Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Ignacy Jóźwiak - Upodmiotowienie, utowarowienie, etniczność…

Na polski rynek księgarski trafił pierwszy polski przekład „duetu” Comaroffów. Ewentualna dyskusja nad trafnością takiego wyboru (spośród bogatego dorobku autorów) wykracza poza ramy recenzji Etniczności sp. z o.o. Dość wspomnieć, że jest to jedna z ostatnich publikacji książkowych C&C (wydanie polskie ukazuje się raptem dwa lata po publikacji angielskiego oryginału). Rynek polskojęzycznej literatury z zakresu nauk społecznych rzadko bywa równie „na bieżąco” z międzynarodowymi publikacjami.

Czym jest Etniczność sp. z o. o.?

 

C&C zastanawiają się nad problemem „opłacalności” przynależności do określonego ludu, narodu, grupy etnicznej. Zauważają, że tożsamością można posługiwać się jak marką, że może być ona po prostu narzędziem do zarabiania pieniędzy. Proces ten rzadko kiedy przebiega bezkonfliktowo – zagadnienia takie, jak kryterium przynależności do grupy, które może stanowić o udziale w zyskach lub prawie do uruchamiania przedsiębiorstw, a także innych działań o zastrzeżonym dla danej grupy profilu; prawo do ziemi i jej bogactw naturalnych (złóż minerałów, cennych gatunków roślin), terenów atrakcyjnych dla turystów – mogą stać się zarzewiem konfliktu.

Autorzy posługują się  przykładami z RPA (w której od lat prowadzą badania), Stanów Zjednoczonych oraz innych krajów i kontynentów, sięgając nie tylko do opracowań naukowych, ale również do prasy, telewizji, portali internetowych. Kasyna w USA, kopalnie metali w RPA czy otwarte dla turystów parki narodowe to przede wszystkim miliardowe zyski. „Rdzenność”, „plemienność” czy „lokalność” mogą się opłacać, co polscy czytelnicy znać mogą z autopsji (boje o oscypki, mody na „etno-design” i wiele innych geograficznie nam bliskich przykładów). Nie generalizując, przyjrzyjmy się, czym właściwie jest Etniczność sp. z o.o.

Tłumacz przełożył tytułowe Ethnicity Inc. jako Etniczność sp. z o. o. Dla polskiego czytelnika skrót ten jest zrozumiały i posiada klarowne konotacje: kojarzy się z zyskiem, przedsiębiorstwem, przedsiębiorczością. To translatorskie posunięcie jest o tyle uzasadnione, że angielski skrót „inc[orporated]” nie ma swojego odpowiednika w języku polskim. Według najprostszej definicji spółka z ograniczoną odpowiedzialnością [limited liability company] to „popularna spółka kapitałowa, która może być utworzona przez jedną albo więcej osób w każdym celu prawnie dopuszczalnym ((http://msp.money.pl/wiadomosci/prawop/artykul/spolka;z;ograniczona;odpowiedzialnoscia,180,0,210356.html)) ”. Za skrótem „inc.” stoją słowa incorporation oraz incorporated, które oznaczają wcielenie, włączenie oraz nadanie osobowości prawnej. W ekonomii odnosi się to do powstania nowej korporacji (a więc bytu posiadającego formę prawną), funkcjonowania i łączenia dużych firm i grup kapitałowyc ((http://www.investopedia.com/terms/i/incorporate.asp#axzz1qVfBhiZK; http://www.entrepreneur.com/encyclopedia/term/82210.html)) . „Inc.” oznacza więc większą siłę przebicia na rynku, a „inkorporacja” – wcielenie w jego mechanizmy.

