Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Jean-Paul Engélibert - Jak Michael K stawał się niedostrzegalnym. „Literatura mniejsza” i opór

Serdecznie zachęcamy do lektury kolejnego rozdziału z książki "Wielcy artyści ucieczek", pod redakcją Piotra Jakubowskiego i Małgorzaty Jankowskiej *http://www.ha.art.pl/wydawnictwo/zapowiedzi/3065-wielcy-artysci-ucieczek). Przypominamy, że "Praktyka Teoretyczna" objęła nad nią swój matronat.



Jean-Paul Engélibert

Université Michel de Montaigne Bordeaux 3


Jak Michael K stawał się niedostrzegalnym.

„Literatura mniejsza” i opór

Akcja opublikowanej w 1983 roku powieści Życie i czasy Michaela K rozgrywa się w RPA w czasie fikcyjnej rewolucji, która, choć ostatecznie się nie wydarzyła, to jednak na początku tamtej dekady była całkiem możliwa. Uznaje się często, że ucieczka tytułowego bohatera i poszukiwanie schronienia na położonej na sawannie farmie stanowią próbę uniknięcia zaangażowania w konflikt. Uniknięcia nie w potocznym rozumieniu tego słowa, która oznaczałoby po prostu ucieczkę przed skutkami walk, lecz w znaczeniu pewnej bardzo odpowiedzialnej decyzji – implikującej prawdziwą odwagę – polegającej na odmowie opowiedzenia się po jednej ze stron konfliktu, by zamiast tego walczyć o utrzymanie warunków niezbędnych do powrotu do „normalnego” życia w bliżej nieznanej przyszłości, gdy rewolucja – lub „wojna”, jak chce tekst powieści – się zakończy ((Zob. L. Wright, Writing „Out of All the Camps”, New York – London 2006, s. 87.)) . Takie interpretacje podkreślają etyczny i polityczny wymiar powieści. Opierają się na myśli Michaela, którą narrator wyraża w następujący sposób: „Dostatecznie wielu ludzi poszło na wojnę, mówiąc, że na ogródki przyjdzie czasy, kiedy wojna się skończy; a przecież ktoś musi pozostać w tyle i nie dać umrzeć ogródkom, choćby samej idei ogródka. Bo gdy raz się zerwie tę nić, ziemia stwardnieje i zapomni o swoich dzieciach” ((J.M. Coetzee, Życie i czasy Michaela K, przeł. M. Konikowska, „Znak”, Kraków 2010, s. 128. Dalej w tekście jako MK.)) .

Ta myśl jest zasadnicza dla ekonomii powieści, co też czytelnicy od razu dostrzegli: sformułowanie „idea uprawiania ogrodu” wykorzystane zostało przez Nadine Gordimer w tytule recenzji Michela K, która ukazała się kilka miesięcy po publikacji powieści i do dziś jest często cytowana. Przywołując ową myśl tutaj, nie chcę się do niej odnosić krytycznie, lecz raczej połączyć z filozofią Gillesa Deleuze’a i Félixa Guattariego, z którą zaskakująco współbrzmi. Dotąd bowiem rzadko podkreślano zbieżność pytań stawianych przez powieść Coetzee z propozycjami rozwiniętymi przez francuskich autorów w książce o Kafce, Kafka. Pour une littérature mineure, a przede wszystkim w Mille plateaux ((G. Deleuze i F. Guattari, Kafka. Pour une littérature mineure, Paris 1975; oraz Mille plateaux, Paris 1980.)) . Chodzi mi w szczególności o słynne pojęcie „stawania się”, którego najbardziej ekstremalną formą jest „stawanie się niedostrzegalnym” [devenir imperceptible]. Wydaje się, że sam Coetzee nigdy jakoś szczególnie nie interesował się myślą Deleuze’a i Guattariego. W jego pismach znajdujemy zaledwie jedno odwołanie do artykułu Deleuze’a, i to do tekstu krytycznoliterackiego, który nie ma istotnego znaczenia z filozoficznego punktu widzenia ((To odwołanie do Deleuze’a znajduje się w książce Białe pisarstwo. O literackiej kulturze Ameryki Południowej, przeł. D. Żukowski, Kraków 2009. W przypisie dziesiątym na stronie 196 Coetzee cytuje komentarz Deleuze’a do Bestii ludzkiej Zoli (La Bête humaine. Introduction, w: Zola, red. C. Becker, Paryż 1972).)) . A gdy zapytać pisarza o Deleuze’a koncepcję „literatury mniejszej”, unika odpowiedzi, jak zobaczymy poniżej.

