Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Guy Standing – Najwyższy czas: prawo do podstawowego bezpieczeństwa dochodu (2)

8. Ku podstawowemu bezpieczeństwu dochodu ((Tekst ten jest tłumaczeniem drugiej części artykułu: G. Standing, About Time: Basic Income Security as a Right, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security as a Right. Europe and North America, London 2005, s. 1-40. Pierwsza część dostępna jest tutaj))

Zwolenniczki i zwolennicy dochodu podstawowego są zgodni, że największa trudność wiąże się ze sposobem jego wprowadzenia. W grę wchodzą kwestie kosztów, wyzwań administracyjnych, legitymacji politycznej oraz sposobu wygaszania innych systemów. Część odważnych osób popiera rozwiązanie w stylu wielkiego wybuchu – wprowadzenie pełnego dochodu podstawowego o świcie, dzień po wygranych wyborach. Większość jednak odkłada swoje utopijne wizje na bok i proponuje jedną z wersji stopniowego wdrażania tego rozwiązania.

Streścimy pokrótce preferowane opcje. Niektóre badaczki i niektórczy badacze wierzą, że pierwszym krokiem powinien być częściowy dochód podstawowy, tj. niewielka kwota wypłacana każdej jednostce w ramach przysługującego wszystkim prawa. Otwartą zwolenniczką tego rozwiązania była np. Mimi Parker ((H. Parker, Instead of the dole, London 1989.)) , wieloletnia członkini brytyjskiej grupy na rzecz dochodu podstawowego (pod jej różnymi nazwami) ((Na wypadek, gdyby ktokolwiek myślał, że dochód podstawowy jest wyłącznie „lewicową” propozycją, warto dodać, że Mimi była lojalną członkinią brytyjskiej Partii Konserwatywnej, podobnie jak jej patron sir Brandon Rhys Williams. On z kolei inspirację czerpał od swojej matki, która wiele lat wcześniej przekonywała do tego rozwiązania.)) . Kluczowym elementem częściowego dochodu podstawowego jest to, że nie zastępowałby on w pełni innych systemów minimalnego dochodu i transferów. Byłby jedynie skromną sumą wypłacaną wszystkim. Z czasem jego wysokość rosłaby, zastępując coraz większą część innych świadczeń państwowych. Część rzeczniczek i rzeczników tego rozwiązania uważa, że powinno być ono formą docelową, pozostała część opowiada się zaś za wprowadzeniem docelowo pełnego dochodu podstawowegow największej możliwej do utrzymania wysokości. Na tym stanowisku stoją m.in. Philippe Van Parijs ((P. Van Parijs. Real freedom for all: What (if anything) can justify capitalism?, Oxford 1995.)) oraz wielu innych członków i członkiń BIEN (choć sieć jest pod tym względem zróżnicowana).

Inną możliwością, która stanowi pragmatyczny krok w stronę ideału pełnego dochodu podstawowego, jest dochód partycypacyjny proponowany m.in. przez Tony'ego Atkinsona ((A.B. Atkinson, Public economics in action: The basic income/flat tax proposal, Oxford 1995; Tenże, The case for a participation income, „The Political Quartery”, vol. 67 Nr 1, styczeń-marzec 1996, s. 67-70.)) . Oznacza on wypłacanie dochodu podstawowego pod warunkiem, że jednostka zgadza się na wykonywanie pewnej aktywności lub pracy, najlepiej na rzecz „wspólnoty”. Ten pomysł łączy się często z pewnym wariantem „workfare”, jak choćby w pierwotnym stanowisku André Gorza ((Jego późniejsze poglądy zawarte są w: A. Gorz, Misère du present, richesse du possible, Paris 1997.)) .

Wariantem dochodu partycypacyjnego jest RMI (revenu minimum d'insertion), wprowadzony najpierw we Francji przez prezydenta François Mitteranda. Rozmaite wersje tego rozwiązania były rozważane lub nawet zostały wdrożone w różnych częściach Europy, w tym w kantonie Genewa, gdzie RMR (revenu minimum de reinsertion) był przedmiotem debaty od kilku lat, co omawia Andràs November ((A. November, Le revenu minimum sociale à Genève: douze ans de débats politiques, [w:] A. November, G. Standing, Un revenu de base pour chacun(e), Geneva 2002. Zob. także: E. Etienne, Vers un Revenu minimum...a Genève: expériences et perspectives, Mémoire de diplome, Lausanne 1998. Przegląd debat w kantonie Fryburg – zob.: B. Oberson, Les mesures d'insertion sociale dans le canton de Fribourg, [w:] A. November, G. Standing, Un revenu de base...)) .

Kolejnym podejściem jest po prostu ograniczanie konwencjonalnych przesłanek uprawnienia do świadczeń i form selekcji poprzez osłabianie ich aż do momentu, gdy ich zniesienie stanie się jedynie formalnością. Nie byłoby zaskoczeniem, gdyby okazało się, że większość zwolenniczek i zwolenników dochodu podstawowego w rzeczywistości preferuje tę drogę.

Inna możliwość to stopniowe wprowadzanie dochodu podstawowego poprzez zapewnienie go jedynie niektórym grupom społecznym, a następnie rozszerzanie na pozostałe, aż do momentu, gdy obejmie on całe społeczeństwo. Elementy tego pomysłu zawarte są w programach renda minima i bolsa escola w Brazylii oraz kilku innych częściach Ameryki Łacińskiej. W tym przypadku kobiety z dziećmi otrzymują dochód, o ile regularnie wysyłają swoje pociechy do szkoły ((W rzeczywistości było to zatem świadczenie warunkowane odpowiednim zachowaniem. Co istotne, Brazylia zgodnie z ustawą przyjętą w styczniu 2004 roku zobowiązała się do stopniowego wprowadzenia dochodu podstawowego „według uznania władzy wykonawczej, która zobowiązana jest uprzywilejowywać interes najbiedniejszej części ludności”. W tym samym roku wszedł w życie program Bolsa Família (który wchłonął wcześniejszy Bolsa Escola) – największy warunkowy program transferów socjalnych w Ameryce Łacińskiej. Żywione przez wielu przedstawicieli władz federalnych w owym czasie przekonanie, że Bolsa Família przekształci się automatycznie w dochód podstawowy okazało się błędne. Zdaniem ekspertów opierając się na selektywności i warunkowości program Bolsa Familia stał się raczej przeszkodą do wprowadzenia powszechnego i bezwarunkowego dochodu podstawowego, niż krokiem w jego kierunku. Więcej na ten temat, zob. L.Levinas, Brazil: The Lost Road to Citizen's Income, [w:] R. Lo Vuolo, Citizen's Income and Welfare Regimes in Latin America. From Cash Transfers to Rights, New York 2013, s. 29-49. [przyp. tłum.])) . Symboliczne kryterium dochodowe może pomóc w legitymizacji tej polityki, ale wiele jej orędowników i orędowniczek żywi nadzieję, że jak tylko zostanie ona wdrożona, można będzie rozszerzyć ją na inne grupy. Na takim stanowisku stoi senator Eduardo Suplicy z São Paulo ((E. Suplicy, Renda de cidadania. A sida e pela porta [Dochód obywatelski: wyjście prowadzi przez drzwi], São Paulo 2002.)). Wygląda na to, że wiele osób uczestniczących w debatach w Brazylii, w tym Cristovam Buarque – były gubernator Dystryktu Federalnego (Brasilii), ma podobne nastawienie ((O wydarzeniach w Brazylii mówili na Kongresie Lena Levinas, Marcelo Silva, Leonardo Basso, Fernando de Pinho i Eduardo Suplicy.)) .

Pewien wariant tego rozwiązania rozważano w RPA, gdzie emerytura obywatelska jest postrzegana jako zdecydowanie najbardziej udane narzędzie walki z ubóstwem w kraju. Wypłaca się ją zwykle czarnym mieszkańcom wsi, w większości starszym kobietom. Nominalnie przysługuje ona tylko spełniającym kryterium dochodowe, w rzeczywistości jednak wiąże się z minimalną warunkowością. Pojawiają się propozycje, by renta socjalna została rozszerzona na wszystkie grupy w społeczeństwie ((Zob. referaty Pietera le Roux, Michaela Samsona (i innych), Heidi Matisonn i Jeremy'ego Seekingsa, Haroona Bhorata i Guya Standinga (G. Standing, M. Samson (red.), A basic income grant for South Africa, Capetown 2003). Zob. także Raport Komisji ds. Kompleksowej Reformy Systemu Zabezpieczeń Społecznych [the Report of the Commission on the Comprehensive Reform of Social Security], Cape Town 2002.)) . Podobnym pomysłem jest zapewnienie dochodu podstawowego wszystkim „emerytom” i stopniowe obniżanie wieku, od którego przyznaje się grant. Tak z grubsza przedstawia się propozycja Marii Cruz-Saco dla Peru ((M. Cruz-Saco, A basic income policy for Peru: Can it work?, referat zaprezentowany na Dziewiątym Kongresie BIEN w Genewie w 2002 r.)) .