W oryginale autorzy konsekwentnie używają pojęcia incorporation of identity oraz incorporation of ethnicity. W polskim przekładzie terminy te tłumaczone są różnie w zależności od kontekstu, w którym się pojawiają, co nie znaczy że tłumacz oddał je źle (np. „sformalizowana tożsamość”, „etniczność wprowadzona do obiegu gospodarczego”). Proponuję jednak odczytać angielskie pojęcie, jego polskie przekłady i konteksty występowania jako „wcielenie”. Uzyskujemy w ten sposób wcieloną tożsamość, która rozciąga się na nowe grupy i w wyniku „inkorporacji” wykracza poza tradycyjną wspólnotę ((J. L. Comaroff, J. Comaroff, Etniczność sp. z o. o., tłum. W. Usakiewicz, Kraków 2011 11; )) . Utowarowiona i wcielona w ramy nowoczesnego marketingu, prawa podaży i popytu etniczność przybiera formę etnotowaru. „Nic sobie nie robiąc z utartych poglądów na temat ceny i wartości, czerpie swoją atrakcyjność z tego, że wyda się opierać zwykłej racjonalności ekonomicznej” ((Tamże, s. 29)) . Wcielona etniczność wystawia na sprzedaż kulturę zredukowaną do łatwo przyswajalnego, konwencjonalnego przekazu, a skrywany pod maską „tubylczości” i „egzotyki” konflikt lokalnych społeczności z lokalnymi elitami przybiera na sile ((Tamże, s. 20-21)) . Wcieleniu etniczności i tożsamości jako towaru i marki towarzyszy również poddanie się międzynarodowemu reżymowi prawnemu. Wcielona etnicznośc i etnotowary podlegają fetyszyzacji dyskursu prawnego, co z kolei znajduje swój wyraz w relacjach z prawnych batalii toczonych przez etnokorporacje z rządami, konkurencyjnymi firmami (zarówno „etno-” jak i „zwyczajnymi”) o prawa do ziemi, eksploatacji, odwołania do określonej symboliki w ramach tworzenia marki etc. Pozaeuropejska etniczność i „plemienna” tożsamość zostają wcielone do globalnej sieci powiązań jako pełnoprawni aktorzy.

Etniczność wcielona w globalny rynek

 

Przyjrzyjmy się zatem kilku omawianym przez Comaroffów przykładom, zaczynając od RPA i południowoafrykańskiego ludu Bafokengów, którzy poprzez legalny zakup farm od lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku byli posiadaczami ziemi, na której w latach dwudziestych dwudziestego wieku odkryto bogate złoża metali. Koncesja na ich wydobycie wymagała zgody rządu, który pośredniczył w negocjacjach z „krajowcami”. Poważniejsze problemy zaczęły się dopiero sześćdziesiąt lat później, kiedy w związku z rozwojem technologii wydobywczych i wzrostem popytu na światowych rynkach doszło do zwiększenia wydobycia minerałów.  Rozpoczął się wtedy konflikt pomiędzy plemieniem (którego władca Edward Lebone Molotlegi I był posiadaczem, z ramienia ludu, 25% udziałów firmy Bafokeng Minerals), firmą górniczą Implats a władzami bantustanu. Sąd zakwestionował prawo Bafokengów do ziemi, przyznając ją prezydentowi i rządowi bantustanu Bophuthatswana. W międzyczasie doszło do stłumionej przez władze RPA próby przewrotu politycznego na tym terytorium. Oskarżany przez władze centralne o podżeganie do buntu, król Bafokengów zbiegł z kraju, a władze bantustanu podpisały niekorzystną dla plemienia umowę, po której rozpętała się „iście bizantyjska” wojna prawna ((Tamże, s. 127)) .

Boje te toczyły się na tle schyłku apartheidu, drugiego udanego powstania przeciwko Mangope, powrotu i śmierci monarchy oraz fuzji Impali z dużą brytyjską firmą Lonrho. […] w 1999 roku osiągnięto wreszcie porozumienie. Stwierdzono w nim, że Bafokengowie otrzymają z operacji we wszystkich miejscach 22 procent opodatkowanego dochodu, […] uzyskają milion udziałów w Impala Platinum Holdings, wartych w sumie 100 milionów randów, a ponadto będą mogli mianować jednego członka zarządu firmy ((Tamże, s. 127)) .

Oprócz Bafokeng Minerals powstawać zaczęły takie podmioty jak Bafokeng Civil Works, Bafokeng Brick and Tile, Bafokeng Chrome, centrum handlowe Bafokeng Plaza i inne ((Dociekliwych czytelników zachęcam do wpisania hasła „Bafokeng” w wyszukiwarkę internetową.)) . Działalność korporacji Bafokeng nie ogranicza się jednak do RPA i kontynentu afrykańskiego:

W kwietniu [2005] firma Royal Bafokeng Finance kupiła 10 procent SA Eagle Insurance od Zurich Financial Services, wielonarodowej firmy z siedzibą w Szwajcarii; w sierpniu Bafokeng przejął 20 procent Astraparku, drugiego co do wielkości południowoafrykańskiego przedsiębiorstwa w branży opakowań [...], w październiku zakupił firmę obsługującą górnictwo Fraser Alexander, działającą na południu Afryki i w Chile (…) Najpierw Bafokeng wziął w posiadanie 28 procent MB Technologies, konglomeratu IT. Tydzień później Royal Bafokeng Finances […] kupił ponad 27 procent Senwes, dużego sprzedawcy nasion […]. Były też inne interesy. Nasz spis daleki jest od kompletności ((Tamże, s. 129-130)) .

