Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Guy Standing - Najwyższy czas: prawo do podstawowego bezpieczeństwa dochodu (1)

1. Wizja: podstawowe bezpieczeństwo dochodu i „godna praca” ((Tekst ten jest tłumaczeniem pierwszej części artykułu: G. Standing, About Time: Basic Income Security as a Right, [w:] G. Standing (red.), Promoting Income Security as a Right. Europe and North America, London 2005, s. 1-40. Druga część dostępna jest tutaj))

Żyjemy w dziwnych czasach, w świecie największego bogactwa finansowego w historii, w którym jednak więcej ludzi niż kiedykolwiek wcześniej żyje w nędzy. Codzienne wiadomości w mediach wypełnione są wojnami i odwetami, podczas gdy głos pokoju sprowadzono do szeptu. Relatywna i absolutna deprywacja podsyca nietolerancję i gniew oraz staje się pożywką dla ekstremizmu, lęku, rozgoryczenia i anomicznego konsumeryzmu. Procesy te wspiera niemal wszechobecna niepewność ekonomiczna. Jednak wcale nie musi tak być. Politycy, ich doradcy i podejmujący decyzje urzędnicy państwowi powinni zrobić krok do tyłu i zastanowić się ponownie nad obecną sytuacją.

Istnieje pragnienie czegoś lepszego i spokojniejszego. Ludzie na całym świecie z coraz większym przekonaniem uważają, że jeżeli nie powstaną strategie polityczne i instytucje zmniejszające niesprawiedliwość, niepewność i nierówność, będziemy żyć w świecie, w którym coraz więcej środków przeznaczanych będzie na rozbudowę policji, więzień i uzbrojenia, chroniących względnie uprzywilejowanych przed skutkami rosnącego gniewu osób biednych i niepewnych swojej egzystencji. Z pewnością nie chcielibyśmy widzieć obwarowanego świata wybranych, w którym nikt nie czułby się bezpiecznie. Znalezienie skuteczniejszych sposobów na zapewnienie podstawowego i powszechnego bezpieczeństwa powinno stać się priorytetem w międzynarodowej agendzie.

Czy jesteśmy w stanie, w pierwszych latach dwudziestego pierwszego wieku, stworzyć wizję Dobrego Społeczeństwa przyszłości? Zacznijmy od dwóch fundamentalnych pytań, o których powinniśmy zawsze pamiętać. Mając na uwadze, że wszystkie teorie sprawiedliwości dystrybutywnej wiążą się z równością czegoś, pierwszym z wielkich pytań jest:

Co należy zrównać w Dobrym Społeczeństwie dwudziestego pierwszego wieku?

Możemy zacząć od kryjącego się u podstaw naszej argumentacji założenia, że czytelniczki są egalitarystkami w którymś ze znaczeń tego słowa, wierząc, że Dobre i Sprawiedliwe Społeczeństwo musi opierać się na jakiejś zasadzie społecznej sprawiedliwości, zgodnie z którą należy doprowadzić do równości czegoś, czy będzie to dochód, bogactwo, status, możliwość pracy, oszczędzania, inwestowania czy prowadzenia godnej egzystencji. Możemy wobec tego utrzymywać, że społeczeństwo powinno opierać się na prostej zasadzie, wedle której wszyscy posiadają podstawowe bezpieczeństwo [basic security] – bycia równie wolnymi i równie chronionymi przed chorobami oraz posiadania równych szans rozwijania swoich kompetencji i zdolności. Ta fundamentalna zasada jest z pewnością akceptowana przez szerokie spektrum polityczne. Określa ona naszą cywilizację i stanowi podstawę międzypokoleniowej, wewnątrzpokoleniowej i międzynarodowej debaty.

Istotą odpowiedzi jest zatem stwierdzenie, że prawdziwa (rzeczywista) wolność wymaga, by każda członkini społeczeństwa cieszyła się równym podstawowym bezpieczeństwem. Musi być ono bezwarunkowe i zindywidualizowane. Ten pierwszy element jest kluczowy ze względu na wolność i zwalczanie paternalizmu, ten drugi natomiast jest ważny z uwagi na kwestie genderowe (i wiele innych). Używamy wyrażenia „prawdziwa”, aby zaznaczyć, że konieczna jest kombinacja „wolności negatywnej” – odrzucenia ograniczeń i narzuconych regulacji, oraz „wolności pozytywnej” – możliwości dokonywania świadomych i wartościowych wyborów. Prawdziwą wolność można opisać jako szansę i zdolność racjonalnego i celowego funkcjonowania, a także rozwijania własnych zdolności i potencjałów [capabilities].

Drugim, dopełniającym poprzednie, ważnym pytaniem jest:

Zakładając zasłonę niewiedzy (tj. brak wiedzy o tym, jakie miejsce w społeczeństwie zajmą nasze dzieci), jaki rodzaj społeczeństwa chcielibyśmy im zostawić?

Istota mojej odpowiedzi tkwi w tym, że powinny one żyć w społeczeństwie pochwalającym różnorodność stylów życia, ograniczoną jedynie koniecznością uniknięcia krzywdzenia innych. Powinno to być także społeczeństwo, w którym rosnąca większość ludzi pracuje z entuzjazmem i realizuje swoje własne rozumienie aktywności zawodowej – łącząc kompetencje lub „funkcjonowania” ((Autor odwołuje się tutaj, podobnie jak wcześniej, używając wyżej pojęcia „potencjałów” [capabilities], do teorii Amartyi Sena. „Funkcjonowania” [functionings] to neologizm (zarówno na gruncie języka polskiego, jak i angielskiego) oznaczający „stany i aktywności składające się na ideał dobrego życia”. Zob. recenzja książki A. Sena, Nierówności: dalsze rozważania autorstwa R. Szarfenberga zawarta w czasopiśmie „Problemy Polityki Społeczej” 2002, nr 4 [przyp. tłum.].)) , zmieniając swoje stanowiska pracy i mając możliwość bycia odpowiedzialnymi wobec swoich rodzin, sąsiadów i szerszej społeczności. Ludzie żyliby w warunkach kooperatywnego indywidualizmu, w którym zbiorowa sprawczość [agency] wspierałaby wolność działania i myślenia jednostek. To pojęcie rozwoju można by nazwać „bezpieczeństwem wyboru sposobu życia” [occupational security] – zabezpieczeniem możliwości rozwoju potencjałów i życia zawodowego łączącego formy aktywności, uwzględniając również kontemplację. To opis bardzo zbliżony do tego, co wspiera Międzynarodowa Organizacja Pracy pod mianem „godnej pracy”. Jest to także wizja Dobrego Społeczeństwa opartego na prawdziwej wolności oraz na równym podstawowym bezpieczeństwie lub tym, co można by nazwać kompleksowym egalitaryzmem.

W tym artykule argumentuję za niezbędnością dochodu obywatelskiego dla Dobrego Społeczeństwa dwudziestego pierwszego wieku i wykazuję, że mógłby on wspierać zarówno jednostkową wolność, jak i osobiste oraz wspólnotowe bezpieczeństwo, bez których nie może być mowy o rozwijaniu wszystkich talentów ((Niektóre z tych tematów rozwijam w pracy: G. Standing, Beyond the New Paternalism: Basic Security as Equality, London 2002.)) . Zatrzymajmy się w tym miejscu, aby zastanowić się nad kluczowymi pojęciami. Koncepcja podstawowego bezpieczeństwa dochodu w oczywisty sposób zawiera w sobie trzy pojęcia: „podstawowe”, „dochód” i „bezpieczeństwo”. Każde z nich wymaga definicji, podobnie jak każde z wyrażeń utworzonych z dowolnej dwójki z nich (dochód podstawowy, podstawowe bezpieczeństwo, bezpieczeństwo dochodu), a nawet pojęcie powszechności często im towarzyszące ((Fascynująca dyskusja na temat ewolucji uniwersalizmu w skandynawskich państwach opiekuńczych zawarta jest w artykule: N. Kildal, S. Kuhle, The Principle of Universalism: Tracing a Key Idea in the Scandinavian Welfare Model, [w:] Promoting Income Security as a Right: Europe and North America, red. G. Standing, London 2004, s. 299-321.)) .

Kluczowe w rozumieniu tego, co „podstawowe” jest to, że musi wiązać się ono z czymś więcej niż charytatywny gest. „Podstawowe” oznacza „wystarczające do przetrwania”. Istotna w „dochodzie” jest forma umożliwiająca jednostce samodzielne decydowanie o sposobie alokacji zasobów. W przeciwieństwie np. do dopłat do żywności, dochód nie ma charakteru paternalistycznego. Ważny w odniesieniu do „bezpieczeństwa”, jest fakt, że to, do czego mamy prawo, musi być zagwarantowane. Nie można zmieniać zasad w trakcie gry, co było uderzającą praktyką w większości państw opiekuńczych od mniej więcej pięćdziesięciu lat.

Odpowiednie bezpieczeństwo społeczno-ekonomiczne stanowi fundament prawdziwej wolności. Przyznać jednak trzeba, że zarówno z punktu widzenia jednostek, jak i społeczeństwa, zbyt wiele bezpieczeństwa niesie ze sobą tyle zagrożeń co jego niedobór. Nie można oczekiwać podejmowania racjonalnych decyzji od osób pozbawionych podstawowego bezpieczeństwa. Jednakże wolność wymaga demokratycznie wybranych ograniczeń, powściągających lekkomyślność i samolubny oportunizm. Ograniczenia te muszą zapewne przejść test zasłony niewiedzy polegający na tym, że odnoszą się w równy sposób do wszystkich grup i są akceptowane bez względu na pozycję zajmowaną w systemie dystrybucji.