Jeszcze jednym z rozwiązań jest po prostu rozszerzenie świadczeń podatkowych poprzez uwzględnienie aktywności niezarobkowych przy ich przyznawaniu. Ma to miejsce w niektórych krajach – za przykład może służyć ulga opiekuńcza ((Chodzi tu o caregiver credit, które polega na korzystniejszym naliczaniu wysokości emerytur dla osób, które część czasu swojej zawodowej aktywności poświęciły na aktywność opiekuńczą. W tym aspekcie ta ostatnia jest więc dzięki temu uznana za równie istotną, jak praca zarobkowa. [przyp. tłum.])) w USA i wprowadzenie takich środków, jak ubezpieczenie pielęgnacyjne w Niemczech ((T. Funiciello, On a path to just distribution: The caregiver credit campaign, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security..., s. 359-363; M. Opielka, A care-worker allowance for Germany, [w:]Tamże, s. 365-379; M. Daly, Care work: The quest for security, Geneva 2002.)) . Jeżeli tylko opieka zostaje uznana za pracę, którą trzeba chronić i wynagradzać, droga jest otwarta.

Obywatele i rezydenci

Jedną z kwestii rozważanych przy okazji dyskusji o dochodzie podstawowym, zwłaszcza w odniesieniu do jego powszechności, jest to, czy każda jednostka w danym kraju powinna mieć do niego prawo. Krytycy argumentują, że ze względu na nieszczelne granice wprowadzenie hojnego dochodu podstawowego bez względu na obywatelstwo doprowadziłoby do masowej imigracji. Jeżeli istnieje konsensus w tej sprawie, to prawdopodobnie dotyczy on twierdzenia, że dochód podstawowy powinien być wypłacany wszystkim obywatelom i obywatelkom, a także legalnym rezydentom i rezydentkom, gdzie, zdaniem niektórych, legalna rezydentura powinna być przyznawana po kilku (dwóch lub pięciu) latach zamieszkania. Debata i propozycje w kwestii migrantów są złożone, chociaż większość osób w BIEN jest przekonana, że sprawy te nie stanowią nieprzekraczalnych przeszkód dla podstawowego bezpieczeństwa dochodu ((Na ten temat zob. R. Dore, The Liberal's dilemma: Immigration, social solidarity and basic income, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security..., s. 97-99; R. Pioch, Migration, citizenship and welfare state reform in Europe: Overcoming marginalization in segregated labour markets, [w:] Tamże, s. 83-95.)) .

9. Finansowanie dochodu podstawowego

Znalezienie optymalnej drogi finansowania dochodu podstawowego jest jednym z trudniejszych problemów dla osób wspierających ten projekt. Zaproponowano wiele pomysłowych sposobów – prawdopodobnie najbardziej popularnymi były podatki majątkowe i ekologiczne. W obu przypadkach chodziłoby jednak raczej o uzupełnienie już istniejących składek i podatków, wykorzystywanych do podnoszenia dochodu za pomocą konwencjonalnego zestawu transferów socjalnych. Wiele z tych transferów zostałoby w całości lub częściowo zastąpionych dochodem podstawowym ((Między innymi Eduardo Suplicy proponuje podatki ekologiczne i majątkowe jako źródło finansowania dochodu podstawowego w Brazylii.)) . Zdaniem brytyjskiej Grupy Badawczej na rzecz Dochodu Podstawowego (Basic Income Research Group), dochód podstawowy powinien

wygasić tak wiele ulg od podatku dochodowego od osób fizycznych i tak wiele istniejących, finansowanych przez państwo świadczeń pieniężnych, jak to tylko możliwe. Zastąpiłby je dochód podstawowy wypłacany automatycznie każdemu mężczyźnie, kobiecie i dziecku ((BIRG Bulletin, No.7 wiosna 1988, s. 1. BIRG stał się następnie Fundacją Dochodu Obywatelskiego (Citizen's Income Trust).)) .

Często sporządzając kosztorys dochodu podstawowego i szacując jego realną wysokość, przyjmowano „neutralność podatkową”, tj. założenie, że nie wprowadzi się żadnego nowego podatku ani nie podwyższy już istniejących. Oczywiście nie trzeba trzymać się tego rygorystycznego założenia, ponieważ nie istnieje coś takiego jak optymalna stawka podatku, podobnie jak nie istnieje optymalny poziom wydatków na zabezpieczenie społeczne.

Philippe Van Parijs ((P. Van Parijs. Real freedom for all...)) zaproponował wprowadzenie „podatku od miejsc pracy”, który pomógłby sfinansować dochód podstawowy. Wysunął tę propozycję na podstawie założenia, że w gospodarce rynkowej z przymusowym bezrobociem miejsca pracy są rzadkim „zasobem” ((Argument przeciwny – zob. G. Standing, Beyond the new paternalism...)) . Inne osoby wspierające ideę dochodu podstawowego sprzeciwiały się temu stanowisku.

Kolejnym popularnym sposobem sfinansowania części lub całości dochodu podstawowego jest tzw. podatek Tobina ((M. Silva, L. Basso, F. de Pinho, Tobin tax, minimum income and the eradication of famine in Brazil, referat przedstawiony na Dziewiątym Kongresie BIEN w Genewie we wrześniu 2002 r.)) . To narzędzie do walki z globalnym ubóstwem, którego tuż przed śmiercią wyparł się sam jej twórca, idea podatku nakładanego na transakcje walutowe wciąż podoba się wielu „dewelopmentalistom” ((Dewelopmentalizm – stanowisko w polityce gospodarczej zachęcające rządy krajów trzeciego świata do koncentracji na wzmacnianiu rynku wewnętrznego i ograniczaniu importu. [przyp. tłum.])) i stanowi potencjalne źródło funduszy finansujących minimalne zabezpieczenie dochodu.

Istnieje wreszcie podejście polegające na ustanowieniu pewnego rodzaju funduszu kapitałowego, który miałby inwestować i dystrybuować zyski w formie dochodu podstawowego, a wysokość tego ostatniego zależałaby od stopy zwrotu z inwestycji funduszu i ich wielkości. Mechanizm ten obrazuje Alaska Permanent Fund ((Analiza tego funduszu – S. Goldsmith, The Alaska Permanent Fund Dividend: An experiment in wealth distribution, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security..., s. 549-561.)) . W Brazylii, Eduardo Suplicy również zaproponował utworzenie Brazylijskiego Funduszu Obywatelskiego, który gromadziłby wpływy z podatków, koncesji na świadczenie usług publicznych i sprzedaży majątku, będące źródłem finansowania gwarantowanego dochodu minimalnego, którego wysokość rosłaby wraz z rozwojem funduszu.

Powyższe projekty, oparte na tworzeniu funduszy, są podobne do propozycji dywidendy społecznej przedstawianej od dawna w debatach wokół dochodu podstawowego. Jednym ze zwolenników demokracji ekonomicznej opartej właśnie na tym rozwiązaniu był James Meade, w szczególności w swojej Agathotopii. Dywidenda społeczna ma długi rodowód ((Jednym z ostatnich zwolenników jest John Roemer. Zob. także G. Standing, Beyond the new paternalism...; W. van Trier, Who Framed Social Dividend?, mimeo, Uniwesytet w Antwerpii 2002.)) . Najważniejsze z naszego punktu widzenia jest to, że wiele osób wspierających ideę dochodu podstawowego postrzega ją jako tę część strategii redystrybucyjnej, która promuje bezpieczeństwo dochodu, równość i dynamikę gospodarczą.

10. Dotacje kapitałowe kontra Dochód Obywatelski

...Stworzyć dla każdego narodu narodowy fundusz, z którego wypłacano by każdej osobie po ukończeniu dwudziestego pierwszego roku życia sumę 15 funtów szterlingów, aby umożliwić mu lub jej wejście w życie. Dodatkowo 10 funtów szterlingów rocznie do końca życia dla każdej osoby powyżej 50 roku życia, by zapewnić im starość bez nędzy i godne odejście ze świata.

Tom Paine, Agrarian Justice, 1795.

W ostatnich latach toczyła się debata wokół względnych zalet dotacji kapitałowych [capital grants] – jednorazowych wypłat dla każdej jednostki w pewnym momencie jej życia – oraz dochodu podstawowego. Pod wieloma względami nie ma między nimi istotnych różnic. Tom Paine jasno dostrzegał potrzebę obydwu. Idea dotacji kapitałowej była rozważana na poprzednich kongresach BIEN, w szczególności przez Bruce'a Ackermana na kongresie w Berlinie w 2000 r. oraz Edwina Morley-Fletchera w jego wystąpieniu otwierającym kongres w Amsterdamie w 1998 r. ((Główną pracą wysuwającą ten pomysł jest: B. Ackerman, A. Alstott, The stakeholder society, New Haven 1999. Zob. także E. Morley-Fletcher, Basic stock vs. basic income, otwierające wystąpienie na Kongresie BIEN w Amsterdamie 10-12 września 1998 r. Poprzednikiem obu był: R. Haveman, Starting even: An equal opportunity programme to combat the nation's new poverty, New York 1988.))