Przenieśmy się zatem na kontynent północnoamerykański. Powstała w wyniku luk prawnych tendencja do otwierania kasyn na terenach należących do rdzennych Amerykanów znalazła swoją ostateczną regulację w „ustawie o grach hazardowych na terenach indiańskich” z 1988 roku. Tę branżę etnobiznesu obsługują takie twory jak np. California Nations Indian Gaming Association.

Nie ulega wątpliwości, że zróżnicowanie może wytworzyć zysk na bardzo rożne sposoby. Ci jednak, którzy uosabiają istotę zróżnicowania, często są zanadto przez nie zmarginalizowani, by mieć kontrolę nad jego potencjalną wartością rynkową. Z drugiej strony warunki dla „zagranicznych” inwestorów są często niezwykle sprzyjające, co przywodzi na myśl prowadzone bez żadnych zahamowań korsarstwo przedsiębiorstw kolonialnych. O mętności moralnej tego procederu lepiej nie wspominać. Tak więc w swoim specjalnym raporcie na temat indiańskich kasyn „Time” odnotował, że pokaźne majątki zgromadzone przez niektórych autochtonicznych przedsiębiorców bledną w porównaniu z bogactwem zebranym przez bynajmniej nieindiańskich protektorów, którzy zza kulis finansują te luksusowe przybytki hazardu. […] stąd takie firmy, jak Paragon Gaming LLC, „partnerzy”, którzy wprowadzili grupę Agustine Indian Cahuilla Mission w świat kasynowego kapitalizmu i pozują na szlachetny koncern, specjalizujący się w zawiązywaniu spółek z Rdzennymi Amerykanami […]. Jest też wiele podobnych firm. Zważywszy na nastroje sprzyjające prywatyzacji w Stanach Zjednoczonych, coraz większa akceptację dla odmienności jako podstawy do usankcjonowanego samostanowienia, a także powszechnie występujący pogląd, że działalność gospodarcza w rezerwatach jest poddana znikomemu nadzorowi prawnemu, kapitał ma wszelkie powody, by znajdować drogę na indiańskie ziemie. I tu wkraczają na scenę przysłowiowi lichwiarze. Kapitaliści zajmujący się innowacyjnymi przedsięwzięciami w ramach gospodarki tożsamościowej rdzennych Amerykanów to często gracze globalni, mający już doświadczenie w eksploatacji dwuznacznych moralnie branż na zderegulowanych, zetnicyzowanych rubieżach ((Tamże, s. 90-91)) .

Finansowi „ojcowie chrzestni” takich przedsiębiorstw, jak np. Lim Goh Tong ((Czytelników i czytelniczki zainteresowanych tą postacią autorzy odsyłają do Wikipedii, z której dowiadujemy się między innymi, że był on najbogatszym człowiekiem w Malezji, założycielem korporacji Genting Group zajmującej się turystyką, hazardem, rolnictwem, energetyką oraz wydobyciem ropy i gazu (zob. http://en.wikipedia.org/wiki/Lim_Goh_Tong).))  czy Sol Kerzner ((O Solu Kerznerze autorzy piszą, że jest „owiany złą sławą w Południowej Afryce”, Tamże s. 91, Wikipedia stwierdza, że jest to „południowoafrykański magnat biznesu” specjalizujący się w hotelarstwie (http://en.wikipedia.org/wiki/Sol_Kerzner). Na jego oficjalnej stronie (www.kerzner.com) znajdujemy fotografie uśmiechniętych ludzi na tle kompleksów hotelowych w „egzotycznych” sceneriach oraz deklarację, że firma dostarcza klientom „autentycznych przeżyć” z uwzględnieniem lokalnej specyfiki każdego z miejsc (http://www.kerzner.com/about-us/our-vision/).)) , mają swoje udziały w podobnych interesach w Malezji (gdzie działa jedno, za to dobrze prosperujące kasyno) i RPA (gdzie kasyna otwierano w tzw. homelands; „w owym czasie było to jedyne miejsce w morzu kalwińskiej pobożności, gdzie zezwalano na hazard, seks między ludźmi rożnych ras i miękką pornografię” – ((Tamże, s. 92)) ) z podobnym wykorzystaniem prawnych luk i przepisów o rdzennych ludach.