Załóżmy, że uznajemy powszechne, podstawowe bezpieczeństwo ekonomiczne za fundament Dobrego Społeczeństwa. Jeśli tak, zdają się wynikać z tego dwie zasady dla decyzji politycznych. Pierwszą, za Rawlsem, umieszczając jednak bezpieczeństwo w centrum strategii, możemy nazwać Zasadą różnicy w wymiarze bezpieczeństwa:

Dana polityka lub zmiana instytucjonalna jest sprawiedliwa społecznie tylko wtedy, gdy zmniejsza (lub nie zwiększa) niepewności [insecurity] najmniej zabezpieczonych    [secure] grup w społeczeństwie.

Innymi słowy, prawdziwa wolność nie może wzrastać, jeśli np. polityka gospodarcza taka jak strategie „dostosowania strukturalnego” czy „terapia szokowa” celowo zwiększa niepewność grup znajdujących się na dnie lub blisko dna społeczeństwa. Zasada ta jest niezależna od wszelkich roszczeń wysuwanych w imieniu demokracji politycznej, większość nie może zatem na przykład przegłosować rozwiązań pogarszających sytuację najgorzej usytuowanych.

Ta reguła decyzyjna lub zasada konstytucyjności dostarcza usprawiedliwienia ochronie i wzmacnianiu wolności w dążeniu do powszechnego bezpieczeństwa podstawowego. Ostatecznie, jeżeli przyjmuje się, że prawdziwa wolność stanowi możliwość życia i wykonywania godnej i uszlachetniającej pracy, trzeba przyznać, że dotyczy ona skutków dystrybucyjnych – chałupniczka, robotnik i chłop powinni cieszyć się tym samym (lub równoważnym) podstawowym bezpieczeństwem co prawniczka, ekonomista czy akcjonariusz.

Pierwszą regułę decyzji politycznych należy uzupełnić inną, dotyczącą zagrożenia różnymi formami paternalizmu i kontroli państwowej, które również zagrażają wolności. Nazwijmy ją Zasadą antypaternalistyczną [Paternalism test principle]:

Dana polityka lub zmiana instytucjonalna jest sprawiedliwa tylko wtedy, gdy nie narzuca pewnym grupom kontroli, która nie jest narzucona najbardziej wolnym grupom w społeczeństwie lub jeżeli zmniejsza kontrolę ograniczającą autonomię sposobu życia tych, którzy podlegają największej kontroli.

Dopóki zatem mężowie nie podlegają takiej samej kontroli [controls] jak żony, biedni takiej samej jak bogaci, a bezrobotni takiej jak zatrudnieni, powinno się przeciwstawiać instytucjonalnym i relacyjnym regulacjom [controls]. Pozostałyby one niesłuszne nawet wówczas, gdyby można było skonstruować polityczną większość głosującą za nimi. Nie można akceptować zmiany ograniczającej wolność mniejszości (lub większości, jak w przypadku kobiet w wielu społeczeństwach), nawet jeśli zmiana ta zwiększa wolność innych.

Zasada antypaternalistyczna będzie rozstrzygająca w pierwszej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku, ze względu na zagrożenia związane z rzekomo dobroczynnym paternalizmem państwa. Napuszone machismo polityków i ich „think tanków” przejawiło się ostatnio w potępieniu powszechnej ochrony socjalnej, w której nie uzależnia się pomocy od odpowiedniego zachowania. Krytyka ta stosowała szereg negatywnie obciążonych terminów takich jak państwo nadopiekuńcze czy „uzależnienie”. Zakrawa na ironię, że to raczej państwowy paternalizm w postaci workfare, „od zasiłku do pracy” w celu i innych programów warunkowych, bardziej zasługuje na miano państwa nadopiekuńczego – chociaż podobne eufemizmy powinny spotykać się z pewnego rodzaju lekceważeniem.

Jeżeli respektowano by obie przedstawione tutaj zasady, powinniśmy popierać te programy i instytucje, które uwalniają pracę od zewnętrznej kontroli w kierunku większej autonomii, bezpieczeństwa i równości. Nie chodzi tu tylko o prawo i regulacje, ale także o całą strukturę organizacji pracy. Chodzi o kształtowanie jej tak, by odpowiadała ludziom, a nie jedynie przygotowaniu do potrzeb rynku pracy ani czynieniu ich bardziej „zatrudnialnymi”, ani nawet nie w celu zwiększenia ich „kapitału ludzkiego” czy „potencjału” ((Terminy „zatrudnialny” i „zatrudnialność” okazały się niezwykle istotne w kręgach europejskich decydentów. Nacisk kładzie się tutaj zawsze na zmianę cech ludzi, w tym ich postaw i zachowań, w taki sposób, by uczynić ich bardziej uległymi, dostosowującymi się, zdyscyplinowanymi itd. Rzadko kiedy zwraca się tyle uwagi na to, by sprawić, aby praca była bardziej przyjazna ludziom.)) . Wolności nie można sprowadzać do potencjałów ani uprawnień, chyba że zdefiniujemy je na tyle szeroko, że utracą swoją specyfikę. Powinniśmy życzyć sobie zapewnienia wszystkim podstawowego bezpieczeństwa, jest ono bowiem konieczne, by umożliwić jednostkową wolność rozwoju. Wolność ta oznacza swobodę samorozwoju w twórczym, wszechstronnym życiu, w którym znajduje się odpowiednia ilość czasu na pracę i kontemplację. Jasne jest, że kierunek ewolucji zabezpieczeń społecznych na świecie w żaden sposób nie daje się pogodzić z powyższą wizją. Zanim bardziej szczegółowo się nad tym zastanowimy, zaznaczmy schematycznie najważniejsze ogólne cechy wyłaniającego się systemu gospodarczego i związanych z nim wzorów dystrybucji.

2. Kontekst

Żyjemy w „globalizującym się” świecie, w którym niepewność społeczna i ekonomiczna wydaje się dominować, w którym nie ma perspektyw na „pełne zatrudnienie” w keynesowskim znaczeniu tego słowa (i zapewne żadnego uzasadnienia, by czynić z niego główny cel polityki społecznej). Mamy do czynienia ze znacznymi i prawdopodobnie rosnącymi nierównościami dochodów, bogactwa i możliwości ich osiągania. Korporacje i rządy zazwyczaj chętnie dążą do uelastycznienia rynków i stosunków pracy, podczas gdy w większości miejsc związki zawodowe są zbyt słabe, by móc cokolwiek z tym zrobić.

Żyjemy nade wszystko w świecie, w którym tradycyjna rodzina i wspólnotowe sieci wzajemnej pomocy załamują się, gdzie coraz rzadsze są rodziny wielopokoleniowe, przynależność do gospodarstwa domowego ma charakter coraz bardziej przejściowy, a „samotna gra w kręgle” ((Autor nawiązuje tutaj do tytułu książki Roberta Putnama, w której opisany jest spadek tzw. kapitału społecznego w społeczeństwie amerykańskim od lat pięćdziesiątych do końca dwudziestego wieku [przyp. tłum.].)) staje się przeważającym sposobem na życie. To także świat, w którym zatrudniający są coraz mniej skłonni zapewniać zwykłym pracownikom szeroki zestaw świadczeń socjalnych, a kurczące się państwo jest w coraz mniejszym stopniu zdolne i chętne do dostarczania szeregu odpowiednich świadczeń i uprawnień „od kołyski aż po grób”.

Powyższe tendencje można krytykować lub witać z radością. Kluczowe jest jednak to, że trzeba je wziąć pod uwagę przy rozważaniach na temat realnych i pożądanych możliwości podążania w kierunku podstawowego bezpieczeństwa dochodu. Dobra polityka nie może opierać się na nierealistycznych założeniach.

Kontekst stanowią zatem powszechne i rosnące nierówności społeczne i ekonomiczne oraz niepewność. Znajdujemy się w środku wielkiej transformacji, w której to gospodarka wykorzeniła się ze społeczeństwa. Nie ma już żadnych adekwatnych systemów regulacji, redystrybucji i ochrony socjalnej ograniczających nierówności i usuwających niepewność. Globalizacja i rozpowszechnienie elastycznych, niesformalizowanych rynków pracy wiążą się z fragmentacją kapitału i pracy, w której kontrola nad pracownikami i obywatelami staje się coraz bardziej złożona i pośrednia. Bardziej złożone są także strumienie dochodów. Niewielka mniejszość czerpie dochód głównie z kapitału z niewielką częścią pochodzącą z wykonywania wysoko płatnej pracy zawodowej. Na szczycie znajduje się elita obdarzona absurdalnie wysokimi dochodami i nadzwyczajnymi zyskami, które stanowią coraz większą ciemną plamę na globalnym kapitalizmie. Poszerza się ona nie tylko dlatego, że coraz więcej menedżerów żąda tak wysokiego wynagrodzenia, ale ponieważ dochody te zamieniają się w ogromny majątek przekazywany z pokolenia na pokolenie, doprowadzając do koncentracji bogactwa finansowego. To właśnie stanowi punkt wyjścia naszych rozważań.