Tak zwane dotacje dla interesariuszy [stakeholding grant] lub dotacje kapitałowe, które należałoby nazwać Dotacją Osiągnięcia Pełnoletności (DOP), uzyskały dodatkowe znaczenie, gdy wprowadził je brytyjski rząd w formie tzw. „baby bond”. Można je określić jako DOP z pełnoletniością zdefiniowaną jako zarejestrowana data urodzenia ((Autorstwo pomysłu baby bond jest wciąż przedmiotem sporu. Zob. G. Kelly, R. Lissauer, Ownership for all, London 2000; D. Nissan, J. Le Grand, A capital idea: Start-up grants for young people, London 2000.)) . W tym artykule chciałbym uwydatnić różnice między DOP a Obywatelską Gwarancją Dochodu (OGD), podkreślając również, dlaczego w propozycji dywidendy społecznej powinno znaleźć się miejsce zarówno dla OGD, jak i pewnej formy dotacji kapitałowej. Pożądany wariant tej ostatniej byłby bliski czemuś, co moglibyśmy nazwać Wspólnotową Dotacją Kapitałową (WDK).

Dotacje kapitałowe i dochód podstawowy odwołują się do wspólnego dziedzictwa i zestawu celów, które można podsumować jako pragnienie poszerzenia prawdziwej wolności oraz wspierania bardziej egalitarnej formy kapitalizmu. Debata między popierającymi OGD i DOP niesie ze sobą zagrożenie przedstawienia obu propozycji jako przeciwstawnych, co byłoby niezgodne z intencjami obu spierających się stron. Zwolenniczka dochodu podstawowego dowodziłaby, że to rozwiązanie stanowi konieczny, choć niewystarczający składnik pakietu reform tworzących Dobre Społeczeństwo, podczas gdy DOP nie jest ani konieczne, ani wystarczające. Z kolei orędowniczka DOP mogłaby utrzymywać, że o ile żadne z tych rozwiązań nie byłoby wystarczające, DOP mogłaby być pomocna w zwiększaniu wolności ekonomicznej, zaś OGD jest nierealistyczna pod względem politycznym.

10.1 Spory wokół Obywatelskiej Gwarancji Dochodu

OGD byłaby dochodem podstawowym wypłacanym comiesięcznie każdej jednostce bez względu na jej stanowisko pracy, płeć, stan cywilny czy wiek, chociaż mniejsza kwota przysługiwałaby zapewne osobom uznanym za „dzieci”. Byłaby to równa kwota wypłacana każdej legalnej rezydentce oraz rezydentowi, podlegająca jakiemuś praktycznemu kryterium określającemu konieczny okres zamieszkiwania w danym kraju. OGD zastąpiłaby większość innych świadczeń, chociaż zapewniano by także dodatki określonym grupom o szczególnych potrzebach, np. osobom niepełnosprawnym. Dochód ten jako taki nie byłby tak radykalny, jak wyobrażają to sobie niektóre z jego zwolenniczek, a także część przeciwniczek. Do pewnego stopnia OGD oznaczałaby konsolidację obecnych, stanowiących niespójną całość, transferów oraz ograniczenie dzisiejszej warunkowości i rozbudowanej administracji.

Standardowo zarzuca się idei dochodu podstawowego, że: będzie on zbyt drogi, zmniejszy podaż siły roboczej, będzie niezgodny z zasadą „społecznej wzajemności”, zmniejszy determinację rządów do obniżania bezrobocia oraz będzie zachęcać do odchodzenia od instytucji płacy minimalnej. Obszerne odpowiedzi na powyższe zarzuty znajdują się gdzie indziej ((Choćby na łamach czasopisma Basic Income Studies (http://www.degruyter.com/view/j/bis). Obszerna lista artykułów na temat dochodu podstawowego dostępna w języku polskim znajduje się natomiast na stronie www.dochodpodstawowy.pl[przyp. tłum.])) . Tutaj zmierzymy się jedynie z najważniejszymi z nich, koncentrując się na korzyściach płynących z dążenia do oddzielenia podstawowego bezpieczeństwa dochodu od przymusu pracy zarobkowej.

Po pierwsze, OGD byłaby środkiem integracji podatków i systemu świadczeń oraz konsolidacji znacznej części istniejących dzisiaj transferów socjalnych (do zatrudnionych, niezatrudnionych oraz znajdujących się poza rynkiem pracy), a także paternalistycznie świadczonych usług socjalnych. W tej operacji koszt brutto stanowiłyby koszty przejścia na system powszechnego wsparcia dochodu, czyli koszty włączenia tych, którzy obecnie znajdują się poza systemem wsparcia. Koszt netto byłby niższy ze względu na oszczędności na kosztach administracyjnych związanych ze sprawdzaniem szerokiego zakresu różnych warunków i kryteriów dla obecnych świadczeń. Mielibyśmy do czynienia także z dalszymi, trudnymi do oszacowania oszczędnościami, wynikającymi z usunięcia lub redukcji pułapek ubóstwa, pułapek bezrobocia oraz pułapek oszczędności, co zachęciłoby do podejmowania działalności zarobkowej i legalnej pracy. Jednostki płaciłyby bowiem podatek od każdego dochodu powyżej dochodu podstawowego i nie dotknęłaby ich wysoka krańcowa stopa podatkowa ((Autor traktuje w tym miejscu utratę świadczeń w związku z uzyskaniem zatrudnienia lub przekroczenia kryterium dochodowego jako swoisty „podatek”, stąd pisze o „wysokiej krańcowej stopie podatkowej”. [przyp. tłum.])) przy przechodzeniu z bezrobocia do zatrudnienia lub przy przekraczaniu progu dochodu. Co się zaś tyczy rzekomego kosztu zbędnych operacji finansowych ((Standing używa tutaj słowa churning, oznaczającego działanie brokera, który w imieniu klienta nadmiernie obraca jego aktywami w celu zwiększenia własnej prowizji [przyp. tłum.].)) (wypłacania wszystkim i odbierania większości tego samego w związku z opodatkowaniem), to zarzut ten znika ze względu na integrację systemów podatkowych i świadczeń, umożliwioną przez operacje elektroniczne.

Szacunki kosztu obecnych systemów są wciąż zaniżone. Te ostatnie są w całej Europie podziurawione przez pułapki ubóstwa, bezrobocia i oszczędności, a także pułapki behawioralne, które są arbitralne, nieefektywne i niesprawiedliwe. Częściowo odpowiedzialne za te koszty jest rozpowszechnienie selektywnych systemów opartych na kryterium dochodowym i warunkach związanych z zachowaniem jednostek. Część winy ponosi także rosnąca elastyczność modeli pracy i stylów życia. Odpowiedzią biurokracji i polityków niemal wszędzie było zaostrzenie warunków przyznawania uprawnień i rozszerzenie paternalistycznej kontroli.

Jakakolwiek nie byłaby prawda dotycząca długoterminowych tendencji odchodzenia od „stałego” zatrudnienia na pełny etat, zasadniczo pożądane jest, by większa liczba ludzi w każdym wieku wkraczała i opuszczała rynek pracy, podejmowała prace tymczasowe, łączyła kilka aktywności zarobkowych. Ważne, by przy okazji nie dopasowywała się do trzystopniowego modelu życia i pracy, który był normą w społeczeństwie przemysłowym: od szkoły czy uczelni do trzydziesto- czy czterdziestoletniego stanu zatrudnienia, aż po gwałtowne zejście ze sceny – przejście na emeryturę. Świadczenia przysługujące tylko spełniającym kryterium dochodowe nie są zbyt odpowiednie dla współczesnego społeczeństwa, podobnie jak arbitralne testy zachowania, które tak bardzo kochają technokratyczni decydenci „trzeciej drogi” i ich specjalni doradcy ((W Europie i innych uprzemysłowionych państwach istnieją tysiące wariantów. Zatem, jeżeli Wy, bezrobotna młodzieży, szukacie pracy trzy razy w tygodniu i macie przygotowane pisemne dowody pokazujące, że jesteście w stanie podróżować do pracy 20 mil od domu, tylko wtedy jesteście uprawnieni do świadczeń. Jeżeli Wy, niepełnosprawni seniorzy, macie mniej niż 2 tys. funtów (lub euro) oszczędności – tylko wtedy możecie być uprawnieni do otrzymania dotacji, aby zapłacić za usługi opiekuńcze. Oczywiście przesadzamy. Ale wszyscy mamy swoje ulubione przykłady.)) .

