Obszary niewiedzy. Lewicowa krytyka literacka

logo

Ewa Majewska - Tramwaj zwany uznaniem. Feminizm i solidarność po neoliberalizmie (Wprowadzenie)

Poniżej przedstawiamy wprowadzenie do nowej książki Ewy Majewskiej, członkini Rady naukowej naszego pisma, "Tramwaj zwany uznaniem. Feminizm i solidarność po neoliberalizmie", Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017. Zamieszczamy także streszczenie i spis treści książki. Zachęcamy do zapoznania się z całą publikacją!      Wprowadzenie. Dlaczego po neoliberalizmie? Dedykowane: Henryce Krzywonos, Jolancie Brzeskiej i wszystkim innym ludowym bohaterkom działającym na rzecz społecznej zmiany.  

Zebrane tu teksty dzielą się na teksty interwencyjne, felietony, omówienia bliskich mi nurtów feminizmu oraz teksty o teorii i sztuce feministycznej, które uznałam, że warto połączyć, głównie dlatego, że Czytelnicy i Czytelniczki na ogół muszą się sporo nachodzić, żeby znaleźć taki zestaw łącznie. Pracując na co dzień w teorii, postrzegam ją jako moją życiową praktykę, niemniej wiem, że nie wszyscy funkcjonują w ten sposób. Dlatego umówiliśmy się z moimi szanownymi Wydawcami, że będziemy wszyscy pilnować, żeby akurat ta książka została napisana przystępnie i zachęcająco. Wszelką odpowiedzialność za usterki w tym zakresie, i w każdym innym też, ponoszę oczywiście ja. Teksty prezentowane poniżej powstawały na ogół w ostatnich latach, 2012-2016, chyba że zaznaczono inaczej. Nieco krótsze wersje niektórych z nich były także publikowane w Przekroju, Le Monde Diplomatique – edycji polskiej, Codzienniku Feministycznym, Praktyce Teoretycznej oraz katalogach i książkach, ich pełna lista znajduje się dalej.

W czasach, gdy brunatny potwór faszyzmu, karmiony tym razem neoliberalnym wariantem kapitalizmu, podnosi głowę, pozostaje nam właściwie tylko socjalistyczny feminizm. Możemy oczywiście szukać innych nurtów i inspiracji, ale jest rzeczą jasną, że dwie kwestie – patriarchat i wyzysk, podlane rasistowskim i homofobicznym sosem, są dziś naszym chlebem powszednim, to nimi się krztusimy. Równościowy, lewicowy, solidarny feminizm ma na to sporo odpowiedzi. Chciałabym część z nich tu zaprezentować. W czasach, gdy słowem „solidarność” wszyscy wycierają najbardziej nawet haniebne procedery, na pewno trudniej się do niego odwoływać. W czasach, gdy słowo „feminizm” jest albo obrzucane błotem, albo traktowane jako synonim mieszczańskiego przywileju, nie jest łatwo nieść je na sztandarze. Ale spróbujmy.

Ta książka napisana jest z myślą o Czytelniku i Czytelniczce, jako zachęta do politycznej walki z niesprawiedliwością, jako opowieść o pewnym szczególnym przypadku feministki, jej poglądów i bliskich jej osób, jako sugestia, gdzie można szukać równości, narzędzi do jej generowania oraz wsparcia w społecznej rzeczywistości nastawionej na konkurencję, wyścig szczurów oraz wyzysk. Jak pokazuję w zebranych tu tekstach i artykułach, solidarność możemy budować od dziś. Bell hooks, czarna feministka, której książkę przełożyłam kilka lat temu na język polski, pokazała, jak możemy to robić, sięgając do wzorców, które zna ona z własnej społeczności – czarnych amerykańskich kobiet z klas nieuprzywilejowanych, z Południa. Okazało się, że tu w Polsce ten przykład stał się inspirujący, i zaczęłyśmy w naszych grupach, organizacjach i stowarzyszeniach szukać niehierarchicznych, solidarnych modeli postępowania, a na zajęciach ze studentami i studentkami przekonałam się, że te odległe historie i teorie, jakie kreśli hooks w książce Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum są dla nas tutaj świetną inspiracją do analizy i krytyki naszych rodzimych form wykluczenia, oporu i solidarności. Oczywiście to nie zaczęło się wczoraj. Praca na rzecz politycznych i społecznych praw kobiet to niemały rozdział w historii naszego kraju. W niniejszej książce poświęcam tej polskiej herstorii sporo uwagi, zwłaszcza w rozdziale „My, dzikie Wiktorianki”. Pokazuję tam, jak równolegle do amerykańskich i zachodnioeuropejskich walk o prawa kobiet trwała walka Polek. W tekście poświęconym artystce Ewie Partum z kolei pokazuję, jak wątki feministyczne przeniknęły do polskiej sztuki przełomu lat 70. i 80., czyli sporo przed 1989 rokiem, uznawanym zwyczajowo w tej sprawie za przełomowy.

