Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Francja: Kolej dla ludzi, nie dla zysku

Francja posiada jeden z najlepszych systemów kolejowych na świecie. Jej sieć jest na tyle powszechnie dostępna, niedroga i szybka, że mogłaby zawstydzić wiele z sąsiadujących z Francją krajów; nie mówiąc już o bałaganie, z jakim mamy do czynienia po drugiej stronie kanału La Manche.  

Jest ona własnością państwową, a jej pracownicy korzystają ze specjalnych warunków zatrudnienia, który zapewnia im lepsze zabezpieczenia prawne i możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę. Taki porządek rzeczy przez długi czas budził gniew elit biznesowych i prawicowych rządów – co, oczywiście, oznacza, że stała się ona przedmiotem „reformatorskich” wysiłków ze strony obecnego prezydenta, Emmanuela Marcona. Świeżo po generalnych modyfikacjach w prawie pracy dokonywanych w interesie pracodawców oraz obniżce podatków od ultra-bogaczy, były bankier-inwestor, marzący o tym, żeby dokonać we Francji ekonomicznej transformacji, skutkiem której stałaby się ona państwem „start-upu”, nie zwalnia tempa.

 

Opór na szynach

14 marca wiceminister Francji, Edouard Philippe, oficjalnie zaprezentował zmiany legislacyjne, które mają znieść specjalne warunki zatrudnienia pracownic kolei oraz stworzyć prawne podwaliny pod przyszłą prywatyzację Narodowego Towarzystwa Kolei Francuskich (SNCF). Drugi ze wspomnianych celów jest związany z dyrektywami Komisji Europejskiej, „zachęcającymi”, aby od 2020 roku państwowe koleje konkurowały z sektorem prywatnym. W świetle propozycji rządu, SNCF miałoby zmienić swój status prawny ze spółki państwowej na „publicznie finansowaną” korporację. Poprzednie gabinety podjęły takie same kroki wobec poczty państwowej i France Télécom, które ostatecznie zostały w całości sprywatyzowane.

Ale na celowniku rządu znajduje się przede wszystkim „statut” pracowników kolei, czyli specjalny status zatrudnienia obejmujący 140 000 pracowników SNCF. W systemie tym pracownicy nie mogą zostać zwolnieni z powodów natury ekonomicznej i mają możliwość przejścia na emeryturę wcześniej niż większość francuskiej siły roboczej. Ustawowy wiek emerytalny wynosi 62 lata, maszynistki SNCF mogą jednak odejść już w wieku 52 lat, a reszta personelu kolejowego – w wieku 57 lat. 

Większość związkowców i lewicowców przyznaje, że specjalny status zatrudnienia sam w sobie jest niełatwy do obrony. Z definicji znajduje on zastosowanie wyłącznie do pracownic kolei; podobnie jak statuty dziennikarek, lekarzy czy urzędników państwowych. W czasach, gdy większość młodych oraz robotników jest pogrążona w prekarnych warunkach zatrudnienia bezrobotna, sympatia dla pracowników kolei i ich ich przywilejów nie jest szczególnie popularna. Ostatnie badania opinii publicznej wykazały, że 7 na 10 osób opowiada się za zniesieniem omawianego statusu. Prezydent i rząd wiedzą, co to oznacza. Skuteczne przeprowadzenie reformy zależy od tego, czy powiedzie się plan odizolowania pracownic kolei od reszty społeczeństwa – co rząd Macrona próbuje osiągnąć poprzez portretowanie ich jako uprzywilejowanych reliktów minionych czasów, którzy muszą wybudzić się z letargu i stawić czoła realiom współczesnej, zglobalizowanej gospodarki.  

Co znamienne, premier Edouard Philippe zdecydował się zrezygnować z innych cięć budżetowych w sektorze kolejnictwa rekomendowanych w przygotowanym na zlecenie rządu raporcie. Dokument napisany pod okiem prezesa Air France, Jean-Cyril Spinetty, nawoływał do rezygnacji ze świadczenia usług w zakresie transportu kolejowego w regionach wiejskich i „mało ruchliwych”, co wywołało wrzenie całego spektrum politycznego. Gabinet zrozumiał szybko, że jego członkowie posunęli się o krok za daleko: ograniczenie usług mogłoby sprawić, że tzw. „zwykli ludzie” stanęliby wówczas po stronie pracowników kolei oraz związków zawodowych. 

 

Jednocząc ruch 

Tak czy inaczej, krytycy utrzymują, że wspomniane dalsze reformy w kolejnictwie wciąż pozostają w planach, nawet jeśli miałyby zostać wdrożone w dalszej perspektywie czasowej. Takie podejście byłoby zresztą zgodne ze strategią polityczną rządu, któremu przyświeca maksyma: „dziel i rządź”. Macron uchwalał swoje rozmaite reformy szybko, ale i ostrożnie, odkładając ich realizację tak, aby iskra oporu zgasła, nim rozwinie się w coś poważniejszego. W ciągu ostatniego roku Francja była świadkiem serii niewielkich protestów ze strony związków zawodowych, studentów a także emerytów, jednak żadne z tych wydarzeń nie przypominało imponujących swoimi rozmiarami ruchów społecznych animujących walki socjalne  z 2016, 2010, 2005 czy 1995 roku.  