Popularnym zarzutem wobec dochodu podstawowego jest twierdzenie, że byłby on formą „rozdawnictwa”, które uchybiałoby zasadzie społecznej wzajemności i prowadziło do obniżenia podaży siły roboczej, nieróbstwa, bumelanctwa i braku dyscypliny w pracy. Krytyka ta dobiega ze wszystkich stron politycznego spektrum. Istnieją dwa sposoby na zmierzenie się z nią, jeden defensywny, drugi normatywny. Oceniając ważność obu, należy mieć na uwadze, że w większości przypadków proponuje się wersję dochodu podstawowego o skromnej wysokości, pozwalającej jedynie na pokrycie podstawowych potrzeb związanych z utrzymaniem, które byłyby równoważne dochodowi minimalnemu w systemach pomocy społecznej stosowanych w wielu europejskich państwach ((Część zwolenników i zwolenniczek, w tym Philippe Van Parijs, ma na myśli większą kwotę. Większość proponuje jednak dość skromną, wystarczającą do realizacji podstawowych potrzeb życiowych. Niewykluczone, że wiele nieporozumień w debacie wynika z różnych wizji wysokości dochodu podstawowego.)) .

Defensywną albo pragmatyczną odpowiedzią na tę krytykę jest sugerowanie, że jakiekolwiek niekorzystne skutki byłyby niewielkie lub nieznaczące ((Znakomicie uwidocznił to Karl Widerquist w swoim referacie opartym na przeglądzie co najmniej 345 „artykułów naukowych”. Stwierdził on, że wszystkie badania empiryczne miały charakter niekonkluzywny, co nie powstrzymało ideologicznych oponentów od wyciągania zbyt daleko idących wniosków. Karl w swoich własnych konkluzjach przedstawia tę kwestię jeszcze bardziej wymownie. Zob. K. Widerquist, A failure to communicate: The labour market findings of the negative income tax experiments and their effects on policy and public opinion, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security..., s. 497-537. Dobre oszacowania podaży siły roboczej we Francji zawarte są w: C. Gamel, D. Balsan, J. Vero, The impact of basic income on the propensity to work: Theoretical gambles and microeconomic findings, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security..., s. 477-495.)) . Krytycy mają pesymistyczną wizję gatunku ludzkiego. Tymczasem pracujemy z wielu powodów – liczne badania wykazują, że większość ludzi chce pracować i robiłaby to nawet, gdyby posiadali wystarczający do przetrwania dochód z innych źródeł. Bardzo niewielu ludzi zadowala się podstawowymi środkami utrzymania, większość dąży do osiągnięcia znacznie wyższego poziomu. To dość dobrze znany fakt. W każdym razie, istnieją dwa typy osób, od których można by oczekiwać, że zmniejszy się w ich przypadku podaż siły roboczej. Pierwszy typ to osoby mające wysoki koszt alternatywny wykonywania działalności zarobkowej (czyli osoby chcące kontynuować edukację lub szkolenia, osoby pragnące opiekować się krewnymi oraz te o słabym zdrowiu itp.). Drugi typ to osoby wykonujące mało wydajne i/lub uciążliwe formy pracy najemnej. W obu przypadkach powinniśmy pobudzać do takich zmian na rynku pracy i w polityce, które zwiększałyby ogólny dobrobyt [welfare enhancing]. Z pewnością w przypadku tych, których aktywność – niebędąca pracą zarobkową – jest bardziej wartościowa zarówno z punktu widzenia społeczeństwa, jak i ich samych, zmniejszanie działań związanych z pracą najemną byłoby pożądane. Porzucenie przez pewną grupę uciążliwej pracy o niskiej produktywności lub ograniczenie czasu w niej spędzanego spowodowałoby powstanie tendencji do wzrostu płac, zachęcając innych do wypełnienia tej luki, prowokując do wprowadzania pracooszczędnych zmian technologicznych lub nawet uświadamiając ludzi, że nie potrzebują lub nie chcą, by dana praca była w ogóle wykonywana.

Innym typowym zarzutem jest twierdzenie, że dochód podstawowy naruszałby zasadę wzajemności. Z tą „zasadą”, tak popieraną przez przedstawicieli trzeciej drogi oraz wrażliwych konserwatystów, zmierzono się już gdzie indziej. Warto przeczytać kilka tekstów przygotowanych na Kongres BIEN, gdyż stanowią one antidotum na urok tej zasady ((Poza cytowanymi wyżej, zob. E. Christensen, Feminist arguments in favour of welfare and basic income in Denmark, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security..., s. 381-399. Wart polecenia jest także artykuł Karla Widerquista – K. Widerquist, Who Exploits Who?, „Political Studies” 54/3, 2006, s. 444-464.)) . Poniższy cytat z Nancy Fraser ładnie podkreśla również „seksistowskie skrzywienie” ukryte w odwoływaniu się do tej zasady przez różnych decydentów:

Nawiasem mówiąc, kłopot „pasażera na gapę” jest zwykle definiowany androcentrycznie jako niepokój o wymigiwanie się od płatnego zatrudnienia. Niewiele uwagi poświęca się za to znacznie bardziej rozpowszechnionemu problemowi, a mianowicie darmowej przejażdżce mężczyzn na koszt kobiecej nieopłaconej pracy domowej ((N. Fraser, After the family wage: Gender equity and the welfare state, „Political Theory” Vol. 22, No.4, s. 615.)) .

Pozostawiając na boku wszystkie zawiłości zasady wzajemności, normatywna odpowiedź na zarzut dotyczący skutków związanych z podażą siły roboczej oparta jest na określonym rozumieniu wyłaniającego się charakteru kapitalizmu dwudziestego pierwszego wieku. Powracamy tutaj do wcześniejszej dygresji. Żyjemy w epoce, w której globalizacja i rynkowy kapitalizm podkopują systemy zabezpieczenia społecznego oraz sieć regulacji, tak starannie utkaną w dwudziestym wieku i wytrwale przedstawianą reszcie świata jako model do naśladowania. Nie powinniśmy być zbyt sentymentalni w kwestii tej erozji, ponieważ okres kapitalizmu państwa opiekuńczego ma wiele wad i ograniczeń. Co równie ważne, nie powinniśmy dać się zwieść przekonaniu, że niedookreślony „europejski model społeczny” zasadniczo przetrwał i jest wystarczająco prężny, by trwać dalej z niewielkimi udoskonaleniami.

Chociaż nie powinniśmy ani wyolbrzymiać, ani umniejszać przemian we współczesnym świecie, dość jasne jest, że pod egidą globalnych sił rynkowych dokonuje się szeroko rozpowszechniona utrata tożsamości – klasowej, wspólnotowej i zawodowej. Przynależność do trwałych grup jest coraz trudniejsza. A mimo to napotykamy na paradoks – indywidualizację wraz z homogenizacją – lub, mówiąc prostym językiem, tendencję do bycia samopas – pozornie jako jednostka, podczas gdy wszyscy spieszą, by przyjąć podobny styl życia, kupując te same dobra, oglądając te same filmy i programy telewizyjne etc. Żyjemy pod nieustanną presją, by konsumować, a także by pracować i wystarczająco dużo zarabiać. Ale to „wystarczająco” nigdy nie wystarcza. Przez to coraz więcej ludzi, przynajmniej młodych i w wieku średnim, zostaje wpędzonych w szaleństwo aktywności związanych z pracą zarobkową. Ta historia jest zbyt dobrze znana, by wymagała tutaj rozwinięcia. Elektroniczne systemy kontroli – reprezentowane przez komputery osobiste, przymus sprawdzania poczty elektronicznej i przeglądania stron internetowych, telefony komórkowe – są tylko jedną stroną tego zjawiska, w ramach którego zatarły się granice miejsca pracy i domu, a także czasu wolnego i pracy. Tracimy kontrolę nad czasem. Nie jest to tylko zjawisko właściwe „klasie średniej”, gdyż biedni na całym świecie rzadko kiedy mieli jakąś kontrolę do stracenia.

Zapewnienie dochodu podstawowego jako prawa obywatelskiego, dostarczając poczucia podstawowego bezpieczeństwa, pomogłoby w koniecznym procesie zdobycia kontroli nad czasem, co oznaczałoby większą wolność od dominacji ((D. Raventós, D. Casassas, Republicanism and basic income: The articulation of the public sphere from the repoliticization of the private sphere, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security..., s. 229-251.)) . Umożliwiłoby to bardziej racjonalną deliberację, większą wolność wyboru w kwestii dysponowania czasem. Chciałbym tutaj zasugerować związek z moją wcześniejszą dygresją. Dysponujemy czasem jako zbiorowym zasobem, wyzwolonym dzięki wysiłkom przeszłych pokoleń. Jednak uprzywilejowani mogą cieszyć się nieproporcjonalnym udziałem w tym zasobie. Dochód podstawowy byłby środkiem, który zapewniłby jego równiejszy i bardziej sprawiedliwy podział.