Momenty politycznego zrywu, chwile przekształcania tego, co liberalnie polityczne w to, co socjalistycznie wspólne, zawsze znajdują swoje pracownicze, ale również artystyczne środki wyrazu. Tego m.in. dotyczy otwierający tę książkę esej, w którym analizuję Czarny Protest jako formę oporu słabych i wykluczonych. Traktuję słaby opór również jako perspektywę badawczą, która wyczulając na momenty słabości, niespektakularne i nieheroiczne działania, pozwala reinterpretować historyczny kanon jako znacznie mniej męski, niż byśmy na ogół sądzili. Jest to też w moim przekonaniu element strategii artystycznych wielu kobiet, stąd Ewie Partum poświęcam w niniejszej książce osobny rozdział, podobnie jak Iwonie Zając, z którą przyjaźń i współpraca zajęły nie tylko wiele lat mojego i jej życia, ale również okazały się formujące dla mojego rozumienia polityki, jako działania słabych i wykluczonych. Na zakończenie pojawia się również tekst, który napisałam, a w zasadzie skompilowałam na podstawie ostatniego pamfletu Róży Luksemburg do projektu Aleki Polisiewicz – Porządek panuje w Warszawie.

Solidarność jest szczególnie potrzebna kobietom, które wskutek transformacji i potem również prekaryzacji rynku pracy, są dziś głównymi dostarczycielkami pracy opieki i troski, z jakiej chyłkiem wycofuje się państwo i pracodawcy. To właśnie na kobiety spadają obowiązki porzucone przez inne podmioty w ramach wprowadzenia neoliberalnego kapitalizmu. To kobiety troszczą się dziś o nasze zdrowie, fizyczne i materialne przetrwanie, poczucie bezpieczeństwa w czasach, kiedy jesteśmy tego wszystkiego pozbawieni. I to my, kobiety, musimy nauczyć się przeciwstawiać wynikającym z tych zobowiązań ponad wszelką miarę nadużyciom. W niniejszej książce spraw prekarności dotykam niemal w każdym rozdziale, pokazując, jak systemowe likwidowanie społecznych zabezpieczeń wmontowanych w systemy państwowe typowe dla XX w. w Europie i USA, determinuje nie tylko osłabienie społecznych więzi i biednienie całych populacji, ale też nierówne rozłożenie kosztów tej transformacji, już nie tylko w sensie ekonomicznym, ale również płciowym. W rozdziale „Prekariat i dziewczyna. Fetyszyzm towarowy i emancypacja dziś”, skupiam się na pomijanych zazwyczaj relacjach prekaryzacji i płci, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji współczesnej młodej dziewczyny. Chciałabym tu jednoznacznie pokazać, że feminizm może być socjalizmem. I odwrotnie.

Elementem takiego dyskursu feministycznego musi z konieczności stać się także feminizm liberalny. Pomimo ogromnego uznania i szacunku, jakimi darzę większość jego działaczek, nie zawsze się z nimi zgadzam, a czasem pozostaję wręcz w niezgodzie, czemu również daję tu wyraz. Świetnie zdaję sobie sprawę z tego, że w czasach bezpardonowego ataku nie tylko na prawa reprodukcyjne, ale w ogóle na kobiety, w politycznej atmosferze nagonki i poniżenia, jakim musimy dziś stawić czoła, wewnętrzne dyskusje feministyczne odchodzą z konieczności na plan dalszy, a ich miejsce zajmują różne formy sojuszy i wzajemnego wsparcia ponad różnicami. Hołdując tej regule, chciałabym nadmienić, że w książce tej liberalizm jest poddawany krytyce, a feminizmy: lewicowy, socjalistyczny, marksistowski oraz Czarny stanowią zdecydowanie najważniejszy punkt odniesienia. Bardzo ważną inspiracją była dla mnie również książka zredagowana przez Ann Snitow we wczesnych latach 80., The Powers of Desire, gdzie znalazły się wszystkie ówczesne perspektywy feministyczne na kwestie polityki seksualnej, głosy osób, które w innych warunkach nie chciały nawet brać udziału we wspólnych spotkaniach. Uważam, że taka umiejętność łączenia ludzi i dbałość o siłę feminizmu w różnicy jest niebywale cenna i potrzebna. Podobnie ważna jest też możliwość artykułowania różnych głosów feministycznego wielogłosu, i bardzo się cieszę, że mogę się do takiego wzrostu różnorodności przyczynić.