Obok bogatej elity, kurczący się rdzeń pracowników czerpie dochody z różnych źródeł, na które składają się płace, świadczenia państwowe, świadczenia zapewniane przez przedsiębiorstwa, w których pracują, a także przychody z kapitału (papierów wartościowych). Pod względem dochodów poniżej obu tych grup wyrosła niejednolita grupa, którą dla naszych celów nazwiemy outsiderami, a na którą składają się pracownicy elastyczni, bezrobotni oraz grupa zubożałych [lumpenized] odizolowanych bezdomnych lub społecznie niedomagających ludzi, ledwo wiążąca koniec z końcem ((Standing w książce The Precariat: The New Dangerous Class w ramach tej zbiorowości odróżnia tytułowy prekariat od bezrobotnych i odizolowanych [przyp. tłum.].)) . Outsiderzy wzbudzają u insiderów strach przed niepewnością, co skłania tych drugich do ukrytych lub otwartych ustępstw w „negocjacjach koncesyjnych” ((Negocjacje koncesyjne [concession bargaining] polegają na ustaleniu stopnia pogorszenia sytuacji robotników w firmie (np. poprzez zamrożenie lub redukcję płac, obcięcie niektórych świadczeń i przywilejów) w zamian za utrzymanie wielkości zatrudnienia [przyp. tłum.].)) z ich firmami.

Można skomplikować bardziej ten podstawowy model rynku pracy i z wielu powodów należałoby to zrobić. Jednak ten sposób opisu procesu fragmentacji jest wystarczający dla naszych celów. Nierówności stały się destabilizujące, jednak jak dotąd wciąż są niekontrolowane. Nierówności dochodowe, co dobrze udokumentowano, wzrosły w ostatnich dekadach na przykład w Ameryce Łacińskiej. Dokonało się to w największym stopniu w okresach panowania dyktatur wojskowych, jednak zwiększone nierówności utrzymały się później w okresach tzw. demokratyzacji. Istnieją nieodparte dowody na to, że najbogatszy 1 procent oraz najbogatsze 10 procent zarabiających znacznie zyskało względem dolnych 90 procent populacji. Jak wykazał Gabriel Palma ((G. Palma, Income Polarization in Latin America, Geneva 2002.)) , standardowe pomiary dystrybucji dochodów (współczynnik Giniego) nie wychwytują tego wypaczonego trendu. Istnieją dowody na podobny rozwój wypadków w Europie i Ameryce Północnej. Żadne Dobre Społeczeństwo nie może wyłonić się, jeżeli nie poradzimy sobie z tymi rażącymi nierównościami, a dokonać tego można jedynie poprzez redystrybucję dochodów i zasobów. Tymczasem nawet w najbardziej uprzemysłowionych krajach, nawet w tych, które osiągają dobre wyniki gospodarcze, poziom ubóstwa pozostaje wysoki ((Nawet w Irlandii, jednej z najszybciej rosnących gospodarek uprzemysłowionych, procent ludności żyjącej z dochodów poniżej linii ubóstwa wzrósł zasadniczo. Zob. S. Healy, B. Reynolds, From Poverty Relief to Universal Entitlement: Social Welfare and Basic Income in Ireland, [w:] Minimum Income Schemes in Europe, red. G. Standing, Geneva 2003.)) . Uboższe grupy straciły w zakresie bezpieczeństwa płac, świadczeń pracowniczych zapewnianych przez przedsiębiorstwa [occupational welfare] i świadczeń państwowych.

To tej ostatniej grupy dotyczy ten artykuł. Podkreślmy kilka głównych tendencji:

  • Proporcjonalnie mniej pracownic i pracowników znajduje się na pozycjach pozwalających im na dostęp do świadczeń pracowniczych w swoich firmach lub zatrudniających ich organizacjach.
  • Zarobki coraz większej części pracujących mają charakter zindywidualizowany i zmienny lub są nieprzewidywalne. Nawet w krajach Unii Europejskiej blisko co dziesiąta zatrudniona osoba otrzymuje dochód, który nie pozwala na wydobycie się z ubóstwa ((Zob. W. Strengmann-Kuhn, Working Poor in Europe: A Partial Basic Income for Workers, [w:] Promoting Income Security..., s. 253-267.)) . Co zadziwiające, połowa biednych w UE żyje w gospodarstwach domowych, w których co najmniej jedna osoba pracuje w pełnym wymiarze czasu. Co więcej, statystyki z krajów uprzemysłowionych pokazują, że w ostatnich latach wysoki poziom zatrudnienia nie wiązał się z redukcją ubóstwa ((B. Cantillon, I. Marx, K. Van den Bosch, Welfare State Protection, Labour Markets and Poverty: Lessons from Cross-country Comparisons, [w:] Minimum Income...)) .
  • Większość bezrobotnych w krajach uprzemysłowionych nie ma dostępu do świadczeń dla bezrobotnych ((Jak pokazują w swoim artykule Aho i Virjo, nawet w kraju takim jak Finlandia, w którym tradycyjnie bardzo wysoki odsetek otrzymywał świadczenia, reformy z lat dziewięćdziesiątych uczyniły z tej grupy mniejszość. Zob. S. Aho, I. Virjo, More Selectivity in Unemployment Compensation in Finland: Has it Led to Activation or Increased Poverty?, [w:] Minimum Income...)) . Zaostrzono warunki przyznawania uprawnień do tych świadczeń, przez co mniejszej liczbie pracownic i pracowników udało się je spełnić, spadła wysokość świadczeń i skrócono czas ich wypłacania. Mieliśmy do czynienia ze stabilnym trendem odchodzenia od świadczeń opartych na ubezpieczeniach [insurance] do tych bazujących na pomocy (tylko dla spełniających kryterium dochodowe). W „pułapkę bezrobocia” zaczęło wpadać coraz więcej osób, szczególnie kobiet ((A. D’Addio, I. De Greef, M. Rosholm, Assessing Unemployment Traps in Belgium Using Panel Data Sample Selection Models, [w:] Minimum Income...)) . Można przewidywać, że do 2010 roku z trudem będzie można znaleźć na całym świecie jakikolwiek tradycyjny system świadczeń dla bezrobotnych.
  • Mieliśmy do czynienia z istotnym przesunięciem od systemów emerytalnych opartych na zdefiniowanym świadczeniu do tych bazujących na zdefiniowanej składce, które zapewniają znacznie mniejsze bezpieczeństwo, w zakresie wysokości emerytur oraz pewności ich otrzymywania. Nastąpił także zwrot od powszechnych podstawowych emerytur państwowych do systemów opartych na kryteriach dochodowych.
  • Wiele państw podniosło wiek emerytalny, zwiększając tym samym niepewność dochodu starszych pracownic i pracowników. Wiek ten został podniesiony dla kobiet w co czwartym kraju, a dla mężczyzn w co piątym ((W minionej dekadzie (od 1994 do 2003 roku - przyp. tłum.) średni wiek wzrósł o około rok w przypadku kobiet i pół roku w przypadku mężczyzn.)) . W latach dziewięćdziesiątych co czwarty kraj posiadający systemy emerytur państwowych podniósł liczbę lat składkowych wymaganych do otrzymania emerytury.
  • Coraz większa część rodzin i rosnący odsetek populacji Europy i innych części świata, aby uniknąć ubóstwa, uzależniły się od kryteriów dochodowych, czyli od pomocy społecznej ((W Wielkiej Brytanii, która stanowi wprawdzie przypadek w tej kwestii niemal skrajny, przewiduje się, że w 2003 roku 25 milionów ludzi (43 procent całej populacji) będzie zależna od świadczeń wykorzystujących testy środków. Obejmie to około połowy wszystkich emerytów.)) . Liczne badania wykazały, że popyt na pracę tych osób jest niewielki i zmienny. Dzieje się tak zarówno z przyczyn związanych z ich zachowaniem i brakiem informacji, jak i z powodu niewydolności biurokracji oraz arbitralnego stosowania reguł. Nie tylko zmniejszono wartość świadczeń, ale warunki, które trzeba spełnić, aby otrzymać uprawnienia do tych świadczeń, stały się bardziej rygorystyczne.
  • Osłabiono mechanizm indeksacji świadczeń, intensyfikując niepewność dochodową osób od nich zależnych: w niektórych krajach wydłużono przerwy pomiędzy waloryzacjami świadczeń, w innych powiązano je raczej z cenami niż dochodem na osobę, co umożliwiło spadek ich realnej wartości względem innych grup w społeczeństwie.
  • W wielu przypadkach zmniejszono rzeczywistą wartość świadczeń lub skrócono okres ich przyznawania.
  • Jedynie niewiele więcej niż co trzecie państwo zapewniało ochronę dochodu w ramach ośmiu typowych sfer ubezpieczenia społecznego: choroby, macierzyństwa, starości, niepełnosprawności, rent rodzinnych [survivors], zasiłków rodzinnych [family allowances], urazów spowodowanych wypadkami przy pracy oraz bezrobocia. Zasiłki dla bezrobotnych istnieją zaledwie, i to w niepełnej postaci, w co drugim kraju.
  • Zaledwie ok. 12 procent PKB jest średnio wydawanych na zapewnianie bezpieczeństwa dochodu poprzez systemy zabezpieczenia społecznego – ledwo powyżej 21 procent w krajach uprzemysłowionych i zaledwie 2,2 procent w krajach rozwijających się. Nie ma żadnych dowodów na to, że rosnący udział tych wydatków w PKB jest skorelowany z niższym wzrostem gospodarczym. W rzeczywistości między wydatkami na systemy zabezpieczenia społecznego (o ile nie przekraczają 33 procent PKB) a wzrostem gospodarczym występuje pozytywna korelacja – ochrona socjalna powiększa wzrost PKB. A jednak została ograniczona.
  • Przede wszystkim wprowadzono i zaostrza się kryteria dotyczące odpowiedniego zachowania, wymuszając na ludziach dopasowanie się do standardowego modelu postępowania, co często pozostaje poza zasięgiem ich możliwości. Rozpowszechniły się systemy typu „workfare”, w których ograniczone uprawnienie do otrzymywania transferów pieniężnych zależy od wykonywania pracy najemnej [labour].