Pokrewnym sposobem argumentowania za dochodem podstawowym jest zwrócenie uwagi na walki społeczne zeszłego stulecia, toczone wraz z rozwojem kapitalizmu. Mówiąc najogólniej, postępowe walki z początku dwudziestego wieku dotyczyły zapewnienia społecznej kontroli nad środkami produkcji oraz dekomodyfikacji pracy. Doprowadziły one zarówno do polityki nacjonalizacji, jak i do powstania państwa opiekuńczego. Państwo to, za pomocą rosnących świadczeń i usług (wraz z tymi zapewnianymi przez korporacje), było w efekcie sposobem na dekomodyfikację pracy, w ramach której płaca stała się jedynie niewielką częścią całkowitego wynagrodzenia i osobistego dochodu. Strategia ta wytworzyła sztywność i nieefektywność, które okazały się niemożliwe do utrzymania wraz z nastaniem ery gospodarki otwartej. Bezpieczeństwo oparte na wykonywaniu pracy zarobkowej, zapewniane przez państwa opiekuńcze, miało zawsze charakter paternalistyczny, a jego ceną była ograniczona wolność wyboru. W epoce globalizacji mieliśmy do czynienia z rekomodyfikacją pracy: zindywidualizowanymi płacami, cięciami w zapewnianych przez państwo oraz zakłady pracy świadczeniach i usługach (lub przejściem do form odpłatności), a także osłabieniem ochronnych regulacji ustawowych. Wyzwaniem, które stoi przed nami, jest zapewnienie, że mimo iż praca jest utowarowiona, pracownik (siła robocza) nie będzie. Dochód podstawowy mógłby w tym pomóc.

Jednym słowem, dochód podstawowy mógłby zmniejszyć utowarowienie ludzi (które wiąże się z utratą kontroli nad kluczowymi zasobami społecznymi, mianowicie czasem i bezpieczeństwem), pozwalając jednocześnie na dalsze utowarowienie pracy najemnej [labour]. W tym sensie byłby kompatybilny ze zglobalizowanym systemem gospodarczym, a przy tym osłabiałby władzę kapitału nad ludźmi. Mógłby także dać początek dwudziestopierwszowiecznej formie keynesizmu, ponieważ zapewniłby środki stabilizowania zagregowanego popytu.

10.2 Dylematy wokół Dotacji Osiągnięcia Pełnoletniości

Rozważmy teraz aktualną ideę dotacji kapitałowych. DOP byłaby jednorazową (lub, w szczególnych przypadkach rozłożoną na kilka lat) dotacją wypłacaną osobom, które ukończyły dwadzieścia jeden lat i przysługującą wszystkim, którzy ukończyli szkołę średnią. Wykluczone zostałyby te osoby, które porzuciły naukę, oraz te, które głupio popadły w konflikt z prawem, zanim osiągnęły odpowiedni wiek. Oczywiście brytyjskie „baby bonds” nie mogłyby stosować podobnych warunków ((Warto zauważyć, że przewagą baby bond nad propozycją Ackermana-Alstotta byłoby to, że zapewne żaden odbiorca nie mógłby znajdować się w rejestrze karnym, więc byłaby ona bardziej uniwersalna.)) .

Dla kontrastu: OGD zapewniałaby podstawowe bezpieczeństwo ekonomiczne, zapobiegając najgorszym nadużyciom utowarowienia pracy, i dokonałaby tego w sposób zasadniczo niepaternalistyczny. Nie przesądzałaby tego, kiedy osoba zasługuje na oddech bezpieczeństwa, i nie dokonywałaby żadnych moralnych ocen na temat tego, kto powinien ją otrzymać, a kto powinien być zeń wykluczony. Jak się wydaje, DOP ponosi porażkę na obu tych polach. Dawanie osobie dwudziestojednoletniej ogromnej kwoty uchybia idei podstawowego bezpieczeństwa. Jest również arbitralne, ponieważ wiek ten niekoniecznie jest idealny czy optymalny. Ludzie dojrzewają w bardzo różnym wieku, a ich zdolności rozwijają się różnie. Ponadto, rozwój zdolności podejmowania racjonalnych wyborów będzie przebiegał odmiennie u różnych jednostek, grup i wspólnot. Zaś wykluczanie tych dwudziestojednolatków, którzy naruszyli prawo lub którym nie udało się ukończyć szkoły średniej, wydaje się nie tylko moralizujące i arbitralne, ale i nieegalitarne ((Nie spełnia także podstawowej zasady sprawiedliwości, że nikt nie powinien być karany dwukrotnie za to samo przewinienie. Wykluczanie tych, którzy zadarli z systemem sprawiedliwości, jest zwykłą łapówką obliczoną na pozyskanie politycznego wsparcia klasy średniej dla DOP.)) . DOP oferuje zwiększone bezpieczeństwo, bogactwo i przyszłe dochody dla lepiej zabezpieczonych (klasy średniej) w przeciwieństwie do najmniej zabezpieczonych grup w społeczeństwie. Łamie zatem zasadę różnicy w wymiarze bezpieczeństwa.

DOP nie jest również neutralna w odniesieniu do tego, jakie typy zachowania wspiera i nagradza. Przynosi większe korzyści mającym smykałkę do biznesu niż osobom mniej przedsiębiorczym. W jaki sposób można to uznać za sprawiedliwe? DOP zwiększyłby możliwości tych już względnie utalentowanych (niekaranych absolwentów i absolwentek szkół średnich) na zostanie zwycięzcami w społeczeństwie rynkowym, działającym na zasadzie „zwycięzca bierze wszystko, a przegrany wszystko traci”. Dalej, zarówno DOP, jak i OGD wypłacane byłyby jednostkom. Zagrożenie stanowi fakt, że takie systemy mogą zostać określone mianem indywidualistycznych, np. wskutek wzmacniania i ułatwiania samolubnych i oportunistycznych zachowań oraz postaw. Z pewnością Dobre Społeczeństwo nie nastanie, jeżeli strategie i instytucje miałyby promować indywidualistyczne zachowania przy braku strategii ułatwiających solidarność społeczną. Jedną z obaw wzbudzanych przez blokowe dotacje tego typu, co DOP, jest to, że rzeczywiście pielęgnowałyby one etos konkurencyjnego indywidualizmu, podkopując dodatkowo i tak słabe w większości krajów uprzemysłowionych poczucie solidarności społecznej. Z pewnością DOP nie jest pod tym względem neutralna.

Wraz z pogłębianiem się globalizacji w ostatnich dwudziestu pięciu latach dwudziestego wieku, rządy na całym świecie zaczęły ograniczać politykę związaną z mechanizmami społecznej solidarności i tworzyć bardziej zindywidualizowane systemy, zmniejszając regulacje ochronne, nakładając kontrolę na związki zawodowe i obniżając redystrybucyjne podatki bezpośrednie. Trendy te przyspieszyły fragmentację rynków pracy i struktur społecznych. Jak wpłynęłaby na to DOP? Mogłaby nadać większe znaczenie równości szans. Ale w rzeczywistości chodzi o „szanse” na zwiększenie nierówności, na polepszenie własnej pozycji kosztem innych. DOP nie wpłynęłaby bezpośrednio na społeczną fragmentację ani na wynikające z niej nierówności. OGD z kolei wzmocniłaby (choć skromnie) bezpieczeństwo dochodu tych, których nazywamy outsiderami, i zwiększyłaby pozycję przetargową „pracowników elastycznych”, a stałoby się tak po prostu dlatego, że zwiększenie podstawowego bezpieczeństwa zwykle pozwala przestać uginać kark. Zakładając, że zwiększona siła przetargowa pociągnie za sobą wzrost płac, OGD pomogłaby tym samym zmniejszyć wewnątrzklasowe zróżnicowanie dochodów.

Jaki byłby natomiast wpływ DOP i OGD na tzw. samozatrudnionych, tę mało trafnie nazwaną grupę, zawierającą mnóstwo ludzi pracujących na kontraktach lub na akord? Na pierwszy rzut oka, zarówno DOP, jak i OGD pobudziłyby wzrost podaży samozatrudnionych, w tym drobnych kapitalistów (wszystkich tych przedsiębiorstw typu „małe jest piękne”), którym dotacja pomogłaby w radzeniu sobie z kosztami rozpoczęcia działalności. OGD natomiast uczyniłaby podejmowanie ryzyka mniej odstręczającym. Jednak niepewny jest wpływ obu rozwiązań na popyt na dobra i usługi oferowane przez samozatrudnionych. Niewykluczone, że średni dochód netto w tej grupie mógłby spaść, zwiększając do tego różnice w dochodach między nią a podstawowymi pracownikami najemnymi. To kwestia do empirycznej weryfikacji.