Tekst poświęcony kontrpublicznościom i polityce queer, powstał w reakcji na nędzę publicznej debaty zainicjowanej przez supozycję wybitnej literaturoznawczyni, Elżbiety Janickiej, że relacje między bohaterami szkolnej lektury Kamienie na szaniec mogą być czytane jako homoerotyczne. Dokonująca standardowej operacji literaturoznawczej Janicka została odebrana jako skandalistka, jej teksty zaś – jako zamach na świętości. Tymczasem w geście Janickiej ujawniło się moim zdaniem przekonanie odnośnie możliwości śledzenia afektu w tekście oraz analizowania go poza normą matrycy heteroseksualnej. Był to ważny moment nie tylko w historii polskiego literaturoznawstwa, ale również publicznej debaty, ponieważ naruszono jedno z ostatnich tabu obu tych przestrzeni – zaburzono wykluczenie afektu homoerotycznego poza obszar widzialności. Analizując tę wielowątkową dyskusję zastanawiam się nad koncepcjami sfery publicznej oraz nad tym, jakie kryteria musiałaby spełniać sfera publiczna faktycznie inkluzywna.

Środkowa część niniejszej książki to repliki i felietony pisane na bieżąco, w reakcji na konkretne zdarzenia i polityczne dyskusje. Znaczną część prezentowanych tu tekstów stanowią felietony i polemiki, które wytrwale, acz nieodpłatnie publikowałam w Codzienniku Feministycznym, który również dzielnie, i równie nieodpłatnie dostarcza feminizm pod dachy i strzechy. Szczególne podziękowania należą się w tym względzie Kamili Kuryło oraz całemu dzielnemu zespołowi tego fantastycznego pisma.

Feminizm nie był dla mnie wyłącznie stanowiskiem teoretycznym, które przyjęłam, studiowałam, a następnie również wykładałam na Gender Studies czy w Katedrze Kultury Współczesnej UJ. Feminizm to również nazwa ważnej perspektywy politycznej oraz zorientowanej na płeć i poprawę sytuacji kobiet formy aktywizmu. Żałuję, że aktywizmowi temu poświęcam w niniejszej książce stosunkowo niewiele miejsca. Znajdziecie o nim trochę informacji w Zakończeniu niniejszej książki, które stanowi nie tylko jej podsumowanie, ale przede wszystkim propozycje na przyszłość. Jest o nim również mowa w rozdziałach poświęconych Czarnemu Protestowi, Wiktoriankom oraz feminizmowi w USA. W zasadzie przewija się przez karty niniejszej książki cały czas.

Feminizm i solidarność po neoliberalizmie muszą przede wszystkim podnieść się z ruiny. Nie tylko ruiny wygenerowanej atakami z zewnątrz – ze strony konserwatywnych i neoliberalnych elit. Feminizm musi także otrząsnąć się z ataków, które przyszły od wewnątrz – z łatwowiernego przyzwolenia na neoliberalne reformy życia społecznego i polityki, reformy dokonywane w myśl szkodliwego i kompletnie nieprawdziwego założenia, że polityczne prawa kobiet zostały już na zawsze zdobyte, zaś nierówności ekonomiczne – przezwyciężone. Jak pokazały kryzysy ekonomiczne w ostatnich latach, jak dowodzą wojny i konflikty zbrojne oraz dramatyczne próby przedostawania się uchodźców i uchodźczyń do Europy – historia wcale się nie skończyła, co więcej – możemy się być może spodziewać ostrych sporów wynikających m.in. z pochopnej zgody na antyrównościowe polityki.