W skrócie, żyjemy w erze selektywności, warunkowości i paternalistycznych regulacji będących zagrożeniem dla prawdziwej wolności. Budujemy społeczeństwa, w których zarówno na rynku pracy, na jego obrzeżach oraz poza nim (w przypadku ludzi starszych) w coraz większym stopniu panoszy się niepewność dochodu. Społeczeństwo i gospodarka nie muszą tak wyglądać. Istnieje alternatywa.

3. Najwyższy czas

Zanim do niej przejdziemy, pozwólcie mi na rozbudowaną dygresję. Wszystkie wielkie nowoczesne utopie uznawały doniosłość takich przymiotów jak łagodność, towarzyskość, braterstwo czy solidarność społeczna ((Wystarczy pomyśleć o Utopii Tomasza Morusa albo idyllicznej wspólnocie rzemieślniczej nad Tamizą odmalowanej przez Williama Morrisa w jego książce pt. Wieści znikąd, a także o ulubionych przykładach z innych kultur i tradycji.)). Każda postępowa strategia powinna być zgodna z tymi cechami. Mając to na uwadze, należy zapytać o największe wyzwanie stojące przed bogatymi częściami świata.

Bądźmy szczerzy. W uprzemysłowionym świecie żyjemy w apolitycznej erze, w której mamy do czynienia z wszechobecną fragmentacją klasową oraz ogólnym brakiem tożsamości. „Ja” dominuje nad „my”. Młodzi są cyniczni – i racjonalni – wobec polityki na sprzedaż. W 2000 roku po raz pierwszy większość z głosujących w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, którzy nie ukończyli 30 lat, poparła kandydata republikanów a nie demokratów – 40 procent oddało głos na tego pierwszego, 20 procent na drugiego, a pozostałe 40 procent na kandydata „niezależnego”. W pierwszej rundzie wyborów prezydenckich we Francji w kwietniu 2002 roku, większość tej grupy wiekowej pozostała w domach, pozwalając na to, by przedstawiciel skrajnej prawicy Jean-Marie Le Pen pokonał wszystkich lewicowych kandydatów. W następnych tygodniach szowinistyczne jednostki i grupy m.in. w Wielkiej Brytanii i w Holandii zdobyły wyborcze poparcie, wywołując ciarki na plecach społeczeństwa.

Wydawać by się mogło, że indywidualistyczny populizm nie wróży najlepiej wysuwaniu obecnie propozycji Dobrego Społeczeństwa. Jednak byłaby to z pewnością niewłaściwa interpretacja tego wyzwania. Powinniśmy obawiać się, że głosy Trzeciej Drogi, które dominowały w latach dziewięćdziesiątych, wciąż będą schlebiać apatii i pielęgnować indywidualizm zamiast podejmować próby wytwarzania kolektywnych organów oraz przestrzeni rozwoju siostrzanego i braterskiego „my”. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, młodzi (i nie tak młodzi) wciąż pozostaną politycznie niezaangażowani. Jeżeli osoby funkcjonujące w sferze publicznej, które niepokoją się niepewnością i nierównościami, nie zaproponują polityki raju, długoterminowe perspektywy na Dobre Społeczeństwo pozostaną ponure. Nie wystarczy, żeby zwolennicy trzeciej drogi mówili, że młodzi powinni głosować na nich, bo w przeciwnym wypadku władzę przejmą Le Pen i jemu podobni ((Brak postępowej wizji mógł przyczynić się do gwałtownego spadku liczby członków lewicowych partii politycznych. W 1988 roku francuska Partia Socjalistyczna liczyła 200 tys. członków i członkiń; w 2002 roku ta liczba spadła do 80 tys. W Wielkiej Brytanii członkostwo w Partii Pracy spadło między 1997 a 2001 rokiem o niemal 100 tys., podczas gdy aktywność członkiń i członków spadła jeszcze dramatyczniej – większość z nich nie wykonuje dla partii żadnej pracy. Zob. „The Guardian”, 8 czerwca 2002, s.11.)) . Im szybciej politycy nauczą się, że pragmatyczne dostosowanie do dominującej ortodoksji ekonomicznej nigdy nie może być elementem marszu naprzód, tym lepiej dla nich.

Jedna z hipotez wyjaśniających spadek frekwencji w narodowych i regionalnych wyborach w najbogatszych krajach wskazuje na sprzeczność między stymulowaniem indywidualizmu przez normy rynkowe a aktem wyborczym, który wywodzi się z poczucia wspólnoty społecznej oraz wartościowych relacji społecznych. Niezaangażowanie polityczne jest tak istotne, ponieważ do budowy Dobrego Społeczeństwa niezbędne są stanowiące od zawsze kręgosłup postępowych ruchów, energia i gniew młodych, a nie wymuszane na nich przystosowanie się do obecnej rzeczywistości. Nie należy z pewnością odwoływać się do słabości woli młodych, lecz do ich entuzjazmu.

Jakiego zasobu brakuje młodym najbardziej i jakie są tego przyczyny? Ponadto, co wzbudza ich gniew?

Pomijając typowy egzystencjalny lęk właściwy nastolatkom, tym, czego najbardziej brakuje młodym, jest czas, i to zarówno w ich obecnej sytuacji, jak i, co ważniejsze, w perspektywie zakończenia „szkoły” i rozpoczęcia „pracy”. W nowoczesnych, bogatych społeczeństwach występuje stała presja na wykorzystywanie każdej chwili. Wymagania związane z pracą rywalizują z potrzebą kontaktowania się z rówieśnikami poprzez internet, pocztę elektroniczną, telefony komórkowe itd. Dwudziesto- oraz trzydziestoletni mężczyźni i kobiety (a często i czterdziesto- czy pięćdziesięcioletni) muszą stawiać czoło „wielozadaniowości”. Biorą swoją pracę do domu, a dom do pracy. Przyczyną tej szalonej utraty czasu jest elektronicznie połączony indywidualistyczny kapitalizm wytwarzający presję konsumpcji i rywalizacji. Jeżeli zrobię sobie przerwę, wystawiam się na ryzyko, że przestanę się liczyć w grze, ominie mnie najnowsze gadżetowe szaleństwo albo zastąpią mnie osoby bardziej zdolne do podjęcia nowych zadań.

Taki styl życia jest groźny dla psychiki i zmusza zarówno tych, którzy odnoszą sukcesy, jak i tych ponoszących porażki, do balansowania na krawędzi pewnego rodzaju histerii. Pojęcie „samotnej gry w kręgle” funkcjonuje obok pojęcia „wypalenia”. Zagrożone jest nawet „prawo do ciszy” ((Czy „wolność” bycia bombardowanymi przez reklamy i nieustanny hałas – w tym symulację natury – w sklepach, na ulicach, w pracy i innych, dotąd społecznych przestrzeniach, można w ogóle nazwać wolnością? Ludzie zdają się reagować na ten publiczny harmider poprzez ucieczkę w iluzję przestrzeni prywatnej, słuchając walkmanów, bezustannie wysyłając smsy do „przyjaciół” itp. Ten odwrót od społeczeństwa w Japonii nosi miano hikikimori, przerażone wycofanie się ze zgiełku i zamętu zewnętrznego świata. Zob. L. Inoki, Why Tokyo Turns a Deaf Ear to Nature, „The Financial Times”, wrzesień 2001, s. XXII.)) .

Podczas gdy ta ogromna presja czasu powoduje rozżalenie – często skierowane do wewnątrz, wywołujące poczucie bezradności i stres – młodzi i nie tylko są także rozsierdzeni poczuciem niesprawiedliwości. Pod wieloma względami nie przypomina ono jednak tego poczucia niesprawiedliwości, które dominowało w poprzednich wiekach. W społeczeństwie globalnym przybiera ono kształt odrazy względem przepaści pomiędzy bogactwem w zamożnych krajach a miażdżącym ubóstwem w krajach rozwijających się o niskich dochodach, a także przepaści między absurdalnie bogatą światową elitą a osobami odizolowanymi od głównego nurtu społeczeństwa, które wiodą prekarną lumpenegzystencję. Poczucie niesprawiedliwości przyjmuje także formę gniewu związanego z degradacją ekologiczną, niepokojem wywołanym przez pogarszający się stan środowiska wraz z zagrożeniami dla naszej planety przynoszonymi przez chciwość korporacji i rozwój technologiczny. Biedni w swojej ogólności, udręczeni pracownicy śpieszący autobusem lub metrem do pracy, mieszkańcy slumsów oraz śródmieść, a także niezliczone inne grupy żyją w zatłoczonych przestrzeniach. Widzą jednocześnie bogaczy żyjących w miejscach, w których mogą kontrolować własne otoczenie. Młodzi widzą znikające lasy równikowe, zmniejszającą się liczbę gatunków i zanik rafy koralowej. Tłoczą się jednak w ciasnych miastach, przepełnionych autobusach i pociągach, małych, ale drogich mieszkaniach, bez przerwy będąc w pośpiechu. Czas i przestrzeń są przepełnione, a oni nie posiadają ani nie kontrolują własnego czasu i przestrzeni. Przyczynia się to do wszechobecnego poczucia egzystencjalnej niepewności.