DOP wydaje się także bardziej problematyczna, ponieważ jest adresowana wyłącznie do młodych, wkraczających w szeregi siły roboczej, co daje im przewagę nad starszymi pracownikami ((Ponadto pogarsza, oczywiście, względną i absolutną pozycję młodzieży, która miała problemy z prawem lub porzuciła szkołę. To nierównościowy aspekt DOP. Innym wypaczającym efektem jest to, że zmieniłaby ona stosunki międzypokoleniowe, szczególnie wewnątrz rodzin. DOP dałaby nastolatkom lub dwudziestojednolatkom wolność finansową od ich rodziców, uderzając w przewodnią [parental guidance] rolę tych ostatnich i potencjalnie zrywając więzi międzypokoleniowe. Taka perspektywa może się podobać lub nie, ale nie można jej ignorować.)) . Jako taka ma ona wszystkie wady każdej selektywnej subwencji. Pozwoliłaby młodym na akceptację niższych płac i tym samym sprzyjała zastępowaniu przez nich starszych, bardziej doświadczonych pracowników. Mogłoby to, przy pewnych założeniach, obniżyć całkowitą produktywność, a nawet całkowitą produkcję grupy samozatrudnionych. Mogłoby mieć także negatywny wpływ na reprodukcję umiejętności u starszych robotników, zniechęcając ich do starań o uaktualnianie lub podnoszenie swoich kwalifikacji ze względu na podwójnie niekorzystne warunki konkurencji (starszy wiek oraz mierzenie się na rynku pracy z grupą dotowanych konkurentów). Z kolei OGD nie przyznaje nikomu naturalnej przewagi i pomogłaby raczej zmniejszyć segregację. To zaleta systemu powszechnego dochodu.

Należy wreszcie uznać, że niemal pewnym efektem wprowadzenia takiego skoncentrowanego dopływu pieniędzy, skierowanego, jak w przypadku DOP, do wąskiej grupy wiekowej, byłaby zwyżka cen na towary i usługi konsumowane przez tę grupę. To dobra wiadomość dla wytwórców desek surfingowych, zła dla trzydziestoletnich początkujących surferów. Ponadto wzrosłoby oprocentowanie kredytów dla tej grupy wiekowej. W efekcie znaczna część transferu mogłaby zasilić inne grupy, pozostawiając młodych tylko trochę zamożniejszymi.

10.3 Dotacja Osiągnięcia Pełnoletności a Wspólnotowa Dotacja Kapitałowa

Bardziej ogólna obawa związana z DOP dotyczy tego, że zajmowałaby ona miejsce, w które wejść mógłby inny wariant dotacji kapitałowej, realizujący chwalebne cele orędowników i orędowniczek DOP oraz zasady Dobrego Społeczeństwa, pozbawiony jednocześnie wad DOP związanych z dystrybucją i wymuszaniem konkretnego zachowania. Jakie są idealne cechy systemu dotacji kapitałowej? Zanim je rozważymy, zastanówmy się nad semantyką.

Tym, co kusi nas w samej idei dotacji kapitałowych lub dotacji dla interesariuszy, jest to, że podsuwają one narzędzie współdzielenia kapitału wraz z elementem partycypacji i zdolnością do redystrybucji. Najważniejsze osoby proponujące DOP używają terminu „dotacja dla interesariuszy” [stakeholding grant], który niesie ze sobą te właśnie konotacje. Są to jednakże liberałowie, więc troszczą się głównie o te elementy danego systemu, które, jak sądzą, zwiększają wolność, a nie egalitarne elementy redystrybucyjne (które i tak nie są tutaj silne). Nie wątpiąc w szczytne motywy, uważam, że termin ten jest jednak mylący. A stosując właśnie pojęcie „interesariuszy”, blokuje się rozważania nad bardziej utopijnymi pomysłami na dzielenie kapitału czy stakeholdingiem.

Zastanówmy się teraz nad kluczowym pytaniem. Jeżeli tym, co atrakcyjne w idei dotacji kapitałowej lub dotacji dla interesariuszy, jest złożony obraz dzielenia, redystrybucji, partycypacji i zwiększania wolności, to możemy powiedzieć, że w kategoriach Dobrego Społeczeństwa, optymalnie zaprojektowany system powinien:

(1) zachęcać (lub przynajmniej nie zniechęcać) do inwestowania,

(2) wspierać inwestycje bardziej odpowiedzialne ekologicznie i społecznie,

(3) dokonywać redystrybucji dochodu do najmniej zabezpieczonych oraz do grup znajdujących się w najgorszej sytuacji w społeczeństwie,

(4) promować partycypację w gospodarce i społeczeństwie,

(5) wzmacniać (lub przynajmniej nie osłabiać) poczucie solidarności społecznej,

(6) umacniać prawdziwą demokrację,

(7) promować dobry „porządek korporacyjny” ['corporate governance'],

(8) ograniczać ekonomiczny oportunizm.

Żaden system nie radzi sobie dobrze we wszystkich tych kwestiach. Ani OGD, ani DOP nie odpowiadają też bezpośrednio na większość z tych zadań i nie są do tego przeznaczone. Jednak w przeciwieństwie do OGD, DOP może być postrzegana jako blokująca miejsce dla bardziej postępowej dotacji dla interesariuszy.

Pod tym względem więcej można zyskać przez wspieranie zmian w kierunku demokracji ekonomicznej poprzez zbiorowe formy podziału dochodu. Przywodzi to na myśl wczesną wersję szwedzkich pracowniczych funduszy inwestycyjnych [wage-earner funds] ((Na ten temat zob. R. Szarfenberg, Od walki klas do dialogu społecznego – stosunki pracy w Szwecji, [w:] Szwecja. Przewodnik nieturystyczny, Warszawa 2010, s. 96; oraz T. Kowalik, Systemy gospodarcze: efekty i defekty reform i zmian ustrojowych, Warszawa, 2005, s. 165-168. Szerzej pisze o tym: Ph. Whyman, An Analysis of Wage-Earner Funds In Sweden: Distinguishing Myth from Reality, „Economic and Industrial Democracy”, vol. 25, nr 3, 2004.[przyp. tłum.])) zaproponowaną przez Rudolfa Meidnera, a nawet Alaska Permanent Fund ((Oba fundusze wyłoniły się w połowie lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku, czyli w ostatnim okresie, w którym panowała redystrybucyjna agenda.)) . Nazwijmy wersję idealną WDK (Wspólnotową Dotacją Kapitałową). Jej dokładny kształt powinien odzwierciedlać charakter tworzącego się właśnie systemu produkcji i wynikającego zeń systemu dystrybucji.

WDK jest tym, co wydawało się sednem debat wokół „kapitalizmu interesariuszy”, które toczyły się w latach osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, kiedy stakeholding był postrzegany przede wszystkim jako quasi-keynesowska metoda pobudzania wzrostu i zwiększania zatrudnienia. Kładziono nacisk na wynagrodzenie zależne od zysków [profit-related pay], jednak wielu ekonomistów zachwalało także kolektywne dzielenie zysków ze względu na kwestię bodźców oraz sam podział kapitału. Co kluczowe, każda pożądana WDK musi być przynajmniej w części zbiorowa, musi przekraczać wizję firmy jako pewnej jednostki i udzielać pracownikom oraz ich przedstawicielom głosu w decyzjach dotyczących zastosowania powstałych funduszy. Kluczowe jest demokratyczne współrządzenie. Główna trudność związana z podejściem do stakeholdingu skupionym wyłącznie na zakładzie pracy tkwi w tym, że wyklucza ono „pracowników elastycznych” (dorywczych, kontraktowych, wynajętych z agencji tymczasowej itd.) pracujących na obrzeżach przedsiębiorstw. Byłby to też system, który zwiększyłby nierówności między pracownikami z firm atrakcyjnych dla potencjalnych inwestorów, wykorzystujących nowoczesne technologie i notujących wysokie zyski, a tymi zatrudnionymi w niepodlegających wymianie, mniej rozwiniętych technologicznie firmach i organizacjach nienastawionych na zysk, włącznie z tymi, które zajmują się publicznymi usługami społecznymi [public social services].