Feminizm, jak ostro dowodziła kilka lat temu Nancy Fraser, stał się ochoczą towarzyszką neoliberalizmu. Oczywiście, nie cały i nie we wszystkich krajach, ale nawet w Polsce mam wrażenie, że dominującą pozycję miał i nadal posiada feminizm akceptujący nierówności rynkowe, godzący się na prywatyzację i ekonomiczne wykluczenie, feminizm uprawiany przez osoby uprzywilejowane i niepamiętający o osobach bez przywileju. Jest to też feminizm niedbający o podstawową edukację społeczeństwa na temat różnic płci, feminizm umiarkowanie, a czasem niestety wcale, wrażliwy na ludzką nędzę, na rasistowskie i klasistowskie nierówności, na homofobię i transfobię. Musimy o tych sprawach przypominać, musimy tworzyć feministyczne teorie i praktyki nie tylko świadome nierówności, ale także i takie, które będą gotowe je zmieniać.

Neoliberalizm jest często nazywany kapitalizmem przyspieszonym, a kreowaną przezeń rzeczywistość opisujemy często jako nadmiernie dynamiczną, męczącą przez ciągłe bombardowanie informacjami, ciągłe zmiany na rynku pracy i w polityce oraz ciągle powtarzane informacje o zagrożeniach – terroryzmem, bezrobociem, nietrwałością – które czynią nasze życie coraz bardziej niepewnym, a nasze odczuwanie świata – prekarnym. Zabezpieczenia społeczne, gwarantowane w czasach powojennych przez państwo i wymuszane również na sektorze prywatnym, są od kilku dekad ustawicznie demontowane i zastępowane nietrwałymi formami umów i zabezpieczeń. Tymczasem potrzeby – psychologiczne, zdrowotne, społeczne – nie znikają przecież. W wielu rozdziałach tej książki staram się wskazać, jak skutecznie obciążane są nimi kobiety, co prowadzi do „backlashu” – przynajmniej częściowego powrotu tradycyjnego podziału ról płciowych. Choć podzielam postulaty i założenia teorii queer, szczególnie te dotyczące konstruowanego i performatywnego charakteru płci, nie uważam, by feministyczna krytyka binarnego podziału ról płciowych z teorii wcześniejszych straciła na znaczeniu. Jesteśmy konstruktami społecznymi, co bynajmniej nie znaczy, że możemy sobie po prostu wybrać rolę płciową. Bardzo często pomimo naszych wyborów i decyzji społeczeństwo i otoczenie nadal wymusza na nas realizację tradycyjnie rozumianej męskości lub kobiecości, czasem też za naruszenie tych ról nadal czekają nas surowe sankcje. W tym właśnie sensie feminizm tzw. „drugiej fali” bynajmniej nie jest jeszcze passé, pozwala nam on bowiem diagnozować, krytykować, a nawet stawiać opór temu, co często mylnie uważamy za przezwyciężone – męskiej dominacji.

Figura prekariuszki – osoby niepewnej swojej pracy, wartości, relacji – jest dziś główną bohaterką doniesień medialnych, kultury popularnej i teorii społecznej. W serialach typu „Girls”, w filmach i książkach coraz częściej czytamy o tym, że upadły fundamenty kultury, ekonomii i społeczeństwa, a polityczne elity nie są w stanie się z tym zmierzyć. Moment, w którym piszę te słowa – Wigilia 2016 r. – jest, szczególnie w Polsce – okresem dodatkowo skomplikowanym działaniami naszych władz, które uznały swoją pozycję za nie podlegającą negocjacjom i rozliczeniom, umieszczając się tym samym ponad prawem. Taka pozycja władzy państwowej charakteryzuje jeden typ ustroju politycznego – dyktaturę. Nie jestem pewna, w jakiej rzeczywistości obudzę się w przyszłym roku, ten wyjątkowy czas między świętami a nowym rokiem, który w kulturze zachodniej traktowany jest zawsze jako swoiste pomiędzy starym i nowym rokiem, jest zawieszony w próżni podwójnie – ze swojej natury oraz ze względu na sytuację polityczną w kraju i na świecie, gdzie pojawia się coraz więcej sygnałów faszystowskiego przechwytywania instytucji demokratycznych, ostry zwrot w kierunku skrajnej prawicy. W takiej chwili głos feminizmu powinien brzmieć mocno i jednoznacznie, nie jako rozproszone okrzyki rozdrażnionych pań z klasy średniej, które uwiera niemiłe marginalizowanie ich na scenie politycznej czy w mediach, ale jako silny, choć niekoniecznie jednorodny, głos kontestacji nierównego podziału przywilejów w całym społeczeństwie, jako głos równości i solidarności.