Postępowa polityka i wizja muszą wykorzystać najbardziej kluczowe źródła deprywacji i gniewu ich potencjalnych zwolenniczek i zwolenników oraz walczyć o redystrybucję zasobów postrzeganych jako najbardziej deficytowe, najbardziej wartościowe i najbardziej nierówno rozdzielone. W społeczeństwie feudalnym postępowcy wykorzystali gniew ludzi pozbawionych ziemi. W społeczeństwie przemysłowym – złość nieposiadających fizycznych środków produkcji. W dwudziestym pierwszym wieku kluczowym zasobem, którego brakuje młodym i przeciętnym pracownikom z „klasy średniej” są czas i bezpieczeństwo ((Tych dwóch zasobów brakuje także biednym niemal wszędzie, chociaż niektórzy błędnie przedstawiają ubogich jako posiadających nadmiar czasu. W rzeczywistości, ponieważ nie posiadają oni urządzeń pozwalających na „zaoszczędzenie czasu” oraz mają dostęp jedynie do mało wydajnych aktywności, muszą spędzać więcej czasu na zwykłej działalności zapewniającej przetrwanie.)) . Postępowcy powinni wykorzystać gniew wywołany tym nowym brakiem.

Zasadnicza niemoc jest nieprzypadkowa. Nowoczesny kapitalizm ma interes w skracaniu czasu zarówno tym, którzy konsumują jego produkty, jak i tym, którzy pracują w jego rytmie. Jest już niemal truizmem twierdzenie, że coraz więcej ludzi żyje pod presją mieszanki zachęt i bodźców do „spędzania czasu” – „nabywaj, posiadaj i eksponuj” stało się prawem, głoszonym przez nowoczesnych proroków ((Ponad 30 lat temu Steffan Linder napisał książkę pt. The Harried Leisure Class, w której przedstawił zwiększoną konsumpcję materialną w czasie wolnym od pracy. Problem obecnie jest bardziej ogólny.)) . W takich warunkach wywrotowa polityka powinna zająć się odzyskaniem kontroli nad czasem dla „wywłaszczonych”. Powinna też uznać, że ta kontrola jest istotą prawdziwego bezpieczeństwa. Jak w każdym radykalnym momencie w historii, postępowa wizja powinna dotyczyć redystrybucji kluczowego rzadkiego zasobu od tych, którzy mają go za dużo, do tych, którzy posiadają go zbyt mało lub wcale. Żaden postępowy program nigdy nie zmobilizował mas, jeżeli nie zaoferował strategii redystrybucji kluczowego rzadkiego zasobu.

Docieramy tutaj do dylematu, przed którym muszą stanąć zwolennicy stworzenia Dobrego Społeczeństwa: demografia znajduje się w konflikcie z polityką. Podczas gdy młodzi przejmują się brakiem czasu i złości ich poczucie ekologicznej niesprawiedliwości (wrażenie ogołoconej przestrzeni), grupą, która stanowi coraz większą część populacji, są ludzie starsi. Po części z powodu charakteru polityki społecznej wywodzącej się ze społeczeństwa przemysłowego tej grupie wiekowej nie brakuje czasu. Państwo opiekuńcze, nawet w swojej szczątkowej, anglosaskiej formie, zbudowano na założeniu, że normą jest pracujący mężczyzna, „żywiciel rodziny”, który otrzymywał świadczenia rekompensujące mu „tymczasowe przerwy w zdolności zarobkowej”. Starość uznawano za krótką przerwę między pracą a śmiercią. Chociaż nigdy go nie uzasadniono, podejście to stanowiło normę w połowie poprzedniego stulecia. Z pewnością nie jest już jednak aktualne w pierwszych latach wieku dwudziestego pierwszego.

Nie ma żadnego istotnego uzasadnienia dla tego, by udział osób mających powyżej pięćdziesięciu lat w dostępnym społeczeństwu „wolnym czasie” był nieproporcjonalnie duży. Jednak odkąd zapewniono im to poprzez repartycyjny system emerytalny w drugiej połowie dwudziestego wieku, są one niespecjalnie skłonne, by zrezygnować z tej sytuacji. I będą w tym wspierane przez kolejne, które pójdą w ich ślady.

Dylemat demograficzny staje się coraz większy z uwagi na przykry fakt, że starsi nie widzą swojego oportunistycznego interesu w przejmowaniu się głównym źródłem gniewu młodzieży w globalnym kapitalizmie. Boi się ona rozkładu ekologicznego, globalnego ocieplenia, zamykanej przestrzeni i wszystkich upiorów, które nadchodzą wraz z tymi problemami. Gdzie „my” się podziejemy za trzydzieści lat, gdy fale otoczą tę wyspę pokoju i spokoju, kiedy te szalone lata będą za nami? Starsi mogą zrozumieć tę egzystencjalną niepewność, część z nich motywowana altruizmem zaprotestuje razem ze swoimi wnukami. Nie są oni jednak bezpośrednio zainteresowani tymi odległymi czasami, z prostego powodu – nie przewidują, że ich dożyją.

Mamy tu zatem do czynienia z dylematem. Wściekłym i przerażonym stanem środowiska pokoleniom, które potencjalnie mogłyby wypełniać swoją energią utopijne wizje, brakuje czasu i bezpieczeństwa. Zwiększa się liczebność pokolenia „wapniaków”, rośnie „siła siwych” [‘grey power’], starszym nie brakuje czasu, a głównym źródłem gniewu ich młodszych współobywateli, czyli brakiem wartościowego, wolnego od trosk czasu [‘quality time’], przejmują się jedynie altruistycznie. Nie wygląda to na skuteczny przepis na solidny model solidarności społecznej. Trzeba wynaleźć nowy jej wzór albo pożegnać się z nadzieją na realizację jakiejkolwiek postępowej wizji, zaakceptować krajobraz polityczny rodem ze słynnego powiedzenia Warhola, w którym populistyczne jednostki lub partie przemykają przed wyborcami przez swoje piętnaście minut sławy i wyborczego powodzenia, trafiając w chwilowy nastrój potokiem pustych haseł i żerując na lękach tłumu wzbudzanych przez zawirowania globalnego kapitalizmu. Prostacka polityka globalizacji i wszechobecnej niepewności jest populistyczna i indywidualizująca. Polityka raju musi ją przezwyciężyć.

Fundamentalnym elementem tej polityki jest odzyskanie kontroli nad czasem. Pisząc ten artykuł, usłyszałem, że podobno w 1968 roku prezentowany w radiu lub telewizji przeciętny fragment wystąpienia kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych trwał 45 sekund i przedstawiał rzeczywisty przebieg argumentacji, podczas gdy w 2000 roku było to już tylko 8 sekund. Rozsądne w tym kontekście jest stwierdzenie, że ludność cierpi na narodowy zespół deficytu uwagi – reprodukując tym samym na poziomie społecznym powszechną współcześnie chorobę dzieci i młodych dorosłych, uznawaną za zaburzenie procesu uczenia się.

Nie może dziwić, że młodzi nie przejmują się historią, skoro stymulowani są do nieustającego bezsensownego podejmowania nowych, pochłaniających czas aktywności ((Gdy przygotowywałem ten artykuł, opublikowano raport pokazujący, że większości absolwentów szkół średnich w Stanach Zjednoczonych brakuje nawet podstawowej wiedzy na temat historii ich kraju, nie mówiąc już o historii powszechnej.)) . Czy ktoś odważy się stwierdzić, że brak świadomości czasu przeszłego wiąże się z brakiem tejże w przypadku czasu przyszłego? Nie spodziewajcie się wizji Dobrego Społeczeństwa od tych, którzy nie wiedzą, skąd pochodzą i dokąd zmierzają.

Wyzwanie jest jasne. Ramy rozwiązania są równie klarowne – dekomercjalizacja ducha i dekompresja czasu. Każde wyobrażenie utopii musiało się z tym zmierzyć. Program Dobrego Społeczeństwa dwudziestego pierwszego wieku musi przynajmniej stawić im czoło.

4. Przyszłe gdzieś: ku nowej „umowie społecznej”

Twierdzi się, że w epoce „globalizacji” system gospodarczy oderwał się od społeczeństwa, ze szkodą dla bezpieczeństwa i stabilności. Zakorzenienie wymaga odpowiednich systemów regulacji, ochrony i redystrybucji. Myśliciele społeczni wszędzie usiłują przedefiniować wszystkie te trzy elementy wobec nowego globalnego (nie)porządku.

Zacznijmy od regulacji. Jak można osiągnąć ich skuteczną i sprawiedliwą formę? Punktem wyjścia powinno być dążenie do tego, by regulacje stawały się coraz mniej paternalistyczne. Powinno się zmniejszyć rolę przepisów podatkowych regulujących jednostkowe zachowania i podporządkować je dwóm zasadom, o których była mowa wcześniej. Wykluczone powinno być regulowanie indywidualnych zachowań za pomocą manipulacji podatkami i transferami socjalnymi. Należy stworzyć zasadę neutralności co do zachowania w przypadku polityki fiskalnej. Innymi słowy, polityka ta nie powinna być projektowana jako narzędzie inżynierii społecznej. A tam, gdzie wkracza ona w jednostkowe zachowanie, powinna w miarę możliwości trzymać się wspomnianych dwóch reguł decyzyjnych.