Właśnie dlatego idealny model dzielenia kapitału lub stakeholdingu powinien zawierać większy element wspólnotowy, który mógłby przybrać kształt społecznego funduszu inwestycyjnego. Procentowy udział zysków byłby przekazywany na demokratycznie zarządzany fundusz, działający jako narzędzie rozwoju społecznego, infrastrukturalnego i kompetencyjnego. Taki fundusz mógłby zostać rozbity na jeden komponent, którego celem byłoby reinwestowanie wewnątrz zakładu, i drugi, skierowany na wspólnotę poza firmą, ułatwiający redystrybucję z korzyścią dla osób spoza grupy uprzywilejowanych insiderów ((Oczywiście, decyzja dotyczące tego, czym jest „wspólnota”, jest kwestią polityczną i administracyjną. Pomimo wcześniejszych pomysłów (Paine i inni), współczesnym bodźcem do myślenia w tym kierunku była oryginalna wersja „funduszy pracowników najemnych” zaproponowana przez Rudolfa Meidnera w połowie lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku w Szwecji. Były one częściowo stymulowane przez właściwości szwedzkiej solidarystycznej polityki płacowej, a w szczególności przez sposób, w jaki Volvo omijał politykę płacową, wprowadzając indywidualne wynagrodzenie, będące udziałem w zyskach, i zwiększając tym samym nierówność płac)) .

Dobrze zaprojektowana WDK mogłaby ograniczyć wyciek kapitału z gospodarki narodowej i lokalnej, ponieważ kluczowym elementem systemu powinna być restrukturyzacja porządku korporacyjnego w taki sposób, aby uczestnicy społecznego funduszu inwestycyjnego, jako interesariusze, mieli prawo głosu w sprawie strategii inwestycyjnych danego zakładu ((Agenci staliby się częściowymi kierownikami [part-principals], tak jak wielu menedżerów i dyrektorów generalnych stało się w znacznej mierze pryncypałami [principals] (otrzymując większość swojego dochodu z kapitału).)) . Model ten różni się od angloamerykańskiego modelu tzw. kapitalizmu udziałowców, gdyż w tym ostatnim pryncypałowie (elity akcjonariuszy, w tym nominalnie pracownicy pobierający pensję) zainteresowani są wyłącznie swoim dochodem, pochodzącym głównie z akcji ((Upadek Enronu może być wskaźnikiem zagrożenia, jakie niesie ze sobą posiadanie elity pryncypałów oddzielonej od agentów. W kapitalizmie udziałowców oczekuje się, że zarząd będzie należał do tej drugiej grupy. Jeżeli dyrekcja korporacji otrzymuje większość swojego dochodu z opcji na akcje, a nie z płacy, to interes siły roboczej nie znajdzie się wysoko na liście jej priorytetów.)) .

Istnieją dobre powody, by uważać, że WDK zwalczyłaby największą przeszkodę na drodze do w miarę egalitarnego kapitalizmu, zapewniając system podziału kapitału z wbudowanym mechanizmem wstrzymującym jego ucieczkę. Bez względu na komunikaty spółek, przekazujące, że stawki podatków od ich zysków i kapitału wpływają istotnie na ich pozycję i decyzje inwestycyjne, faktem jest, że przez ostatnie dwadzieścia lat wiele krajów, jeden po drugim, zmniejszyło lub zniosło opodatkowanie kapitału. Rozsądnie zbudowana WDK mogłaby hamować ucieczkę kapitału oraz zachęcać do wysokich i odpowiedzialnych społecznie inwestycji w lokalną gospodarkę. Służyłaby także zwiększeniu stopnia partycypacji w firmowym i wspólnotowym podejmowaniu decyzji, promując tym samym demokrację ekonomiczną. Właśnie na tym powinien polegać stakeholding.

Osoby popierające DOP przedstawiły ten pomysł jako dotację dla interesariuszy i twierdzą, że jest to rozwiązanie „demokratyczne”. Nie stanowi ono jednak ani rozszerzenia demokracji, ani odzwierciedlenia stakeholdingu w procesie produkcji. Z kolei WDK byłaby poszerzeniem prawdziwej demokracji – demokracji ekonomicznej – i wiązałaby się z realnym podziałem kapitału

„Przy okazji” WDK miałaby także potencjał polepszenia życia i pracy wielu ludzi (w przeciwieństwie do skomercjalizowanego indywidualistycznego szaleństwa wywołanego przez hojną DOP). Dając pracownikom i pracującym kolektywom większy głos wewnątrz firm i w otaczających je wspólnotach, WDK zapewniałaby robotnikom środki do zmiany stosunków pracy i organizacji zakładu pracy, co zastąpiłoby słabnący głos ruchu związkowego w starym stylu.

DOP jest narzędziem populistycznym, we właściwym sensie tego emocjonalnie nacechowanego terminu. Najprawdopodobniej spodobałby się on większości tych, którzy nie mają udziału w systemie, ale nie naruszałby podstawowej strukturykapitalizmu. W tym sensie jest on gruntownie nieutopijny. Można wyobrazić sobie niekończące się artykuły w tabloidach czy telewizyjne programy dyskusyjne o tym, „jak Jane przepuściła swoje 80 tys. dolarów” lub inne, klepiące Jima po jego coraz szerszych ramionach za bycie wzorowym młodym dorosłym, który dobrze zainwestował swoje pieniądze ((Gwizdom i oklaskom towarzyszyłaby oczywiście odpowiednia muzyka.)) . Mielibyśmy do czynienia z szaleństwem sentymentalizmu. Jeżeli pomogłoby to w czymkolwiek, to raczej w uprawomocnieniu nierównego społeczeństwa przez zachęcanie ludzi do przyjęcia zbioru postaw charakterystycznych dla graczy w kasynie ((Przypominam sobie odwiedzanie rodzin z „klasy średniej” w małym mieście w Pensylwanii, które żyły od jednej loterii stanowej do drugiej. Wszystkie ich nadzieje krystalizowały się w comiesięcznym zestawie liczb. Czy to jest wolność?)) .

Sytuacja ma się zupełnie inaczej w przypadku dochodu podstawowego, który jest dyskretnym sposobem na potencjalne zmniejszenie zasięgu szaleńczego komercjalizmu. Mógłby to osiągnąć poprzez ułatwianie i zachęcanie do spokojniejszego tempa życia oraz umożliwienie takiego stylu pracy, który stanowi istotę wszystkich utopii społecznych zaproponowanych w przeszłości – mieszanki pracy najemnej [labour force work], opiekuńczej, dobrowolnej na rzecz wspólnoty oraz twórczego wypoczynku ((OGD zmniejszyłaby także szeroko rozpowszechnioną – spowodowaną przez elastyczne rynki pracy oraz międzynarodowe dążenie do większej warunkowości i świadczeń przyznawanych wyłącznie spełniającym kryterium dochodowe – tendencję do ucieczki znacznej części pracy najemnej do szarej lub czarnej strefy, przy ominięciu podatków oraz składek, co przyczynia się do wszechobecnego braku uprawnień. Dla przykładu, OGD zlikwidowałaby arbitralną warunkowość świadczeń z tytułu ubezpieczenia na wypadek bezrobocia, których nazwa już od dawna była nieaktualna.)) . Dochód podstawowy nie tylko nie zniechęcałby do pracy jako takiej, ale wręcz do niej zachęcał – różniąc się w tym od obecnej formy pomocy społecznej tylko dla spełniających kryterium dochodowe – osłabiając pułapki ubóstwa i bezrobocia.

11. Ku nowej „umowie społecznej”

T. H. Marshall, słynny myśliciel zajmujący się polityką społeczną w połowie dwudziestego wieku, wskazywał, że osiemnasty wiek rozpoczął się wraz z ustanowieniem praw obywatelskich, dziewiętnasty wraz z uprawomocnieniem praw politycznych, a dwudziesty wraz z uznaniem praw społecznych. Można przewidywać, że wiek dwudziesty pierwszy będzie wiekiem praw ekonomicznych ((Tak pisał o swoim rozumieniu praw społecznych T.H. Marshall: „Mówiąc o społecznym elemencie statusu obywatela, mam na myśli szeroki zakres uprawnień – od ekonomicznego dobrobytu i bezpieczeństwa, do udziału we wspólnym dziedzictwie i życia zgodne ze standardami dominującymi w społeczeństwie. Instytucjami najściślej związanymi z prawami społecznymi są instytucje edukacyjne i instytucje świadczeń społecznych.” T. H. Marshall, Class Citizenship and Social Development. [w:] Welfare state. Historia, kryzys i przyszłość nowoczesnego państwa opiekuńczego, wybór i tłumaczenie tekstów na prawach rękopisu, Inst. Socjologii UW, Warszawa 1997. [przyp. tłum.])) .

W tym duchu rozważmy ponownie pytanie postawione na początku: co powinno zostać zrównane w Dobrym Społeczeństwie dwudziestego pierwszego wieku? Wszystkie teorie sprawiedliwości dystrybutywnej wierzą w równość czegoś. Trzecia droga wierzy w równość zasług. Ci, którzy wypełniają swoje obowiązki, zasługują na prawa socjalne oparte na wykonywaniu pracy zarobkowej. Dostrzegamy w tym dążenie do wskrzeszenia Weberowskiej „etyki protestanckiej”. Libertarianie – oraz współczujący konserwatyści (którzy wolą mieszankę trzeciej drogi i libertarianizmu) – są mniej wrażliwi. Wierzą w sprawiedliwość proceduralną i kontraktową oraz w równość zapewnianą przez rzetelny proces sądowy [due process]. Tak długo, jak usankcjonowane prawnie procedury są właściwie przestrzegane, nierówne wyniki są nie tylko akceptowalne, ale społecznie sprawiedliwe. Zajmowanie się przegranymi pozostawia się dobroczyńcom i filantropom, a także dobrym sąsiadom-bliźnim (nawet w wyobrażanej globalnej wiosce, w której miliarderzy wydają swoje nadmiarowe miliony na sprawy, które uznają za najbardziej wartościowe).