W Polsce poczułyśmy tej solidarności w ostatnich miesiącach 2016 r. bardzo wiele. Odbywające się w ponad 150 miastach i miasteczkach Czarne Protesty przeciw zaostrzaniu i tak drastycznej ustawy antyaborcyjnej, akcje internetowe i Strajki Kobiet pokazały, że rewolucja jest w naszym kraju kobietą, że skandaliczne próby ograniczenia kobiecej wolności i kobiecych praw nie tylko nie przejdą bez echa, ale doprowadzić mogą do powstańczej gotowości po stronie tych, które przez lata dzielnie, i niemal w milczeniu znosiły jarzmo podwójnych standardów, ekonomicznych nierówności, dyskryminacji na rynku pracy, opresji kościelnej i politycznej oraz przemocy – domowej i symbolicznej. Poruszone do działania kobiety szykują się teraz na 8 marca 2017 r. – Międzynarodowy Strajk Kobiet. Wzięły w nim udział kobiety z ponad 60 krajów. 

Ta mobilizacja kobiet z różnych krajów, grup społecznych, klas i miejscowości skłania do zastanowienia nad tym, jak możliwa jest dziś taka mobilizacja polityczna grupy zazwyczaj milcząco akceptującej wszelkie nadużycia. W zawartym w niniejszym tomie tekście o Czarnym Proteście stawiam na ten temat kilka hipotez. Tu zaznaczę jedynie, że być może wraz z pojawieniem się tego protestu odeszła w niepamięć formuła nierównego, heroicznego i mesjanistycznego artykułowania potrzeb i postulatów kobiet, zastąpiona bardziej horyzontalną komunikacją i zaangażowaniem zwykłych, nie wybranych, kobiet.

Rozwijana w niniejszej książce perspektywa feministyczna jest perspektywą wielości rozumianej nie tylko jako heterogeniczna zbiorowość, jako hybryda różnych ciał, biografii, przekonań, marzeń, skryptów, teorii i postaw, ale również jako wspólnota posiadająca wszystkie cechy tego, co zwyczajne. Uważam, że polskiemu feminizmowi udało się w ostatnich miesiącach wyjść poza słabo w gruncie rzeczy ukrywany elitaryzm, i stał się on wreszcie faktycznie ruchem masowym. Oznacza to m.in. rezygnację z napuszonej stylistyki, ale też zauważanie, że nie wszystkie mamy takie same problemy, że wiele z nas nie posiada środków umożliwiających wygodne zaangażowanie „czasu wolnego” w działalność społeczną, a mimo tego, może nawet właśnie przez to, chcą działać politycznie.

Ten nieoczekiwany wybuch kobiecej solidarności (moja Mama występowała na podium jednej z feministycznych demonstracji pod Sejmem wraz ze mną, mówiła o tym, że nie chodzi na demonstracje, ale teraz przyszła, „dla mojej córki i dla Was”) potrzebuje nie tylko nowych form organizacji i działania, ale również nowego podejścia do analizy i teorii oraz nowej sztuki. Nie ma sensu dalej udawać, że uczone w gabinetach tworzą teorię, a robotnice praktykę. Kiedy w 1851 r. na Konwencji na rzecz praw kobiet w USA wystąpiła Sojourner Truth i zapytała, czy również ona – zbiegła z plantacji niewolnica, muskularna i silna jak mężczyzna, matka 12 dzieci, które natychmiast jej wykradano i sprzedawano w niewolę, a zarazem sufrażystka – czy i ona jest kobietą, udało jej się sformułować jedno z najważniejszych pytań teorii społecznej, filozofii, psychologii i biologii XX w.: czym jest płeć, i czy można ją opisać wyłącznie w kategoriach binarnych? Zagadnienia, które znamy z narracji Simone de Beauvoir, Judith Butler albo bliżej niezidentyfikowanych „amerykańskich naukowców”, na których tak często powołuje się w ostatnich latach polska prasa, zostało sformułowane przez niepiśmienną, czarną kobietę z USA w połowie XIX w.! Całe szczęście ktoś spisał jej krótkie przemówienie, i nadal inspiruje ono miliony kobiet na całym świecie, pokazując, że nędza, poddaństwo i niewola nie muszą wcale wykluczyć  błyskotliwości czy politycznego radykalizmu. W swoim krótkim wystąpieniu Truth wskazała na problemy, którymi filozofki i filozofowie zajęli się dopiero pod koniec XX w. Niewykluczone, że nasze ruchy kobiece również artykułują właśnie te formy oporu i solidarności, których teorie pojawią się dopiero za kilka dziesięcioleci. Możliwe też, że powstają one na naszych oczach.