Ustawowe regulacje w starym stylu mają ograniczoną skuteczność. Chociaż są użyteczne w ustanawianiu standardów i wytycznych, lawirują pomiędzy biurokratyczną sztywnością a pustymi gestami w zależności od wysiłku administracyjnego, jaki zostanie włożony w ich stosowanie. Priorytetem powinno być wzmocnienie regulacji dotyczących prawa głosu [voice regulation], co oznacza przemyślenie kwestii trójstronności, neokorporatyzmu i nowych eufemizmów: „współzależnego rządzenia” [governance] oraz „kapitału społecznego”. Każdy program, który przy walce o poszerzenie praw i wolności nie uwzględnia kwestii zbiorowego zabezpieczenia reprezentacji, może prowadzić jedynie do tego, że bezbronni pozostaną bezbronnymi. Jednak rozważając kwestię prawa głosu, musimy unikać groźby atawistycznego przywiązania do dwudziestowiecznego programu laburyzmu skoncentrowanego na pracy najemnej.

Dobre Społeczeństwo potrzebuje tylu typów stowarzyszeń przedstawicielskich, ile jest interesów do reprezentowania. Obawa Rousseau przed częściowymi społeczeństwami pozostaje w mocy, ale podobnie ma się rzecz z naleganiem przez G.D.H. Cole’a, że potrzebujemy wielości reprezentacji interesów. Oznacza to m.in. potrzebę niezależnej organizacji negocjującej w imieniu osób zatrudnionych na elastycznych umowach, w szarej strefie, świadczących pracę wolontariacką czy pracę opiekuńczą, bezrobotnych itd. Potrzeba także usankcjonowanych stowarzyszeń zawodowych, które będą potrafiły bronić i podnosić standardy oraz wprowadzać dobre praktyki. Nie mogą jednak stać się monopolistycznym sposobem na pogoń za rentą, jak stało się to w przypadku wielu organizacji zawodowych. Dostrzegamy zarówno pewne pozytywy, jak i negatywne strony w rozprzestrzenieniu się klubów towarzyskich opartych na pochodzeniu etnicznym, gender, rodzaju pracy itd. Stowarzyszenia zawodowe i grupowe powinny zostać uzupełnione przez wzmocnione lokalne stowarzyszenia społecznościowe.

Co zatem z redystrybucją w wyłaniającym się kontekście globalnym? Nawet Bank Światowy uznał potrzebę redystrybucji zasobów ((The World Bank, World Development Report, Washington D.C. 2002.)) . Dość stwierdzić, że potrzebujemy raczej nowych mechanizmów niż rezygnowania ze starań o redystrybucję na podstawie wątpliwych sloganów o spowodowanym globalizacją braku alternatywy ((Standing używa w tym miejscu (podobnie jak i w kilku innych) wyrażenia „there is no alternative” odwołującego do sloganu powtarzanego m.in. przez Margaret Thatcher w odniesieniu do jej neoliberalnej polityki [przyp. tłum.].)) dla życia w bardziej nierównym świecie. Zwroty z kapitału i z innowacji technologicznych wzrosły względem tych z pracy, a funkcjonalna dystrybucja dochodu coraz bardziej wypaczyła się na korzyść kapitału. Ze względu na presję „konkurencyjności” problematyczne stały się progresywne podatki bezpośrednie. Ponowne zakorzenienie gospodarki wymaga strategii i instytucji, które podniosą stopę udziału w rynku kapitałowym (capital market participation rate – CMPR) do poziomu wskaźnika aktywności zawodowej (labour force participation rate – LFPR) tak, aby każdy i każda z nas miał/-a szeroki zakres form i źródeł dochodu. Oznacza to ożywienie idei kapitalizmu interesariuszy w firmach i społecznościach lokalnych, a także społecznych funduszy inwestycyjnych i systemów społecznościowego podziału zysków. Ostatecznie pochwycą je społeczni reformatorzy i uczynią z nich instrumenty kompleksowego egalitaryzmu.

A jak ma się sprawa z ochroną socjalną? Zasadą założycielską Programu na rzecz Bezpieczeństwa Społeczno-Ekonomicznego [Socio-Economic Security Programme] Międzynarodowej Organizacji Pracy było założenie, że cały system zabezpieczenia społecznego musi odejść od niemal wyłącznej koncentracji na rekompensowaniu ryzyka w kierunku poszerzania i wzmacniania indywidualnych i zbiorowych praw. Prawa te nie powinny być, jak w dwudziestym wieku, oparte na pracy, ale na szeroko rozumianym obywatelstwie. Zabezpieczenie nie jest równoznaczne ze „społeczną siatką bezpieczeństwa”, powinno być raczej narzędziem wyzwolenia. Parafrazując aforyzm Kennedy’ego: nie pytaj, przed czym ma cię chronić zabezpieczenie społeczne; zapytaj, co możesz zrobić dzięki tej ochronie ((W oryginale niedająca się precyzyjnie przetłumaczyć gra słów: ask not what social protection must protect you against; ask what social protection can protest you for.)) . To właśnie w tym kontekście podstawowe bezpieczeństwo wymaga bezwarunkowego dochodu podstawowego lub tego, co można nazwać solidarnym lub pewnym dochodem. Prawdziwa wolność wymaga systemu ochrony socjalnej, który pozwoli ludziom z różnych środowisk na dokonywanie realnych wyborów. Ostatecznie należy zintegrować ochronę socjalną i strategie regulacji i dystrybucji w sposób, który ułatwiłby i rozszerzył to, co można by nazwać mianem bezpieczeństwa wyboru sposobu życia.

Wiąże się to z wielką debatą wokół prawa do pracy. Mieliśmy do czynienia z wieloma próbami zdefiniowania tego prawa, a także prawa do bezpieczeństwa dochodu. Swój wkład do tej debaty wnieśli specjaliści i specjalistki z różnych dziedzin: filozofii, teologii, psychologii, ekonomii, socjologii i różnych innych. Perspektywę chrześcijańską dobrze przedstawił w swoim referacie na Kongresie BIEN ((BIEN – Basic Income European Network (od 2004 roku Basic Income Earth Network) – międzynarodowa sieć skupiająca zwolenników i badaczy koncepcji dochodu podstawowego. Oficjalna strona: www.basicincome.org [przyp. tłum.].)) Torsten Meireis. Nawiązując do nowoczesnego odczytania Lutra, jego artykuł kończy się doniosłym stwierdzeniem, z którym wielu mogłoby się zgodzić:

Ponieważ aktywne życie chrześcijanina określa się jako służenie swojemu bliźniemu w duchu miłości, społeczny porządek dystrybucji, który akceptuje jedynie włączenie w organizowaną przez rynek pracę zarobkową (chyba że ktoś jest bogaty bez względu na nią lub wyrzeka się wszelkiego zabezpieczenia społecznego) – potępiając inne sposoby życia lub stygmatyzując tych, którzy nie są w stanie zadbać o siebie – jest nie do przyjęcia, zwłaszcza z uwagi na to, że skutecznie ogranicza on do wąskiej elity wolność podążania za własnym powołaniem ((T. Meireis, ‘Calling’: A Christian Argument for Basic Income, [w:] Promoting Income Security..., s. 145-161 [tłum. MSz].)) .

Podobna perspektywę, wyprowadzoną od Kalwina, reprezentuje Èduard Dommen ((È. Dommen, Si tout est donné, pourqoui travailler? La gratuité de la grace, l'allocation universelle et l'éthique de travail, [w:] Un revenue de base pour chacun(e), red. A. Novemver, G. Standing, Geneva 2003.)) . Wielu myślicieli i wyznawców religijnych przekonało się do prawa do bezpieczeństwa dochodu niezwiązanego z żadnym obowiązkiem wykonywania pracy. Arcybiskup Cape Town powiedział w styczniu 2002 roku na spotkaniu o dochodzie podstawowym w RPA: „Bezwarunkowy dochód podstawowy jest niezbędny do zwalczenia ubóstwa i nierówności w Afryce Południowej”.

Inni odwoływali się do prawa do godności oraz zwiększania jednostkowej wolności i autonomii lub szacunku do samego siebie. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka w artykule dwudziestym piątym zobowiązuje państwa, które są członkami ONZ, do respektowania zasady:

Każdy człowiek ma prawo do stopy życiowej zapewniającej zdrowie i dobrobyt jego i jego rodziny, włączając w to wyżywienie, odzież, mieszkanie, opiekę lekarską i konieczne świadczenia socjalne [...].

Jest to prawo pozbawione szczegółowych obowiązków. Jakże daleko nam w rzeczywistości do realizacji tej wizji, do czego rządy z całego świata rzekomo się zobowiązały w momencie, w którym Deklaracja weszła w życie ponad 54 lata temu ((Tekst został napisany przez autora w 2002 roku [przyp. tłum.].)) . Inni, jak Rolf Kunnemann, powiązali ją z prawem do żywności ((R. Kunnemann, Basic Income: A States’ Obligation Under the Human Right to Food, odczyt wygłoszony na Dziewiątym Kongresie BIEN w Genewie we wrześniu 2002 roku.)) .