Jednak okoliczności pojawienia się koncepcji „literatury mniejszej”, jak i kreślona przez nią perspektywa polityczna, nie pozostają bez związku z filozoficznymi implikacjami Życia i czasów Michaela K. Te właśnie związki chciałbym wskazać – zarówno na płaszczyźnie krytycznoliterackiej, jak i teoretycznej. W pierwszym przypadku chodzi więc o wykazanie, w jaki sposób rodzi się konwergencja powieści i myśli filozoficznej przy udziale wspólnego intertekstu, w tym przypadku Kafki, stanowiącego punkt wyjścia zarówno dla Deleuze’a i Guattariego, jak i dla Coetzee. W drugim zaś – o porównanie dwóch momentów historycznych, których zestawienie nie jest oczywiste, a mimo to narzuca się każdemu, kto chce dzisiaj w Europie czytać dzieło napisane w czasach apartheidu, południowoafrykańskiego reżimu, który skończył się ponad dwadzieścia lat temu. W tym kontekście główna hipoteza mojego artykułu jest następująca: lektura Michaela K w świetle Milles plateaux Deleuze’a i Guattariego będzie pomocą dla czytelnika, który zastanawia się, co zrobić z powieścią Coetzee dzisiaj.

Coetzee, Deleuze i Guattari

Kafkowski intertekst Życia i czasów Michaela K jest dobrze znany ((Derek Attridge przypomina, że podkreślali to już pierwsi komentatorzy powieści. Zob. D. Attridge, Przeciw alegorii, przeł. P. Jakubowski, w: Wielcy artyści ucieczek, red. P. Jakubowski, M. Jankowska, Ha!art, Kraków 2013.)) . Patrząc na całość dzieła Coetzee, stwierdzić można zainteresowanie południowoafrykańskiego autora także innymi tekstami Kafki ((Zob. P. Merivale, Audibles Palimpsests: Coetzee’s Kafka, w: Critical Perspectives on J. M. Coetzee, red. G. Huggan i S. Watson, London 1996, s. 152-167; oraz po francusku: P. Pachet, La communauté des hommes et des bêtes, „Europe” 2006, nr 923, s. 113-121; T. Samoyault, L’animal n’est jamais inhumain: Coetzee et l’écriture du mal, „Europe” 2006, nr 926-927, s. 65-76; J.-P. Engélibert, Portrait de l’artiste en vieux singe. J. M. Coetzee, Kafka et le problème du réalisme, w: Sillage de Kafka, red. P. Zard, Paryż 2007, s. 147-162; C. Coquio, Comme un chien. Coetzee et Kafka, w: J. M. Coetzee et la littérature européenne. Ecrire contre la barbarie, red. J.-P. Engélibert, Rennes, 2007, s. 89-106.)) . Dwa lata przed wydaniem swojej powieści Coetzee opublikował długi artykuł krytycznoliteracki poświęcony nieukończonej noweli Kafki Schron ((J.M. Coetzee, Czas, czas gramatyczny i aspekt w „The Burrow” Kafki, przeł. M. Król, w: Punkty nawigacyjne. Eseje i wywiady, red. D. Attwell, Kraków, 2011, s. 295-330.)) . Można przypuszczać, że tekst ten powstawał w tym samym czasie, co powieść.

Nawet jeśli tak było, wciąż musimy odpowiedzieć na pytanie o związek między powieścią Coetzee a tekstami Deleuze’a i Guattariego, które ani razu nie są tam cytowane. Przede wszystkim dzieła tych trzech autorów powstały w tym samym czasie. Książka o Kafce, w której pojęcie „literatury mniejszej” zostało po raz pierwszy opracowane teoretycznie, została opublikowana w 1975 roku, a Mille plateaux – gdzie „to, co mniejsze” [le mineur] stało się osobną koncepcją filozoficzną – w 1980. Samo to określenie nigdy nie pojawia się u Coetzee. Nie chodzi mi więc o odniesienie Życia i czasów Michaela K do tego pojęcia tak, jakby Coetzee napisał powieść z tezą; przeciwnie: nie ma znaczenia fakt, czy je znał, czy nie. Chodzi przede wszystkim o wskazanie pewnego horyzontu literackiego, kontekstu historycznego i strategii pisarskiej wspólnych dla problematyki „tego, co mniejsze” i powieści.