Wyspecjalizowane przedsiębiorstwa potrzebują więc przedstawicieli rdzennych ludów, dzięki którym mogą rozwijać swoją działalność, umożliwiając również prowadzenie interesów samym zainteresowanym, czy raczej osobom z tego grona wyselekcjonowanym. Dającego szanse na udział w zyskach etno-przedsiębiorstw „rdzennego”/„plemiennego”/„krajowego” pochodzenia trzeba odpowiednio dowieść:

Im bardziej określone etniczne grupy zmierzają w kierunku modelu korporacji działających dla zysku, tym bardziej warunki członkostwa stają się przedmiotem zainteresowania, regulacji i sporów […].  Im bardziej proces ten postępuje, tym większa jest skłonność grup do przekładania kwestii biologii, urodzenia i wspólnoty krwi nad społeczne i kulturowe kryteria [„genealogia”, „kompetencja cywilizacyjna”, „więzi społeczne”] przynależności ((Tamże, s. 82-84)) .

Kryteria krwi i DNA stają się tym ważniejsze, im bogatsza jest dana grupa. Dochody z prowadzonych przez rdzennych Amerykanów kasyn potrafią przekraczać 100 milionów dolarów zysku rocznie. Walka o wpływy i udziały jest także walką o uznanie za członków wspólnoty i odwrotnie. Kryterium krwi stało się zaś „obsesją” osób aktywnych w branży amerykańskiego etno-biznesu, dodatkowo napędzaną przez prywatne firmy zajmujące się badaniami DNA.

Nie trzeba jednak odwoływać się do przykładu „plemion”, aby ukazać wzajemny splot narodu, państwa (ideologii państwowo-narodowej), biznesu, a także polityki wyższego szczebla. Interesujący, choć zajmujący w książce niewiele miejsca, jest przykład Rosji i firmy Gazprom, jednego z dwóch (obok Exxon Mobil) największych dostawców energii na świecie, której 51% jest własnością Kremla (w latach 2002-2008 funkcję prezesa rady dyrektorów ((Tutaj należy niestety wskazać na niedopatrzenie zarówno autorów, jak i polskiego tłumacza. John i Jean Comaroffowie piszą: “The chairman of its board at the time of writing was Dimitri Medvedev”, zob. s. 132, co w polskim przekładzie brzmi „Prezesem zarządu w czasie pisania tej książki był wicepremier Dmitrij Miedwiediew”, J. L. Comaroff, J. Comaroff, Etniczność sp. z o. o., dz. cyt. s. 162). Otóż we wspomnianym okresie Miedwiediew był przewodniczącym Rady Dyrektorów [Board of Directors], nie zaś prezesem zarządu [management commitee] (za: gazprom.ru, wikipedia.org). Autorzy nie sprecyzowali więc, o jaką radę chodzi, tłumacz zaś „automatycznie” przełożył board jako „rada nadzorcza”.)) pełnił Dmitrij Miedwiediew). W samym fakcie, że państwo kontroluje wydobycie i dystrybucję gazu (czy w ogóle odgrywa rolę aktywnego gracza na rynku surowców) nie ma nic szczególnego. Gazprom to jednak coś więcej niż tylko państwowe przedsiębiorstwo czy energetyczny gigant. Firma stanowi element tożsamości narodowej i dumy z bycia Rosjaninem oraz, o czym często donoszą media, środek nacisku na inne państwa (przykład konfliktu gazowego z Ukrainą).