Pytanie, jakie wielu osobom nasuwa się samoistnie brzmi: czy miarka w końcu się przebrała? Wiele na to wskazuje. Po pierwsze, pracownicy kolei posiadają bardzo długą historię kolektywnej walki i zajmują kluczowe miejsce wśród najbardziej bojowych części francuskiej klasy pracującej. Po drugie zaś, dyskutowane reformy pokrywają się czasowo z coraz większym wzmożeniem wśród pracownic sektora publicznego. Jeszcze przed zapowiedzią reformy kolejnictwa, 22 marca, związki zawodowe działające w sektorze publicznym zwołały strajk przeciwko zamrożeniu płac i nadchodzącym zwolnieniom, mających objąć około 120 000 pracownic.

Kolejowe związki zawodowe, zjednoczone w obronie standardów swojego zatrudnienia, nie zwlekały z ogłoszeniem własnych planów strajku. Po dołączeniu do strajku sektora publicznego 22 marca, centrale związkowe organizują serię strajków, które odbędą się od 3 kwietnia do 28 czerwca. Pracownicy będą strajkować po dwa dni z rzędu, z następującą po nich trzy dniową przerwą, co daje łącznie 36 pełnych dni strajku. Sformułowanie takiego planu umożliwiła panująca wśród zorganizowanych pracownic jednomyślność; reformatorskie związki w rodzaju UNSA i CFDT stanęły ramię w ramię z bardziej bojowymi CDT oraz Sud-Rail (ten ostatni zapowiada, że będzie mobilizował szeregowych pracowników do organizowania przez zgromadzenia ogólne dalszych strajków). Nie ma jednak znaczenia, jak efektywnie związkowcom uda się zablokować sieć kolejową – a jeśli zmobilizują członków, podołają temu zadaniu – ponieważ ruch odizolowany od reszty społeczeństwa ma niewielkie szanse na wywarcie presji wystarczającej do tego, by rząd odstąpił od swoich planów. Pracownicy kolei, aby osiągnąć sukces, potrzebują sympatii ze strony szerszej publiczności. 

Jedynie łącząc siły z urzędnikami służby cywilnej oraz innymi grupami cierpiącymi z powodu obecnego, politycznego i ekonomicznego status quo, pracownicy kolei mają szansę na wygraną. Istnieje szerokie pole potencjalnych sojuszniczek. Studenci mierzą się aktualnie z perspektywą restrykcyjnych zmian w procedurach rekrutacyjnych, emeryci zmagają się z cięciami budżetowymi, a większość klasy pracującej ma do czynienia z długoletnią, systemową niestabilnością zatrudnienia. Masowy ruch jednoczący wymienione grupy jest prawdopodobnie jedyną możliwą drogą do pokonania zapowiadanych reform,a zarazem szansą dla innych na osiągniecie własnych politycznych zwycięstw. Komentatorzy polityczni zaczęli oczywiście odwoływać się do wydarzeń z roku 1995, gdy pracownice kolei stanęły na czele masowego ruchu strajkowego, żeby stawić opór wobec reform dotyczącym zmian w systemie emerytalnym dla sektora publicznego. 

Ruch pracowniczy we Francji był jednak wówczas silniejszy; tym, co ożywiało go dodatkowo, była jego zdolność do mobilizacji nowych członków na skalę, której obecnie nie jest w stanie odtworzyć. Ale tak jak w 1995 roku, ruch chcący odnieść sukces musi odwoływać się do szerszych wartości społecznych: obrony usług publicznych, ochrony przyzwoitych warunków zatrudnienia i znaczenia solidarności robotniczej jako oręża przeciwko rządowi postrzegającemu wyżej wymienione kwestie socjalne jako anachronizmy. Koniec końców, mimo tego, co mówi wiceminister, zarobki pracowników kolei oscylują przecież w okolicach średniego wynagrodzenia krajowego.  

W trakcie jednego z nocnych programów telewizyjnych Olivier Besancenot, rzecznik prasowy Nowej Partii Antykapitalistycznej (NPA), wyjaśnił niedawno w elokwentny sposób, dlaczego reszta kraju powinna również zwrócić uwagę na zapowiedzianą reformę kolei. „Jeżeli jako pracownica — zatrudniona, bezrobotna czy emerytka — zaczynasz utrzymywać, że jakaś inna pracownica jest uprzywilejowana tylko dlatego, że czerpie ona niedostępne dla ciebie korzyści, to nie zapomnij, że taka sama retoryka może zostać niedługo wykorzystana przeciwko tobie samej”, mówił. „Wszyscy jesteśmy dla kogoś pracownikami kolei”. 

 

Autor: Cole Stangler

Tłumaczenie: Jakub Polański

Tekst ukazał się pierwotnie w magazynie Jacobin: https://www.jacobinmag.com/2018/03/railyway-workers-strike-france-macron-unions