Horyzont ten jest polityczny: obaj francuscy filozofowie nadają literaturze taki właśnie wymiar. Jest to jedna z cech, przy pomocy których definiują, od 1975 roku, „literaturę mniejszą”: literaturę, która interesuje się jednostką jedynie sub specie communitatis: „To, co jednostkowe, na tyle jest niepomijalne, niezbędne i wzięte pod lupę, na ile rozgrywa się w tym zupełnie inna historia” ((G. Deleuze i F. Guattari, Kafka, dz. cyt., s. 30.)) . Literatura „mniejsza” nie rozpatruje jednostki z perspektywy jakiejś psychologii, nie bada tajemnic subiektywności, ale szuka połączenia historii zbiorowej z pojedynczym losem, zgłębia wnętrze o tyle, o ile wspólnota je określa lub zakłóca, bada świadomość, jeśli odbijają się w niej konflikty społeczne. To właśnie dzieje się w powieści Coetzee. Michael jest dziwną postacią, wobec której czytelnik zawsze zachowuje dystans. Derek Attridge wykazał, że Coetzee przedstawia Michaela z zewnątrz, w narracji trzecioosobowej (oraz pierwszoosobowej prowadzonej przez inną postać – lekarza), która unika mowy pozornie zależnej i monologu wewnętrznego, i która przypomina ciągle – za pomocą formuł takich jak „he thought”, „he said to himself” – że pozostajemy poza świadomością bohatera ((Derek Attridge, dz. cyt.)) . Wnętrze Michaela jest poza zasięgiem czytelnika: powieść ukazuje nam je na tyle, na ile rozgrywa się w nim „zupełnie inna historia”. Jak wiemy, w powieści poprzez postać Michaela ujawniają się okropieństwa rewolucji. Powieść zyskuje wymiar polityczny nie ze względu na hipotetyczne „zaangażowanie” lub opowiedzenie się po jednej ze stron, ale poprzez ciągłą odmowę zajęcia stanowiska, i z tej zewnętrznej perspektywy opisuje sytuację dwóch stron konfliktu.

Kontekst odsyła do „zablokowanej” historii. Deleuze i Guattari tworzą pojęcie „literatury mniejszej” w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, kiedy zimna wojna wchodzi w decydujący moment. Maj ‘68 jest już daleko. Francuscy intelektualiści odkrywają prawdziwą naturę reżimów w ZSRR i Chinach. Sartre’owskie zaangażowanie odchodzi do lamusa. Maoizm okazuje się intelektualnym impasem. Na prawicy „nowi filozofowie” kreują postać medialnego „fast thinkera” – intelektualisty, który wartko wypowiada się w mediach na aktualne tematy – strasząc widmem „totalitaryzmu”. Poszukująca nowych form aktywności lewica powołuje się często na myśl Michela Foucaulta. Pogrzebawszy rewolucyjne nadzieje, historia wkracza w ślepą uliczkę, jest zablokowana. Intelektualiści, których największym pragnieniem jest wstrząśnięcie Francją i resztą bogatego, pogrążonego w apatii świata, szukają pilnie wyjścia z tej sytuacji ((Krótki artykuł Deleuze'a i Guattariego, Mai'68 n'a pas eu lieu [Maj 68 się nie odbył], napisany niewiele później, porusza ten problem stwierdzając, że „społeczeństwo francuskie wykazało radykalną niemożność przemiany subiektywności w zbiorowość, tak jak postulował Maj'68. Jak w takim razie mogłoby przeprowadzić transformację ekonomiczną w dzisiejszych «lewicowych» warunkach? Społeczeństwo nie było w stanie niczego ludziom zaproponować: ani w dziedzinie edukacji, ani pracy. Wszystko, co nowe, zostało zepchnięte na margines bądź ośmieszone. Mieszkańcy Longwy [centrum przemysłowe w północno-wschodniej Francji - przyp. tłum.] żyją wciąż z produkcji stali, mleczarze z hodowli krów, itd. Cóż zresztą innego mieliby robić, skoro wszelkie tworzenie nowej egzystencji, nowej zbiorowej subiektywności, zostało zmiażdżone przez przeciwników Maja 68, zarówno na lewicy, jak i na prawicy? Dotyczy to nawet niezależnej radiofonii. Potencjał za każdym razem został zablokowany”; „Les Nouvelles”, 3-9.05.1984. Artykuł dostępny on-line: http://www.revue-chimeres.fr/drupal_chimeres/?q=node/87 [dostęp 21.07.2012].)) . Owa zatrzymana historia, z którą należy zerwać, nie różni się zasadniczo od historii opisywanej przez Coetzee. Poczynając od W sercu kraju po Mistrza z Petersburga południowoafrykański pisarz przedstawia, książka po książce, owo zaprzeczenie historii, jakim był apartheid, skostniały i niereformowalny reżim odporny na wszelkie próby obalenia go. Reżim ów przypomina właściwości czasu [gramatycznego], które Coetzee na początku lat osiemdziesiątych dostrzegł w Schronie. Analizując czas [gramatyczny] i tryb w opowiadaniu Kafki, Coetzee pokazuje, że czas [fizykalny] właściwie tam nie upływa, lecz każda kolejna chwila „wskakuje” niejako w następną. W ten sposób wszystko wydarza się przypadkowo, nie sposób nic przewidzieć. Opowiadanie narzuca czytelnikowi niepokojące doświadczenie czystego oczekiwania, które Coetzee nazywa „eschatologicznym”, cytując fragment Dziennika Kafki: „Rozstrzygający moment ludzkiego rozwoju jest nieustanny. Zatem owe rewolucyjne ruchy w sferze duchowości, które deklarują, że wszystko, co było przed nimi, jest nieważne, mają rację, że nic jeszcze się nie wydarzyło” ((F. Kafka, Gessamelte Werke, cyt. za: J.M. Coetzee, Czas, czas gramatyczny…, dz. cyt., s. 328; zob. także komentarz do tego artykułu pióra C. Coquio, dz. cyt., s. 95-96.)) . Jest to czas zatrzymany, który prowadzi do uznania abstrakcyjnej i nieprawdopodobnej rewolucji za Zbawienie. Mimo różnych kontekstów, pojęcie czasu, rozwinięte przez Coetzee na podstawie Kafki, nie pozostaje bez związku z analizą momentu historycznego, jakiej dokonują w tych samych latach Deleuze i Guattari.