Narodowość sp. z o. o. [ethnicity inc.] nie tylko kultywuje poczucie odrodzonej dumy, lecz także otrzymuje emocjonalne poparcie takich tworów, jak Młodzieżowy Demokratyczny Ruch Antyfaszystowski „Nasi” […]. Jego kadry, jak słyszymy, widzą swoją przyszłość jeśli nie w samym rządzie, to w firmach będących własnością państwa, takich jak Gazprom […]. Łatwo więc przewidzieć, że kiedy Gazprom oznajmił zamiar przejęcia Centriki, firmy macierzystej British Gas, w Wielkiej Brytanii rozległy się głosy pełne niepokoju […]. Według jednego z szeroko upublicznianych i gorąco dyskutowanych punktów widzenia zamiary związane z Centricą stanowiły zagrożenie dla integralności narodowej i suwerenności gospodarczej Zjednoczonego Królestwa. W tym samym czasie miejscowe niepokoje podsyciło jeszcze to, że Rosnieft […] czyniła starania o wejście na londyńską giełdę. Funkcję prezesa jej zarządu ((W tym miejscu mamy do czynienia z niedopatrzeniem podobnym, jak w przypadku Gazpromu. „Prezes zarządu” to w oryginale the chair of its board of directors, nie zaś management committee.)), na co brytyjskie media skwapliwie zwracały uwagę, pełnił wiceszef kancelarii prezydenta Putina ((Tamże, s. 164)) .

Na drugim biegunie wcielonej etniczności/narodowości stawiają autorzy Wielką Brytanię, której głęboko osadzone w kulturze symbole (Manchester United, Rolls-Royce, Harrod’s, British Airport Authority) zostały wykupione przez zagraniczny kapitał. Wkroczenie „obcego” kapitału na rynek energetyczny wywołał więc pytanie o „granice leseferyzmu, przekładania zysku nad narodowość” ((Tamże, s. 165)) , podobnie zresztą jak w USA w przypadku aktywności firm pochodzących np. z Emiratów Arabskich lub Chin.

Między opisem a kontestacją

 

Ewentualne pytanie o granice rozwoju etno-inwestycji i etno-korporacji jest pytaniem o granice wzrostu gospodarczego i globalnej gospodarki kapitalistycznej. Tego pytania autorzy nie zadają, dużo miejsca poświęcają jednak zjawisku utowarowienia, pytają również o rolę neoliberalizmu w oficjalizacji tożsamości, o ofiary i beneficjentów tego systemu. Zajmują krytyczne stanowisko wobec upodmiotowienia przez utowarowienie, przestrzegając, że etnoprzedsiębiorczość może, chociaż nie musi, zaostrzyć wyzysk, przemoc i społeczne nierówności. Chociaż autorzy zajmują krytyczne stanowisko wobec neoliberalnej globalizacji i uprzemysłowienia kultury (odwołując się m.in. do prac Adorna, Benjamina, Rancière’a i Wallersteina), Etniczność sp. z o. o. trudno jednoznacznie odczytać jako krytykę stosunków społecznych albo tym bardziej polityczny manifest. Jest to przede wszystkim antropologiczna refleksja nad opisanymi zjawiskami, kierująca uwagę czytelnika na polityczne i ekonomiczne uwarunkowania, w jakich funkcjonują etniczność i kultura. Głos Comaroffów w debacie nad współczesną gospodarką, nawet jeżeli niejednoznaczny i „niewykrzyczany”, jest niewątpliwie głosem cennym, rozszerzającym krytykę neoliberalizmu o nowe argumenty, a polityczne odczytanie Etniczności…nie powinno dla nikogo stanowić problemu. Oddając, po raz ostatni, głos autorom:

Etniczność sp. z o. o. – w swej dojrzałej formie będąca projekcją przedsiębiorczego podmiotu neoliberalnego na płaszczyznę egzystencji zbiorowej – wyłania się ze swobodnej, labilnej dialektyki, kontrapunktowego współgrania oficjalizacji tożsamości i utowarowienia kultury […]. Krótko mówiąc, forma tej dialektyki może wszędzie być z grubsza podobna. Może też wykazywać takie typowe cechy […], jak obsesja przynależności i jej granic, udział kapitału z zewnątrz, […] związek przedsiębiorczości z etnogenezą, deklarowanie suwerenności wbrew państwu, założycielskie znaczenie terytorium oraz częste uciekanie się do wojny prawnej […]. Oprócz tego wspomniany proces zawsze jest podatny na interwencje systemów, instytucji i praktyk kapitalizmu, którego własna historia-w-teraźniejszości jest w budowie, oraz państwa, także podlegającego transformacji, kiedy jest wzywane do nakładania […] regulacji na Etniczność sp. z. o. o. ((Tamże, s. 172)) .