Niektórzy zauważyli, często z żalem, że w sferze praw człowieka prawa ekonomiczne zostają w tyle w stosunku do innych – zwróciła na to uwagę choćby Mary Robinson, była Wysoka Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka. Ustawa o Prawach Człowieka przyjęta w Wielkiej Brytanii w 1998 roku (wprowadzona w życie w 2000 roku) gwarantuje prawo do życia (w tym podstawowej opieki zdrowotnej) i prawo do nauki, ale nie zapewnia powszechnego prawa do odpowiedniego wyżywienia, schronienia czy opieki społecznej. W związku z tym niektórzy obserwatorzy wprowadzili rozróżnienie między powszechnie egzekwowalnymi prawami i tymi, które nie są egzekwowalne – lub jak jeden z nich określił, „prawami-manifestami”. Prawo do podstawowego bezpieczeństwa dochodu bez wątpienia należałoby do tej drugiej kategorii, o ile to rozróżnienie jest w ogóle sensowne i pożądane.

Istotne jest, by prawa do bezpieczeństwa dochodu nie wiązać z prawem do pracy. Zasadnicza krytyka dwudziestowiecznych państw opiekuńczych opiera się na zarzucie, że uprawnienia do świadczeń były w przeważającej części związane z wykonywaniem pracy zarobkowej lub gotowością do jej podjęcia, albo też z płaceniem składek od dochodu z pracy. Takie rozwiązania planowo nie doceniają pracy, która nie jest pracą zarobkową.

Dobre Społeczeństwo, w którym promuje się godną pracę i bezpieczeństwo zawodowe, oparte na wyobrażeniu społeczeństwa rzemieślniczego, które leży u podstaw troski Rousseau o wolność i równość, nie powinno wywyższać pracy zarobkowej kosztem innych form pracy. Co więcej, w dwudziestym pierwszym wieku jest zupełnie jasne, że uzależnianie bezpieczeństwa dochodu od pracy najemnej prowadzi do nagminnej i coraz częstszej odmowy dostępu do transferów socjalnych, co obecnie ma miejsce we wszystkich typach gospodarek.

5. Możliwości: alternatywy dla dochodu podstawowego

Załóżmy, że wszyscy zgodzimy się co do tego, że dążenie do podstawowego bezpieczeństwa dochodu dla wszystkich jest rzeczą pożądaną. Zaproponowano wiele dróg prowadzących do tego celu, wiele z nich też wypróbowano w różnych częściach świata. Warto przypomnieć główne propozycje, choćby po to, by zestawić je z tą przedkładaną w niniejszym artykule. Nie zamierzam ich szczegółowo omawiać, a jedynie wymienić i wskazać na główne problemy, jakie wiążą się z każdą z nich ((Rozwinięta wersja krytyki – zob. G. Standing, Beyond the New Paternalism.)) .

Można zwiększyć bezpieczeństwo dochodu aktywnych zawodowo, wykonujących jakąś inną formę pracy oraz tych, którzy nie wykonują żadnej pracy. W minionym wieku koncentrowano się główne na strategiach mających prowadzić do tego, by „praca się opłacała”.

Ustawowa płaca minimalna: Klasyczne narzędzie zapewniające bezpieczeństwo dochodu osobom znajdującym się na rynku pracy na dole drabiny płac.

Główne wady: Zabezpiecza jedynie dochód pochodzący z pracy najemnej. Wraz z rosnącą deformalizacją aktywności gospodarczych jej stosowanie staje się znacznie trudniejsze niż w przypadku gospodarki opartej na regularnym zatrudnianiu na pełny etat. Ustawową płacę minimalną trudno jest skutecznie i sprawiedliwie stosować na elastycznych rynkach pracy, gdzie wiąże się również ze sporymi kosztami administracyjnymi.

Ubezpieczenia społeczne: Świadczenia ubezpieczeniowe o charakterze rekompensacyjnym na wypadek wystąpienia pewnych niekorzystnych zdarzeń, wymagające od pracowników lub ich pracodawców opłacania składek, w zamian za które otrzymują oni świadczenie w przypadku, gdy dane zdarzenie zaistnieje. Wielu obserwatorów zwracało uwagę, że termin „ubezpieczenia społeczne” nie oznacza prawdziwego ubezpieczenia, chociaż jest odpowiedni z punktu widzenia uprawomocniania tego systemu.

Główne wady: Nie dotyczy wielu pracowników, prowadzi do unikania płacenia składek, pokus nadużycia. Zwiększa pozapłacowe koszty pracy, przyczyniając się do redukcji zatrudnienia. Skłania decydentów do „zmieniania reguł w trakcie gry” i naruszania zasad ubezpieczenia. Koncentruje się na pracy zarobkowej, a nie na pracy w ogóle.

Pomoc społeczna: Świadczenia lub transfery dochodów zapewniane rodzinom lub jednostkom po spełnieniu kryterium niskiego dochodu, często zawierające warunki związane z odpowiednim zachowaniem. Chociaż przez długi czas były one wyklęte ze sprawiedliwej i skutecznej ochrony socjalnej, w ciągu ostatnich dwóch dekad ich stosowanie ogromnie się rozpowszechniło.

Główne wady: Świadczenia takie stygmatyzują, a uprawnieni z nich nie korzystają, co prowadzi do wykluczania najbardziej potrzebujących. Zwykle wikłają się w dodatkowe „testy zachowania”, które zagrażają wolności poprzez ograniczanie indywidualnego wyboru sposobu życia.

Workfare: Rodzaj rozwiązań, w ramach których aby uzyskać lub zachować prawo do otrzymywania świadczenia, trzeba wykonywać pracę zarobkową albo podejmować określone szkolenia lub inne aktywności zwiększające własną „zatrudnialność”. Ta droga do tzw. integracji społecznej stała się modna w latach dziewięćdziesiątych, a jej modelowymi przykładami są: reforma amerykańskiej pomocy społecznej z 1996 roku, brytyjski „Nowy Ład” [„New Deal”] i podobne projekty w innych krajach.

Główne wady: To nowy paternalizm, który stanowi zagrożenia dla wolności i równości w dwudziestym pierwszym wieku. Uzasadnienie, na które się powołują jego zwolennicy, tzw. zasada „wzajemności”, jest arbitralne, niesprawiedliwe i prowadzi do autorytarnej kontroli nad biednymi i względnie bezbronnymi ((Jedna z ważnych prac na ten temat: A. Zelleke, Radical Pluralism: A Liberal Defence of Unconditionality, referat przedstawiony na Dziewiątym Kongresie BIEN w Genewie we wrześniu 2002 roku. Krytyka reform workfare, zob. J. Handler, Social Citizenship and Workfare in the United States and Western Europe: From Status to Contract, [w:] Promoting Income Security..., s. 563-601.)) . Może także wytwarzać nowe formy zależności.

Subsydiowanie zatrudnienia lub płacy: Dopłaty lub ulgi podatkowe (zwykle) wypłacane pracodawcom w zamian za zatrudnianie pracowników, aby umożliwić firmom tworzenie większej liczby miejsc pracy i otrzymywanie wyższych płac przez pracowników niż te uzasadnione przez produktywność.

Główne wady: Prowadzą do efektów „jałowego biegu” ((Tzn. że subsydiowani pracownicy najprawdopodobniej zostaliby zatrudnieni również gdyby nie udzielano tych subsydiów [przyp. tłum.].)) i „substytucji”. Dążą do regresywnej redystrybucji dochodu poprzez przekazywanie ich „kapitałowi”, a nie pracownikom.

Roboty publiczne: Klasyczne systemy szczególnie rozpowszechnione w krajach rozwijających się, w których płaci się ubogim za zrobienie czegoś, zwykle podjęcie jakiejś pracochłonnej aktywności.

Główne wady: Również prowadzą do efektów substytucji i jałowego biegu, są stygmatyzujące, często nie obejmują najbardziej potrzebujących i zwykle są mało produktywne.

Świadczenia otrzymywane w trakcie pracy [In-work benefits]: Coraz bardziej popularne systemy bliskie wspomnianym wyżej subsydiom i (omówionym dalej) ulgom podatkowym. Termin ten odnosi się zasadniczo do transferów dochodu mających na celu zachęcenie pracowników do pozostania w samoistnie niskopłatnych pracach.

Główne wady: Mogą zmniejszać presję na firmy do zwiększania produktywności i zachęcać je do wypłacania niższych wynagrodzeń.

Świadczenia podatkowe: Najszybciej rozpowszechniający się sposób zapewniania bezpieczeństwa dochodu, którego modelowym przykładem jest to, co zostało określone mianem największego systemu transferu dochodu na świecie – amerykański Earned Income Tax Credit – który został zapożyczony w tej czy innej formie w wielu innych krajach. Dla wielu osób w BIEN jest on postrzegany jako zwiastun prawdziwego systemu dochodu podstawowego.

Główne wady: Mają ograniczony zakres w dolnych grupach dochodowych i są kierowane głównie do rodzin. Jednak potencjalnie mogą stanowić zapowiedź dochodu podstawowego.

6. Dochód podstawowy: definicja i poprzednicy

Dochód podstawowy jest dochodem wypłacanym bezwarunkowo i indywidualnie wszystkim. Jest bezwarunkowy w tym sensie, że od jednostki, która ten dochód otrzymuje, nie jest wymagane ani żadne określone przeszłe lub obecne zachowanie, ani też zobowiązanie co do przyszłego postępowania. W przeciwieństwie do wyidealizowanego (ale nierealizowanego) modelu ubezpieczeń społecznych, nie wymaga także żadnego dowodu „wkładu własnego”.