Tak więc nieprzypadkowo francuscy filozofowie z jednej strony i południowoafrykański pisarz z drugiej interesują się Kafką. Kafka wskazuje wszystkim trzem pewną strategię pisania, i to ona pozwala czytać Michaela K jako utwór należący do „literatury mniejszej”. Dawid Attwell sugerował to już w wywiadzie przeprowadzonymz J. M. Coetzee:

Powinno być możliwe – podobnie jak to czynią Gilles Deleuze i Félix Guattari […] – przeanalizowanie tego, czym jest alienacja. Użyłem [we wcześniejszym pytaniu – przyp. tłum.] tego terminu w bardzo konkretnym znaczeniu. Nie tylko jako określenia miejsca, miejsca marginalizacji, lecz także jako pewnej praktyki, praktyki, która sprawia, że mówi się zarazem w ramach dominującej kultury lub „głównego” języka i do nich w kategoriach, których dominująca kultura nie może od razu zasymilować. Wyzwanie literatury z marginesu polega na tym, że zmienia ona reguły gry ((J.M. Coetzee, Punkty nawigacyjne, dz. cyt., s. 283-284. [Autor cytuje fragment pytania, jakie Attwell stawia Coetzee – przyp. tłum.].)) .

W cytowanym fragmencie Dawid Attwell precyzuje znaczenie użytego we wcześniejszym pytaniu słowa „alienacja”, do którego Coetzee nie odniósł się w swojej odpowiedzi. Termin ten, w rozumieniu Attwella, nie odsyła do koncepcji marksistowskiej, ale do „stawania się”: poruszenia dokonywanego w języku „większym” przez literaturę „mniejszą”. Uściślenie sensu pytania poprzez odwołanie do książki Deleuze’a i Guattariego świadczy o tym, że Attwell miał na myśli właśnie owo wewnętrzne zerwanie, pęknięcie, które zmienia zasady gry w „kulturze dominującej” i powoduje w niej nieodwracalne zmiany. Mimo sięgnięcia po termin „alienacja”, który nie należy do słownika pojęć Deleuze’a, Attwell rozumie je w znaczeniu, jakie nadałby mu francuski filozof. Coetzee podziela ten punkt widzenia:

Nie mam nic przeciwko temu, by myśleć o alienacji nie tylko jako o pozycji, lecz także jako o praktyce. Z tego punktu widzenia alienacja jest strategią, jaka pozostaje do dyspozycji pisarzy od połowy XVIII wieku – strategią na usługach sceptycyzmu. Wzdragam się natomiast przed potocznym rozumieniem alienacji jako stanu, stanu odcięcia się nie tylko od zbioru społecznie dominujących opinii, lecz także od znaczącego życia codziennego (jest to zawarte implicitew Marksowskiej relacji na temat robotnika, który traci kontakt z wytworem swoich rąk), a nawet – w staroświeckim, psychologicznym znaczeniu tego terminu – od siebie samego. Alienacja równa się szaleństwu, a przynajmniej zranieniu. Sztuka staje się prywatnym sposobem wyalienowanego artysty na to, by brak i nieszczęście obrócić na swoją korzyść ((Tamże, s. 285.)) .

Odpowiedź pisarza nie wyjaśnia pochodzenia tego pojęcia, ale jest klarowna: rozważając problem wyłącznie pod kątem strategii literackiej, „alienacja” otwiera drogę dla „sceptycyzmu”, który pozwala literaturze zachować znaczenie polityczne. Literatura przestaje być prywatną sprawą pozbawionego przenikliwości pisarza, staje się zaś świadomie wybranym sposobem nadawania dziełu znaczenia społecznego. Odnajdujemy tu ścisłe relacje „tego, co jednostkowe” z polityką, a jest to jedna z trzech cech, które, obok „deterytorializacji” języka i wspólnoty wypowiadania w ograniczonej przestrzeni społecznej, definiują literaturę „mniejszą” ((G. Deleuze, F. Guattari, Kafka, dz. cyt., s. 29-33.)) . Nawet jeśli Coetzee nie cytuje wprost Deleuze’a i Guattariego, to jego myśl podziela zasadnicze elementy ich koncepcji, uznającej stosunek sił oraz konieczność przemyślenia go na nowo w sposób niedialektyczny. Strategia „sceptycyzmu” to nic innego jak opór wobec dyskursu władzy (lub jej przeciwników), który można nazwać „mniejszym” w znaczeniu, jakie nadano temu pojęciu w Mille plateaux.