Wcielenie, by nie powiedzieć „wchłonięcie” etniczności i tradycji (z echami kolonializmu, antykolonialnych i antyapartheidowych walk w tle) przez światowe rynki jako ich nowego obszaru funkcjonowania przywodzi na myśl opisaną przez Różę Luksemburg (na którą Comaroffowie się nie powołują) skłonność kapitalizmu do przystosowywania się do nowych warunków, do czegoś, co Tadeusz Kowalik nazwał „wynajdywaniem nowych pastwisk” ((T. Kowalik, Akumulacja kapitału Róży Luksemburg, [w:] R. Luksemburg, Akumulacja kapitału, Warszawa 2011.)) . Etniczność, „wcielona” lub „z ograniczoną odpowiedzialnością”, zdaje się dobrze spełniać rolę takiego pastwiska, które z punktu widzenia rozwoju współczesnej gospodarki nie wydaje się aż takie nowe. Gra toczy się tu o surowce naturalne i ich eksploatację, eksport, spekulacje gruntami i hazard, a więc nic, czego nie znano by na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku, podobnie jak w dobie kolonialnej ekspansji i walki z nią.

We wstępie Comaroffowie podają przykłady wcielonej tożsamości [identity incorporated] ze Szkocji („Scotland the Brand”), której charakterystyczne logo (flaga i „podpis”) umieszczane jest na produktach, dokumentach i budynkach uczelni, placach budowy. Wątek ten nie jest kontynuowany na łamach książki, jednak w kontekście jej zawartości nasuwa się pytanie o to, czym jest Szkocja-jako-marka i czy przypadkiem za ową „szkockością” nie stoi inwestor z Malezji, Chin, Emiratów czy plemienia Bafokeng oraz pracownicy fizyczni np. z Polski czy Rumunii. Z własnych doświadczeń przywołać mogę przykład Danii, gdzie flaga i nazwa kraju widnieje na wielu produktach spożywczych, których „duńskość” często sprowadza się jedynie do miejsca opakowania.

W Polsce mamy do czynienia z certyfikatem „Dobre, bo polskie” i swojsko brzmiącymi nazwami supermarketów stawianymi za „niepolskie” pieniądze, przez firmy (nie)rozliczające się z podatków za granicą. Przykłady wcielonej narodowości na polskim gruncie (dla których uprawniony wydaje się Comaroffowski termin Narodowość Sp. z o. o.) możemy napotkać w (urynkowionych) spółkach skarbu państwa, przedsiębiorstwach prowadzonych przez zawodowych polityków i ich rodziny oraz medialnych aferach korupcyjnych i towarzyszących im komisjach śledczych, przypominających nam o powiązaniach biznesu i polityki.

Niniejsza recenzja pisana jest w okresie „wielkiego odliczania” do piłkarskich rozgrywek Euro 2012, które w mediach i na oficjalnych stronach internetowych przedstawiane są jako „promocja kraju”, „inwestycja” etc. Budowie stadionów i innych niezbędnych obiektów towarzyszyła atmosfera patriotycznego uniesienia oraz wizja miliardowych zysków dla kraju i jego obywateli. „Wyrokowano, że organizacja mistrzostw okaże się dla Polski ‘skokiem cywilizacyjnym’. Wymieniano cały szereg inwestycji o różnych charakterze, które – sugerowano – możliwe stają się tylko i wyłącznie dzięki Euro 2012” ((J. Urbański (2012), Euro 2012 – kryzysowe mistrzostwa, http://www.rozbrat.org/publicystyka/gospodarka/3038-euro-2012-kryzysowe-mistrzostwa )) . Owe wizje i uniesienia nie są jednak w stanie zagłuszyć krytyki całego kosztownego przedsięwzięcia, którego inwestycjom przysługują ulgi podatkowe, znaczna część ewentualnego zysku wycieka za granicę, zaś na placach budowy zarejestrowano przypadki łamania praw pracowniczych ((O strajku na budowie wrocławskiego stadionu: http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/546461,wroclaw-bunt-na-stadionie-co-na-to-max-boegl,id,t.html; Raport NIK na temat przygotowań do Euro 2012: http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-euro-2012.html Więcej o krytyce Euro 2012: www.10czerwca.eu/)) . Piłkarskie igrzyska odbywają się m.in. w Poznaniu, którego oficjalne motto-logo to „miasto know-how”. „Poznań – miasto know-how”, „Dobre, bo polskie”, „Scotland – the brand”, „Bafokeng Inc.” – “lista daleka jest od kompletności”.