Dochód podstawowy, zgodnie z wyobrażeniami jego zwolenników i zwolenniczek, miałby być wypłacany w równej wysokości każdej jednostce, bez względu na jej gender, wiek, stanowisko pracy, stan cywilny, sytuację rodzinną czy jakiekolwiek szczególne cechy. Zwykle orędownicy i orędowniczki sugerują wypłacanie mniejszej kwoty dzieciom do momentu ukończenia przez nie czternastu bądź szesnastu lat i proponują dodatki dla osób posiadających szczególne, społecznie określone potrzeby związane np. z niepełnosprawnościami fizycznymi lub umysłowymi. Większość rzeczników i rzeczniczek bezwarunkowego dochodu podstawowego utrzymuje zdecydowanie, że powinien być on wypłacany jednostkom, a nie rodzinom czy gospodarstwom domowym. Istnieją jednak pewne wyjątki, takie jak m.in. wysunięta przez Sama Brittana i Stevena Webba propozycja rodzinnego dochodu obywatelskiego ((S. Brittan, S. Webb, Beyond the Welfare State, Aberdeen 1990.)) .

Jednym z aspektów definicji dochodu podstawowego jest jego planowana wysokość. Większość zwolenniczek i zwolenników wspiera ten pomysł jako realizację bezwarunkowego prawa do niezależnego dochodu wystarczającego do pokrycia podstawowych kosztów życia. Miałby on zatem zapobiegać ubóstwu, a nie tylko przynosić ulgę w ubóstwie. Sprawą otwartą pozostaje oczywiście to, jak definiujemy ubóstwo, co konstytuuje podstawowe koszty życia itd. Jednym z wyjść z tego impasu mogłoby być uczynienie wysokości dochodu kwestią otwarcie polityczną, tak jak wyobrażają to sobie niektórzy orędownicy i orędowniczki.

Historycznie do osób, które wspierały jakiś rodzaj dochodu podstawowego, możemy zaliczyć takie wybitne postaci jak Tomasz Morus z uwagi na napisaną w 1516 roku Utopię, Tom Paine z uwagi na Agrarian Justice z 1795 roku i, mniej jednoznacznie, Prawa człowieka, William Morris z uwagi na Wieści znikąd, Bertrand Russell z uwagi na Drogi wolności, a bardziej współcześnie James Meade, szczególnie dzięki swojej Agathotopii ((Walter van Trier opisał debaty, które toczyły się na ten temat na początku dwudziestego wieku. Swoje zainteresowanie rozciągnął także na zmianę poglądu przez André Gorza w ostatniej dekadzie zeszłego stulecia. Zob. W. van Trier, Every Man a King!, Leuven 1995.)) .

Pośród tych, którzy przekonali się do zalet dochodu podstawowego, znajduje się kilku ekonomistów-laureatów Nagrody Nobla o bardzo różnych przekonaniach politycznych: Milton Friedman ((Milton Friedman zaproponował „negatywny podatek dochodowy” w 1962 roku w swojej książce pt. Kapitalizm i wolność. W ostatniej wymianie z Eduardo Suplicym, stwierdził, że postrzega dochód podstawowy i negatywny podatek dochodowy jako rozwiązania podobne.)) , Herbert Simon, Robert Solow, Jan Tinbergen i James Tobin (a ponadto James Meade, który był zwolennikiem tego rozwiązania od młodości). Milton Friedman powiedział ostatnio, że „dochód podstawowy nie jest alternatywą dla negatywnego podatku dochodowego. Jest po prostu innym sposobem na jego wprowadzenie”. Negatywny podatek dochodowy (NPD) nie jest jednak tym samym co dochód podstawowy, ponieważ wciąż podstawę dla niego stanowi ktoś zarabiający, opiera się na rodzinie jako jednostce podlegającej opodatkowaniu i jest wypłacany ex post, podczas gdy dochód obywatelski byłby wypłacany ex ante i byłby prawem przysługującym jednostkom. Jednakże NDP czy świadczenia podatkowe są wielkim krokiem w kierunku integracji systemu podatkowego i świadczeń, co jest istotną cechą dochodu podstawowego.

7. Opinia publiczna

Finowie znacznie bardziej ekscytują się dochodem podstawowym niż Szwedzi ((J.O. Andersson, O. Kangas, Popular Support for Basic Income in Sweden and Finland, [w:] Promoting Income Security..., s. 285-297.)).

Jednym z wyzwań dla zwolenniczek i zwolenników prawa do podstawowego bezpieczeństwa dochodu jest zdobycie powszechnego poparcia dla tej zasady. Napotyka ona na przeszkodę w postaci szeroko promowanej zasady wzajemności – twierdzenia, że ktoś może otrzymywać transfer dochodu tylko wtedy, gdy w zamian wykonuje jakąś pracę. Wiele uczonych w dziedzinach nauk społecznych poddało powyższy pogląd szczegółowej krytyce.

W krajach tak różnych jak RPA, Brazylia i Finlandia występuje problem sposobu tworzenia koalicji na rzecz podstawowego bezpieczeństwa dochodu. Intrygujące w wynikach badań odnotowanych przez Anderssona i Kangasa jest to, że większość dorosłych poniżej trzydziestego roku życia opowiedziała się za dochodem podstawowym – 59 procent w Szwecji i 78 procent w Finlandii. Jak można się było spodziewać, bogaci byli najmniej skłonni do poparcia pomysłu dochodu podstawowego.

W serii psychologicznych eksperymentów z demokracji deliberatywnej, wyraźna większość ludzi o różnym statusie społecznym poparła „zasadę minimum” i wraz z procesem deliberacji społecznej liczba ta jeszcze się zwiększała względem innych, alternatywnych zasad sprawiedliwości dystrybutywnej.

W interesującym referacie Stefan Leibig i Steffen Mau na Kongresie BIEN przedstawili badania ludzkich intuicji moralnych w stosunku do gwarantowanego minimum socjalnego i postawili wstępny wniosek, że jakkolwiek autorzy nie byli w stanie zrekonstruować zasad sprawiedliwości leżących u podstaw rozumowania badanych, większość z nich uważała minimalny dochód za społecznie sprawiedliwy ((Zob. S. Leibeg, S. Mau, A Legitimate Guaranteed Minimum Income?, [w:] Promoting Income Security..., s. 207-227.)) . Rosamund Stock w swoim referacie zajęła się kwestiami psychologicznymi bardziej bezpośrednio ((R. Stock, The Psychological Rationale for Basic Income, [w:] Promoting Income Security..., s. 101-105.)) .

Wreszcie w badaniach bezpieczeństwa ludzi (People’s Security Surveys) przeprowadzanych przez Program na rzecz Bezpieczeństwa Społeczno-Ekonomicznego, większość z tysięcy respondentów i respondentek wyraziła poparcie dla zapewniania wszystkim gwarantowanego dochodu minimalnego (Tabela 1.1 i 1.2). W wielu wypowiedziach podczas Kongresu BIEN zastanawiano się, jak przełożyć to rodzące się poparcie na praktyczne działanie.

Tabela 1.1. Opinie na temat limitów dochodu ((Odpowiedzi są wyborem preferowanych rozwiązań związanych z ograniczeniami dochodu uzyskiwanego przez jednostki. Górny limit dochodów oznacza akceptację twierdzenia, że nikt nie powinien zarabiać powyżej jakiejś kwoty X (np. poprzez zakaz lub opodatkowanie nadwyżki nad X 100% podatkiem dochodowym). Dolny limit dochodów oznacza, że nikt nie powinien otrzymywać niższego dochodu niż Y (np. jeżeli dana osoba nie uzyskuje go z pracy to państwo powinno dopłacić jej różnicę) - jest on szczególnie istotny z perspektywy omawianych w artykule koncepcji. Zbliżone dochody oznaczają zaś, że wszyscy otrzymują niemal ten sam łączny dochód. [przyp. tłum.])) (w procentach), wielokrotne odpowiedzi ((n. z. Pytanie niezadane. Źródło: People’s Security Surveys, Program na rzecz Bezpieczeństwa Społeczno-Ekonomicznego Międzynarodowej Organizacji Pracy.))

RPA

Bangladesz

Tanzania

Gujarat, Indie

Węgry

Ukraina

Górny limit dochodów
Tak

39,7

21,7

20,8

52,9

47,8

33,7

Nie

42,7

78,3

52,0

41,3

52,2

66,3

Nie wiem

17,6

0,4

27,2

5,8

-

-

Dolny limit dochodów
Tak

56,3

55,2

45,6

98,0

84,7

71,0

Nie

28,1

44,5

31,2

1,6

15,3

29,0

Nie wiem

15,6

0,3

23,2

0,4

-

-

Bez limitu, ale pomoc biednym
Tak

64,1

80,8

69,4

n. z.

71,5

59,9

Nie

21,4

19,2

14,2

28,5

40,1

Nie wiem

14,5

0,0

16,4

-

-

Zbliżone dochody
Tak

26,7

4,0

18,5

n. z.

3,5

7,7

Nie

60,7

95,6

50,2

96,5

92,3

Nie wiem

12,6

0,4

31,3

-

-

Liczba respondentów

2099

1011

1521

1236

955-993

6111

 

 

Tabela 1.2. Opinie na temat limitów dochodu (w procentach), pojedyncze odpowiedzi ((Źródło: People’s Security Surveys, Program na rzecz Bezpieczeństwa Społeczno-Ekonomicznego MOP.))

Limity dochodu

Argentyna

Brazylia

Chile

(1) Zarówno dolny, jak i górny

26,5

24,9

26,1

(2) Tylko górny

8,2

11,6

9,4

(3) Tylko dolny

24,9

10,1

24,0

(4) Bez limitu

17,5

10,9

21,8

(5) Równe dochody

22,9

42,5

18,7

Wielkość próby

2792

3904

1106

Przełożył Maciej Szlinder