To właśnie w tej książce, dokładniej niż w pracy poświęconej Kafce, Deleuze i Guattari definiują pojęcie „tego, co mniejsze” i jego przeciwieństwo – „to, co większe” [la majorité]. „To, co większe”, wprowadza stałe relacje między jednostkami, zakłada niezmienny wzorzec konstruowania jakiejś hierarchii, podczas gdy „to, co mniejsze”, nie jest trwałym stanem, ale „stawaniem się lub procesem”, który pozwala narodowi, grupie społecznej lub jednostce wyrwać się spod prawa większości. Dlatego też „to, co mniejsze” i „to, co większe” nie pozostają w relacji zwykłej opozycji strukturalnej czy też dialektycznej: „to, co mniejsze”, pojawia się w ramach „tego, co większe”, by pociągnąć je ku „nierozerwalnej i asymetrycznej wspólnocie stawania się” ((G. Deleuze, F. Guattari, Mille plateaux, dz. cyt., s. 357.)) . Mniejszość językowa nie tworzy więc od razu „tego, co mniejsze” w sensie nadanym temu pojęciu przez Deleuze’a i Guattariego: musi raczej stać się tym, redefiniując swój stosunek do większości – „Żydzi sami w sobie muszą stać-się-Żydami”, piszą francuscy filozofowie ((Tamże.)) . Mniejszość językowa nie staje się owym „mniejszym” w opozycji do większości, ale dzięki uchyleniu się od jej wpływów – gdy przestaje być wspólnotą definiującą się w relacji do większości – rozsadza tę wspólnotę i tworzy nową, pozostającą w ciągłym procesie stawania się, której większość nie jest już w stanie rozpoznać, a wtedy przestaje być większością. „To, co mniejsze”, nie zastępuje „tego, co większe”, by stworzyć nową hierarchię przez prostą zamianę określeń, ale niweczy wszelkie hierarchie, znosząc wzorzec, w odniesieniu do którego definiowana jest każda hierarchia. Na tym polega strategia „alienacji” w służbie „sceptycyzmu”. Nie bierzemy pod uwagę „pozycji”, jaką zajmuje pisarz (perspektywa utrwalająca i strukturalistyczna), ani jego oporu (perspektywa dialektyczna, która wiąże się z ryzykiem pojmowania autora w kategoriach „alienacji” w sensie marksistowskim), ale jego strategię. W wywiadzie z Attwellem Coetzee wyraża ten sam podwójny sprzeciw, co Deleuze i Guattari. W konsekwencji wyraża też tę samą afirmację. Strategia pisarza polega na uczynieniu z Michaela K bohatera „mniejszościowego”.

Bohater mniejszościowy

Okazuje się, że milczenie i post Michaela wciągają „większość” w proces, w którym ona się zatraca. Myślę tu o drugim narratorze powieści: lekarzu obozowym, który opiekując się Michaelem, stara się zrozumieć tego dziwnego człowieka. Oszpecony przez zajęczą wargę Michael sprawia wrażenie niedorozwiniętego umysłowo. Gdy przywieziono go do szpitala, niemal umierał z głodu (ważył zaledwie czterdzieści kilogramów). Zdawał się nie wiedzieć nic o rozgrywającej się w kraju wojnie. Zatrzymano go pod zarzutem uprawiania ogródka, który miał służyć partyzantom. W szpitalu pacjent nie przestaje pościć, odmawia wyjawienia swych sekretów, w końcu zaś – ucieka. Lekarz musi więc sam rozwiązać zagadkę, którą stanowi Michael. Rozmyślania prowadzą go do sformułowania niemożliwej do zweryfikowania (z jego punktu widzenia) hipotezy. Może uczynić to jedynie czytelnik, konfrontując ją ze swoją wiedzą. Rozmawiając z nieobecnym Michaelem, lekarz wspomina jego szczególne zachowanie w obozie:

Z upływem czasu zacząłem pomału dostrzegać oryginalność twojego oporu. Ani nie byłeś bohaterem, ani go nie udawałeś, nawet bohatera głodówki. W gruncie rzeczy wcale się nie opierałeś. Kiedy kazaliśmy ci skoczyć, skoczyłeś. Gdy kazaliśmy ci skoczyć drugi raz, skoczyłeś znowu. Ale kiedy kazaliśmy ci skoczyć po raz trzeci, nie posłuchałeś, tylko padłeś jak długi; wówczas zobaczyliśmy wszyscy, zobaczyli nawet ci najbardziej zatwardziali z nas, że zawiodłeś, bo wyczerpałeś wszystkie zasoby posłuszeństwa […].Wolę nadal miałeś ustępliwą, ciało jednak żądało własnego pokarmu i żadnego innego [MK, s. 192].

