, „skorumpowanym” związkom zawodowym, „nieletnim przestępcom” i Liz Taylor! William O. Douglas, z drugiej strony, w Dniu Prawa 1962 przestrzegał, że kopiowaniem brytyjskiego imperializmu i wspierał ruchy niepodległościowe i Korpusy Pokoju, mówiąc „Potrzebujemy Michigan w Nigerii, Kalifornii w Kongu, Kolumbii w Iranie”, co się ziściło, przynajmniej sądząc po napisach, które widnieją na podkoszulkach na całym świecie. Ani konserwatyści, ani liberałowie nie twierdzili natomiast, że to powinno być święto dla prawników, ani nie opowiadali się za ośmiogodzinnym dniem pracy dla pracowników aparatu prawnego. W Bostonie jedynie New England School of Law, Law and Justice Program na Uniwersytecie Massachusetts i College of Public and Community Service obchodzą czerwone i zielone.

Wśród wykonawców rozkazów (policji) Dzień Prawa również nie jest wielkim świętem. A jednak policja, mężczyźni i kobiety, w całych Stanach Zjednoczonych zawdzięczają wiele 1 maja i bostońskiej policji. Faktem jest, że ponad 1000 bostońskich mężczyzn w niebieskich mundurach straciło pracę po stłumieniu przez Calvina Coolidge’a strajku policji Bostonu w 1919. Tego lata mieli kupę roboty wcześniej, podczas 1 maja. Jednocześnie wywalczyli trwałe korzyści: niewielki wzrost wynagrodzeń (300 dolarów rocznie), krótszy czas pracy (73-90 godzin tygodniowo dotąd było normą) i – co najważniejsze – bezpłatne mundury!

Zakończenie

Gdzie jest czerwień i zieleń dziś? Czy jest w „Czerwonej książeczce” Mao, albo w „Zielonej książeczce” pułkownika Kaddafiego? Częściowo być może tak. Leigh Hunt, angielski eseista XIX-wieczny, napisał, że 1 maja jest „zjednoczeniem dwóch najlepszych rzeczy na świecie, miłości natury i miłości wzajemnej”. Z pewnością, takie zielone zjednoczenie jest możliwe, ponieważ wszyscy możemy je sobie wyobrazić, a wiemy, że wszystko, co stało się rzeczywistością teraz, kiedyś było jedynie w sferze wyobraźni. Równie pewne, że związek ten zrealizować można tylko poprzez czerwoną walkę, ponieważ – jak mówią trenerzy aerobiku – nie ma efektów bez bólu, albo – nie ma marzeń bez odpowiedzialności, kołaczy bez pracy, zieleni bez czerwieni.

Dzieci kiedyś obchodziły 1 maja. Myślę, że szkoły przestały ich do tego zachęcać, gdy wprowadzono Dzień Prawa, ale nie jestem pewien. Korespondentka z East Arlington w stanie Massachusetts pod koniec lat 40., donosiła: „W każdą sobotę maja grupy 10-30 dzieci wszędzie ubierały się w roślinne kostiumy (kapelusze, koszule itd.); zbieraliśmy kosze kwiatów i paradowaliśmy po ulicach (aż zabrakło nam kwiatów!). Przez cały czas skandowaliśmy ‘Majowe święto, majowe święto, rah, rah, rah!’. Wybierano lidera, ale nie pamiętam jak (prawdopodobnie poprzez wyliczankę). Następnie paradowaliśmy do Stawu Szpiegów na skraju centrum przy Lake Street i mieliśmy piknik lunchowy”. Ta korespondentka uczy teraz w przedszkolu. „W ostatnich latach” – ciągnie dalej – „zawsze przystrajałam Majowy Słup dla mojej klasy przedszkolnej (właściwie to oni przygotowują dekoracje) i tańczyliśmy wokół niego. To zawsze przyciągało uwagę starszych dzieci”.

Najlepszym sposobem żeby dowiedzieć się więcej jest udział w pierwszomajowych aktywnościach i rozmowa z sąsiadami. Skorzystajcie ze zbiorów prasy w Waszych bibliotekach, porozmawiajcie z nauczycielami i zachęćcie ludzi do rozmowy o ich dzieciństwie, ich strajkach i warunkach pracy – to też dobre sposoby. Dla tych, którzy chcieliby przeczytać coś więcej, załączam kilka sugestii:

William Adelman, HAYMARKET REVISITED (Illinois Labor History Society, 1976);
Charles Francis Adams, THREE EPISODES IN MASSACHUSETTS HISTORY (1894);
William Bradford, HISTORY OF PLYMOUTH PLANTATION 1620-1647;
Jeremy Brecher, Strike! (1972);
R. Chambers, THE BOOK OF DAYS: A MISCELLANY OF POPULAR ANTIQUITIES (1864);
Henry David, THE HISTORY OF THE HAYMARKET AFFAIR (1936);
J.G. Frazer, THE GOLDEN BOUGH: A STUDY OF COMPARATIVE RELIGION (1890);
James R. Green and Hugh Donahue, BOSTON'S WORKERS: A LABOR HISTORY (The Public Library, 1979);
Jane Hatch, THE AMERICAN BOOK OF DAYS (1976);
William Hone, THE EVERY-DAY BOOK (1824);
Thomas Morton, THE NEW ENGLISH CANAAN (1637);
Edward Thompson, THE MAKING OF THE ENGLISH WORKING CLASS (1963);
Aleander Trachtenberg, THE HISTORY OF MAY DAY (1947);
Midnight Notes, THE WORK/ENERGY CRISIS AND THE APOCALYPSE (1981).

Przełożył: Łukasz Moll

Tekst ukazał się pierwotnie w 1986 roku jako pamflet, był przedrukowywany przy różnych okazjach, a niedawno wszedł do pierwszomajowej kolekcji Petera Linebaugha – „The Incomplete, True, Authentic, and Wonderful History of May Day” (PM Press 2016).