W przeciwieństwie do zwolenników trzeciej drogi i libertarian, twierdzimy, że odpowiedzią na wielkie pytanie jest to, co moglibyśmy nazwać kompleksowym egalitaryzmem. Fundamentalnym prawem ekonomicznym jest lub powinno być prawo do równego podstawowego bezpieczeństwa. Wymaga ono dochodu podstawowego, osiągniętego w ten czy inny sposób. Jednakże w celu umożliwienia bezbronnym i gorzej uposażonym zachowania podstawowego bezpieczeństwa konieczne jest równe zabezpieczenie reprezentacji głosu na poziomie zbiorowym i indywidualnym.

Wreszcie, strategie i instytucje zabezpieczenia społecznego, regulacji i redystrybucji muszą opierać się na uprawomocnieniu wszystkich form pracy, a nie tylko tej zarobkowej. Jest to kluczowe, aby prawo do pracy nabrało znaczenia. Nie możemy pozwolić, by paternaliści jakiegokolwiek rodzaju – zwolennicy trzeciej drogi, grupy religijne, leniniści, populiści czy ktokolwiek inny – zamienili to prawo w obowiązek. Jeżeli skupiamy się wyłącznie na pracy zarobkowej, deprecjonujemy inne formy pracy, zwiększamy ucisk, jakiemu podlegają osoby je wykonujące, a także utrwalamy etos konkurencyjnego indywidualizmu, a nie tego, co moglibyśmy nazwać indywidualizmem społecznym opartym na uznaniu (i celebrowaniu) wzajemnej współzależności. Polityka powinna zapewniać równą ochronę pracującym najemnie i wykonującym inne formy pracy – pracy opiekuńczej, wolontariatu, pracy na rzecz wspólnoty, środowiska naturalnego, społeczeństwa obywatelskiego i innych prac, wynikających z całego naszego twórczego entuzjazmu. Oznacza to oddzielenie bezpieczeństwa dochodu od obowiązku wykonywania, lub gotowości do wykonywania jedynie pracy zarobkowej [labour].

Kluczowym przykładem jest praca opiekuńcza, która obejmuje oba elementy niełatwego podziału między relacją dawania [gift-relationship] a relacją rynkowej wymiany. Jeżeli pomyślimy o rozwoju jako wolności, wówczas nasz nacisk na podstawowe bezpieczeństwo i głos – to, co uznajemy za dwa filary Dobrego Społeczeństwa – oznacza, że powinniśmy żądać podstawowego bezpieczeństwa dochodu dla opiekunek i opiekunów, a także osób potrzebujących opieki. Powinien istnieć także równie silny głos dla obu stron tej relacji. Przemyślenie pracy opiekuńczej w kontekście starzenia się i rozbicia norm związanych z rodziną i gospodarstwem domowym prowadzi do odpowiedzi na drugie pytanie postawione na początku tego artykułu.

Oto wizja różnorodności opartej na równości. Należy zrównać podstawowe bezpieczeństwo, które definiuje się w kategoriach wolności od chorób, wolności od paternalistycznej kontroli, a także równych szans na realizowanie naszego indywidualnego pomysłu na życie.

Wolność i kompleksowy egalitaryzm – filary Dobrego Społeczeństwa – wymagają podstawowego bezpieczeństwa (koniecznego warunku prawdziwej wolności), udziału w podziale kapitału (znaczna nierówność ogranicza wolność) i procesach decyzyjnych (porównywalnego w przypadku wszystkich reprezentatywnych interesów w społeczeństwie). Bez tych trzech elementów tak urządzone społeczeństwo nie byłoby warte nawet krótkiej wizyty.

12. Posłowie – uprawomocnianie, wywieranie presji

Wbrew tym, którzy boją się powszechnego „dumpingu socjalnego”, globalizacja nie jest sprzeczna z powszechną ochroną socjalną. Powinniśmy wciąż powtarzać to twierdzenie, dobrze wyłożone przez Boba Deacona ((B. Deacon, Tracking the global social policy discourse: From safety nets to unversalism, referat zaprezentowany na Dziewiątym Kongresie BIEN w Genewie we wrześniu 2002 r.)) . Musimy jednak zrozumieć, że przez jakiś czas będzie to od nas wymagać niezłomnej postawy. Możliwa jest dobra alternatywa dla pozostałości po państwie opiekuńczym.

Dochód podstawowy należy do powiększającego się zestawu propozycji poszerzających wolność w sposób egalitarny i wzmacniających prawa ekonomiczne. Dotacje kapitałowe różnego typu będą wciąż występować w tym scenariuszu. Podobnie jak idee bonów i kredytów dochodowych [income vouchers and credits] ((Np. E. Morley-Fletcher, Basic stock vs. basic income...)) . Bruce Ackerman i Ian Ayres ((B. Ackerman, I. Ayres, Voting with dollars: A new paradigm for campaign finance, New Haven 2002.)) zaproponowali ostatnio pomysłowe pod tym względem rozwiązanie – bon obywatelski za zaangażowanie polityczne. Simon Wigley, nie bez racji, utrzymuje, że „włączenie bonu obywatelskiego do dochodu podstawowego pomogłoby zapewnić obywatelstwo demokratyczne, a nie jedynie ekonomiczne” ((S. Wigley, Basic income and the means to self-govern, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security..., s. 539-547.)) . Niewątpliwie ta propozycja rozwinie się jeszcze w nieoczekiwanych kierunkach. Problemy braku zaangażowania oraz manipulacji ze strony środowisk biznesowych są wystarczająco realne. Jeżeli nie podejmie się jakiegoś działania w tym zakresie, demokracja zdegeneruje się. Trzeba jednak zachować nadzieję, że wystarczająco wiele ludzi i organizacji sprzymierzy się na rzecz większego bezpieczeństwa politycznego – demokratycznego obywatelstwa – tak jak uczynią to w przypadku obywatelstwa ekonomicznego.

Jest się czego bać. Jednym z zagrożeń są elektroniczne systemy kontroli zbiegające się z rosnącą świadomością decydentów, że mogą oni używać – i ujdzie im to na sucho – systemu podatków i świadczeń w roli finansowych regulatorów zachowań jednostek i grup. To zagrożenie dla prawdziwej wolności oraz dla powstania Dobrego Społeczeństwa opartego na wyborze sposobu życia – godnej czy też przyzwoitej pracy. Polityka raju przezwycięży te przeszkody.

Kiedy w 1986 roku założono BIEN, większość istotnych obserwatorów i obserwatorek, na tyle, na ile w ogóle zwrócili na to uwagę, skłonna była lekceważyć osoby proponujące dochód podstawowy, określając je jako „szalone, złe i niebezpieczne”. Sceptycyzm wykazały zarówno polityczna lewica, jak i prawica. To, co uderzyło wielu i wiele z nas, to zapalczywość sprzeciwu, często prezentowana przez osoby, które równie zaciekle twierdziły, że chcą zwalczać ubóstwo i nierówności. Problem polegał na tym, że idea podstawowego bezpieczeństwa dochodu zjednoczyła dotychczasowych wrogów – lewicowym paternalistom (laburystom ((Standing używa pojęcia „laburyzm” w znaczeniu ideologii i praktyki uprzywilejowującej pracowników najemnych, kosztem innych członków społeczeństwa. Obejmuje on tym pojęciem zarówno zachodnioeuropejską socjaldemokrację okresu „złotego wieku”, jak i socjalistów z państw realnego socjalizmu. [przyp. tłum.])) ) nie podobał się nacisk na indywidualną wolność, zaś prawicowym – podkreślanie równości.

Od tego czasu ton dyskusji wokół dochodu podstawowego złagodniał. Wciąż mamy jeszcze do pokonania długą drogę, ale, jak dowodził Tony Atkinson, idea ta staje się coraz bardziej popularna w kręgach politycznych. Pamiętajmy jednak w jaki sposób Franklin Roosevelt przemawiał do lobbystów popierających jego ustawę – zwolennicy i zwolenniczki powinni poświęcić więcej uwagi wywieraniu presji na polityków i decydentów ((S. Shafarman, Mobilizing support for basic income, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security..., s. 195-205.)) . Oto przyszłość, która zaczyna się teraz.

Przełożył Maciej Szlinder