Lekarz jest w tym momencie najbliższy prawdy o Michaelu, którego paradoksalny „opór” nie oznacza świadomego nieposłuszeństwa, ale fizyczną wręcz niezdolność do podporządkowania się. Post Michaela K przypomina zarówno zachowanie tytułowego Głodomora z opowiadania Kafki, jak i Bartleby’ego w zakończeniu noweli Melville’a. Podobnie jak Bartleby, Michael nie realizuje żadnej woli, ucieka od niej i wyzwala się z ludzkich więzi opartych na potrzebie dominacji. Problem, przed którym stawia swoje otoczenie, nie wynika z jego woli, ale z ciała: ciała, które stało się nieludzkie podczas samotnego pobytu Michaela na sawannie. Uprawiając w samotności ogród – z miłości do ogrodnictwa, a nie sympatii do partyzantów, jak niesłusznie podejrzewają niezdolni go zrozumieć żołnierze – K zaczął stawać się zwierzęciem. Jest to radykalny gest oporu, polegający na odmowie uczestnictwa, a mający na celu wyłączenie się z czasu historycznego zablokowanego przez wojnę.

Podczas pobytu na farmie Michael jest porównywany do mrówki, jaszczurki, małego ptaka, kreta czy dżdżownicy. Porównania i metafory mnożą się: wyrażają proces stawania się zwierzęciem, nie zaś chęć identyfikowania się z danym gatunkiem. Chodzi o zapomnienie ludzkiego ciała i zbliżenie się do ziemi, czyli stanie się niedostrzegalnym: „Uważał się nie za coś ciężkiego, co pozostawia za sobą ślady, lecz najwyżej za pyłek na powierzchni ziemi nazbyt głęboko uśpionej, by zauważyć draśnięcie mrówczej nogi, zgrzyt szczęk motyla, wirowanie kurzu” [MK*, s. 106-107; MK, s. 115]. W cytowanym fragmencie Michael znajduje się poza społeczeństwem i historią. Farma jest opuszczona: sielankowy krajobraz wolny jest od dziedzictwa Burów, więc stanowi dogodne miejsce do wyzwolenia się z ograniczeń świata społecznego. Michael nie prowadzi farmy, ale uprawia mały skrawek ziemi pośród dziczejących na powrót obszarów. Posiada już tylko resztki świadomości i wyzbywa się wszelkich określeń tożsamościowych. Cóż w takim razie z perspektywą polityczną powieści? „Stawanie się niedostrzegalnym”, którego „immanentnym kresem” jest, zdaniem Deleuze’a i Guattariego, stawanie-się-zwierzęciem [devenirs-animaux], polega na tym, by:

Zredukować się do abstrakcyjnej linii, do konturu, tak, aby znaleźć swą strefę nieodróżniania się od innych konturów i wejść w ten sposób w ich jestestwo niczym w nieosobowość stwórcy. Jesteśmy wówczas jak ziele: cały świat uczyniliśmy jakimś stawaniem się, połączeniami, ponieważ usunęliśmy z siebie wszystko, co przeszkadzało nam wśliznąć się pomiędzy rzeczy i wzrastać pośród nich ((G. Deleuze i F. Guattari, Mille plateaux, dz. cyt., s. 343-344.)) .

Można odnieść wrażenie, że powyższy fragment opisuje Michaela K. Jednocząc się z ziemią, bohater powieści Coetzee rezygnuje z wszelkiej tożsamości, wszelkiej świadomości i spoistości [épaisseur]. Nie jest już ani podmiotem, ani osobą, ani nawet substancją. Staje się tym, co Deleuze i Guattari nazywają jestestwem [heccéité]: bytem, który definiuje się jedynie poprzez „układ ruchu i spoczynku między molekułami i cząstkami, moc przyciągania lub bycia przyciąganym” ((Tamże, s. 318.)) , jednostką zarazem „niedostrzegalną (nie-organiczną)”, „nierozróżnialną (nie-znaczącą)” i „bezosobową (nie-subiektywną)” ((Tamże, s. 342.)) . Tym właśnie staje się Michael, gdy rezygnuje z mieszkania w budynkach opuszczonej farmy i przenosi się do nory w pobliżu swojego kawałka ziemi, w której może ukryć się niczym zwierzę. Jest niedostrzegalny nie dlatego, że się ukrywa, ale dlatego, że przemienia się w nie-organiczny „pył”. Jest nierozróżnialny, ponieważ nie tyle nie odróżnia się od ziemi, w której żyje, ile, przeciwnie, chce stanowić jej część, stać się nieistotną cząstką sawanny, która rozpływa się w krajobrazie. Jest wreszcie nieosobowy, ponieważ stawanie się zakłada, że człowiek postrzega siebie już nie w kategoriach osoby, podmiotu, a nawet ciała, lecz jako jakikolwiek element przestrzeni, bez planów, perspektyw, funkcji czy intencji, który cieszy się życiem „poza zasięgiem zegara i kalendarza” [MK, s. 135]. Czas zostaje zwrócony samemu sobie i niejako oczyszczony przez nieobecność rewolucji:

Lecz przede wszystkim, gdy lato chyliło się ku końcowi, uczył się kochać bezczynność – bezczynność pojmowaną już nie jako chwile wolności ukradkiem odebrane przymusowej pracy, nie jako potajemne kradzieże, którymi człowiek się rozkoszował, przykucnięty przed klombem, z gracką dyndającą u palców, lecz jako poddawanie się czasowi, płynącemu z wolna, niczym oliwa, powierzchnią ziemi od horyzontu po horyzont, omywającemu ciało, krążącemu pod pachami i w kroczu, muskającemu powieki [MK, s. 134-135].

Dlatego też Michael przenosi się do nory, malutkiej szczeliny, elementarnego schronienia, którego wejście zakryte jest jedynie kamieniami i wymieszaną z trocinami gliną. „Niech będzie byle jaki, prowizoryczny – takie schronienie porzucę z lekkim sercem” [MK, s. 119]. – stwierdza bohater powieści Coetzee. Nie jest to nawet żadna konstrukcja, ale naturalna jama, dziura, której Michael nie musiał wykopać, ale jedynie przystosować do swoich potrzeb, i w której wystarczyło się schować. Słowa opisujące schronienie Michaela potwierdzają naturalny charakter miejsca: hole [dziura], cave [jaskinia], burrow [nora, jama], home in the earth [dom w ziemi]… Powróciwszy do natury, w „naturalnym” schronie, Michael może uciec od historii. Z nadejściem zimy zaczyna zapadać w sen. Przesypiał „całe cykle niebieskie” [MK, s. 138] i „wynurzał się na jawę niepewny, czy przespał dzień, tydzień, czy miesiąc” [MK, s. 139]. W ten sposób ucieka przed wojną:

Raz czy dwa razy tamten inny czas, w którym trwała wojna, przypominał o swoim istnieniu, gdy pod niebem śmigały myśliwce. Prócz tego jednak K żył poza zasięgiem zegara i kalendarza, w szczęśliwie zapomnianym kącie, pół na jawie, pół we śnie. Jak pasożyt drzemiący w kiszkach – myślał – jak jaszczurka pod kamieniem [MK, s. 135].

Stawanie się niedostrzegalnym pozwoliło Michaelowi zbiec przed historią. Wojna już go nie dotyczy. Wyzwolił się spod jej wpływu i doznaje w swojej samotni na sawannie niezrównanego spełnienia: „Czuł głęboką fizyczną radość. […] Potrafiłby chyba fruwać; potrafiłby być jednocześnie ciałem i duchem” [MK, s. 120].

Ale to nie wystarcza. Gdyby powieść zakończyła się w tym momencie, nie otwierałaby perspektywy politycznej. Aby to szczególne doświadczenie nabrało społecznego sensu, lekarz z obozu musi przejąć narrację i opisać to, co zobaczył. Analizuje on zachowanie swojego dziwnego pacjenta i zaczyna odczuwać do niego sympatię. Znajduje metafory zbliżone do tych z pierwszej części powieści, opisując nowo przybyłego do obozu jako „mały twardy kamień, ledwo świadom swojego otoczenia, zatopiony w samym sobie, we własnym życiu wewnętrznym” [MK, s. 158]. Uważa się za „przyjaciela” Michaela i próbuje nadać „znaczenie” jego decyzji o wycofaniu się z życia społecznego. Wyraża je w fragmencie napisanym w formie listu do Michaela: „tylko ja [uważam cię] za ludzką duszą wyrastającą ponad klasyfikację i nie dorastającą dno nich, duszę nietkniętą przez doktrynę, nietkniętą przez historię” [MK, s. 178]. Lekarz nie tylko wyraża stawanie się swego pacjenta przy pomocy słów przypominających te z pierwszej opowieści, ale on sam jest owym stawaniem się objęty. Gdy Michael ucieka z obozu, lekarz udaje się na poszukiwania pacjenta, ale dość szybko zaczyna stawiać sobie pytanie, czy, zamiast dalej pracować, nie powinien raczej iść na plażę. Odkrywa, że szef obozu chce podać się do dymisji; dyscyplina w obozie rozluźnia się, żołnierze coraz mniej wierzą w sensowność wojny. Michael stawił opór, pozostał poza logiką konfrontacji, wytyczył szczególną linię ucieczki. Pociągnął za sobą tego, kto się nim zaopiekował i kogo zaintrygował jego „opór”. Obóz przestał być czymś oczywistym: absolutna wolność Michaela zauważona zostaje przez lekarza. Wszyscy usiłują uwolnić się od historii. W scenie kończącej rozdział lekarz wyobraża sobie, że ucieka razem z Michaelem i podąża za nim przez noc, w pewnym oddaleniu, jak za przewodnikiem. Mimowolnie postawa Michaela stała się polityczna, ponieważ stała się zbiorowa.

