Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Maciej Mikulewicz - Nasz mały stan wojenny

Słoneczne jesienne popołudnie w jednej z tych wciąż zadrzewionych, przyjemnych jeżyckich uliczek. Sporadycznie przejeżdżające samochody zatrzymują się, by przepuścić pojedynczych, przechodzących Poznaniaków. Nagle w tle rozlega się długi gwizd, a na środek jezdni wybiega chłopak w czarnej bluzie z kapturem. Biegnie przed siebie. Goni go kilku funkcjonariuszy policji w białych kaskach, niektórzy uzbrojeni w pałki...

„Prawo umiera [...] umiera prasa i cały inwentarz pojęć” „Buch”, Kopyt/Kowalski

Słoneczne jesienne popołudnie w jednej z tych wciąż zadrzewionych jeżyckich uliczek. Sporadycznie przejeżdżające samochody zatrzymują się, by przepuścić pojedynczych Poznaniaków. Nagle w tle rozlega się długi gwizd, a na środek jezdni wbiega chłopak w czarnej bluzie. Goni go kilku funkcjonariuszy policji w białych kaskach, niektórzy z pałkami, w czarnych kamizelkach bojowych oddziałów prewencji. Po kilku sekundach pojawia się pędzący kilkudziesięcioosobowy tłum, z którego w wielu miejscach błyskają kaski. Samochody stają, przechodnie porzucają swoje sprawy i zszokowani kręcą głowami szukając kamer. „Osz kurwa! Stan wojenny!” – mówi ktoś, ale poza odgłosem butów uderzających o chodnik, panuje cisza. Ta dziwna grupa zwalnia na małym skrzyżowaniu. Wszyscy rozglądają się, zwłaszcza policjanci, którzy bardzo starają się zbijać w większe grupki. Wtem zza kolejnego rogu słychać krzyk. „Biją go!” – odzywa się głos i ginie w tupocie stóp...

***

Poznań pogrąża się w długach, a jego przyszłość zaplanowana jest co najwyżej do Euro 2012. Mistrzostw, które z pewnością wygramy, a nagrodą, jak wszystkim wiadomo, będzie anulowanie grzechów, świństw i długów (także karcianych), które naród, posiadający tę wspaniałą jedenastkę, zdążył już narobić. Nic dziwnego, że do tego czasu pożyczamy na potęgę, inwestujemy w stadiony i uśmiechamy się do Słońca...

Niestety w międzyczasie pojawiają się głosy krytyczne. Rozbrzmiewa alarm kryzysu zaufania. Trwają poszukiwania metod udowodnienia zgorzkniałym wyborcom, że władza jest jednak skuteczna. W końcu, zaklinając się na prawo i lewo, że w tej sytuacji „bronić trzeba zwłaszcza najsłabszych” postanowiono zrobić porządek z największym od lat zagrożeniem – z menelstwem!

Alkohol, brud, agresja i wyciąganie ręki po cudze już niedługo mają budzić nas ze snu. Dobrotliwy Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych zmarszczył swoje zbiorowe czoło i... zarządził eksmisje.

Eksmisji stało się zadość

Nikt spośród krzykaczy próbujących przekonać w sieci „lewaków” do płacenia za swoich „uciśnionych” najwyraźniej nie spróbował spojrzeć w twarz tej zmorze, którą wyrzuca się na bruk. Takim stworem okazało się być małżeństwo o nazwisku Jencz z kamienicy przy ulicy Dąbrowskiego.

Nie dość, że nie pijacy, to na dodatek lubiani przez sąsiadów. Nie tylko, że nie leniwi, to tragicznie wytrwali w swoich wysiłkach o przeżycie. Dosłownie, ponieważ kobieta eksmitowana 25 października jest od wielu lat chora na raka, który spowodował, między innymi, trwałe inwalidztwo. Jej mąż, który przez całą dobę opiekuje się chorą żoną, pomimo swoich starań nie mógł znaleźć pracy. Oboje od lat bezskutecznie ubiegali się o lokal socjalny, ale zawsze im odmawiano, ponieważ byli w zbyt dobrej, zdaniem urzędników, sytuacji materialnej.

Mimo obecności członków Federacji Anarchistycznej i równie licznej grupy mieszkańców Jeżyc, nie udało się zapobiec eksmisji. Około 60 funkcjonariuszy policji otoczyło budynek i zablokowało wszystkie wejścia. Przechodnie, kiedy tylko dowiadywali się jaki jest cel pikiety, nie kryli oburzenia na decyzję komornika i spektakularne wsparcie policji. Eksmisję przeprowadzono wbrew orzeczeniu lekarskiemu, które jej zabraniało. Mediów oraz świadków, którzy mają prawo asystować przy eksmisji nie wpuszczono do środka, aresztując przy okazji jednego z nich.

Nie ma więc wideo, na którym chorej, biorącej morfinę robi się zastrzyk uspokajający. Nie ma zdjęć tego, jak do zaparkowanej na podwórku karetki wnosi się omdlewającą kobietę. Nie ma nagrania pokazującego, jak za wychudzonym mężczyzną pomagającym komornikowi liczyć swój dobytek chodzi dwóch osiłków gotowych do bójki. Małżeństwo przeniesiono do Miejskiego Centrum Interwencji Kryzysowej w Chybach. Gdzie się wyniosą stamtąd, nie wiadomo.

*  *  *

Póki co, gonitwa demonstrantów z policją nie skończyła się bójką. Tego dnia policja zatrzymała łącznie trzy osoby biorące udział w blokadzie. Ja zaś zastanawiam się jak szybko taki konflikt może eskalować? Czy byłoby coś dziwnego w tym, żeby ci, którzy jedną ręką wynagradzają cierpienia represjonowanym w PRL-u opozycjonistom, drugą podpierali rodzący się na nowo aparat represji?  Kryzys ekonomiczny będzie się najprawdopodobniej rozwijał nadal i wraz z nim narastać zaczną, ogromne już dzisiaj, nierówności i tylko budżety służb mundurowych nie powinny być zagrożone. Nie ma w tych pytaniach nic dziwnego, podobnie jak w przypuszczeniu, że za kilkadziesiąt lat znowu wypłacać będzie trzeba rekompensatę za czyjeś złamane życie.