Paradoksalnie, to właśnie wycofując się z historii, aby stać-się-zwierzęcym, niedostrzegalnym, pyłem pustyni, Michael wprawia historię ponownie w ruch. Pociąga za sobą narratora, szukającego ukrytego sensu swojej postaci, który, poprzez własną narrację, zbliża się do analogicznego „stawania się”. Michael „przesunął” tym samym problem historii. W powieści W sercu kraju Magda cierpiała z powodu zatrzymanego czasu, który wpisał RPA w kolonialne stosunki społeczne. Nie była w stanie wyzwolić się spod ojcowskiej władzy. Michael zaś – który nie miał ojca i nie urodził się na farmie, lecz w mieście, i nie był pierwotnie bohaterem sielankowej opowieści, ale mógł się nim stać – uwalnia się od wojny. Uczestnicy konfliktu poruszeni są, wbrew sobie, niespotykaną formą oporu prostaczka: Tak jak wojskowy lekarz podążający za Michaelem we śnie, tak wszyscy oni muszą zmienić swój sposób rozumienia wojny. Wyznaczona przez Michaela linia ucieczki sprawia, że muszą zmienić zajmowaną pozycję: nie chodzi o to, by stanąć po którejś stronie, ale by nie być po żadnej z nich. Opuszczając miasto i wybierając życie na sawannie, Michael przeprowadza „deterytorializację”, której nie mogła dokończyć Magda. Upodabnia się w ten sposób do innych bohaterów Coetzee: młodej dziewczyny z Czekając na barbarzyńców, Piętaszka z Foe.

Tak więc można czytać powieści Coetzee, napisane w czasach apartheidu, odwołując się do pojęcia „literatury mniejszej”. Zestawienie takiego pojmowania literatury, zrodzonego z filozoficznej lektury Kafki, z dziełem Coetzee, które wiele Kafce zawdzięcza, nie wynika jedynie ze wspólnego intertekstu. Wywodzi się ono z samego gestu odrzucenia literatury ograniczającej się do sfery prywatnej na rzecz literatury, która rozpatruje to, co jednostkowe, w kontekście tego, co zbiorowe, czy też, inaczej mówiąc, wspólnotę w jej jednostkowych przejawach. Wywodzi się z historycznego okresu, gdy zarówno w RPA, jak i w Europie Zachodniej odczuwano zatrzymanie historii i niemożność obalenia reżimów, które co prawda różniły się od siebie, ale wydawały się tak samo nienaruszalne. Wywodzi się wreszcie z odwołania do tej samej strategii, która polega na kroczeniu obok wydarzeń, na przyjęciu obcego spojrzenia na świat, spojrzenia zwierząt, wariatów lub głupców, aby inaczej odczuwać rzeczywistość i odkryć to, co każdy ma przed oczami, a czego nie potrafi dostrzec. Jeśli czytanie Coetzee razem z Deleuze’m i Guattarim ma dzisiaj sens, to dlatego, że w 2012 roku historia Europy wydaje się jeszcze bardziej zablokowana niż w roku 1983, a jej instytucje są jeszcze bardziej niereformowalne. Dwadzieścia pięć lat po upadku rasistowskiego reżimu w RPA książka Coetzee wpisuje się w nowy kontekst i może być czytana nie tylko jako powieść o apartheidzie, którą bez wątpienia była, ale także jako powieść o stawaniu się, która mogłaby nauczyć nas, na czym polega prawdziwy „opór” ((Artykuł ten nawiązuje do mojej książki i poszerza niektóre jej fragmenty: Aux avant-postes du progrès. Essai sur l’œuvre de J.M. Coetzee, Limoges 2003, s. 44-53. [Tłumacz i redaktorzy pragną serdecznie podziękować dr Katarzynie Thiel-Jańczuk za cenne wskazówki i krytyczne uwagi przy tworzeniu i redagowaniu przekładu].)) .


przeł. Jędrzej Pawlicki