 

STRESZCZENIE KSIĄŻKI: Tramwaj zwany uznaniem. Feminizm i solidarność po neoliberalizmie zapowiada nadejście feminizmu zwykłych kobiet, feminizmu zarazem queerowego i kontestującego przywileje klasowe, rasowe, społeczne i płciowe. Jest wielowątkową opowieścią o feministycznej teorii i sztuce, połączeniem analizy z publicystyką, polityki z krytyką kultury. Autorka wychodzi z założenia, że to, co wspólne, jest też tym, co słabe, zwyczajne i powszechne, więc do społecznej zmiany konieczne jest wyjście poza elitarny i niedostępny język nacechowany wyższością. Podążając tropem bell hooks, proponuje teorię solidarności – horyzontalnej wymiany wzmacniającej wszystkie uczestniczki, a nie paternalistyczne wsparcie, petryfikujące zastane hierarchie. Przyglądając się najbardziej aktualnym ruchom feministycznym, Czarnemu Protestowi i Strajkowi Kobiet, ale też wczytując w teorie polityki i estetyki oraz analizy kultury, autorka stara się zaprezentować syntetyczny i wielowątkowy proces feministycznej walki, która zawsze odbywa się na kilku frontach jednocześnie. Nie rezygnując z wycieczek historycznych – do Wiktorianek, feministek z lat 60., socjalistek i czarnych feministek z USA, autorka kreśli obraz feminizmu jako teorii w działaniu oraz praktyki generującej refleksję.   SPIS TREŚCI: Wprowadzenie. Dlaczego po neoliberalizmie? Część I. Jaki feminizm?  Słaby opór. Siła bezsilnych My, dzikie Wiktorianki, czyli pierwsza fala feminizmu Kobiety do władzy. Amerykański feminizm lat 60. i 70. Marginesem w centrum. Bell hooks i rewolucyjny ruch feministyczny Teoria feministyczna wobec „braterskiej umowy społecznej”. W stronę inkluzywnej teorii partycypacji Cenzura, sfera publiczna i kontrpubliczności podporządkowanych innych. „Solidarność” i solidarność dzisiaj. Na marginesie rocznicowej euforii Prekariat i dziewczyna. Fetyszyzm towarowy i emancypacja dziś Część II. Jaka polityka? Felietony i interwencje „Klucz do feminizmu to polityczna solidarność”, z Ewą Majewską rozmawia Mateusz Romanowski Gender Wars, czyli kto się boi złotej sukienki? O równość… nie tylko w edukacji Dziejowa misja Conchity Wurst Rasizm à la polonaise? Ku pamięci Maxwella Itoyi Cały lud buduje swoją stolicę Tęcza w ogniu. Radykalizm w działaniu Na marginesie głupot z Rzepy, czyli felieton na 11 listopada Moja Mama gratuluje Robertowi Biedroniowi wygranych wyborów Kontrpubliczności znienawidzonych innych O sile silnych, sile słabych i solidarności Kobieta bezpieczna? NATO, ciąża i nierówności Kolorowe kredki ministra Błaszczaka Ekonomia polityczna zakazu. 15 lat ustawy antyaborcyjnej w Polsce Część III. Jaka Sztuka? Ewa Partum czyli feminizm który nadchodzi. Łzy, kwiaty, piasek, twarze. Sztuka i protest Iwony Zając Rosa Rotes – Porządek panuje w Warszawie (z Aleką Polis)   Zakończenie Podziękowania Bibliografia O autorce Podsumowanie książki   Ewa Majewska Tramwaj zwany uznaniem. Feminizm i solidarność po neoliberalizmie Publikacja dofinansowana przez Network of East-West Women NY. Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2017. http://www.monde-diplomatique.pl/biblio/biblio.php MATRONATY: Codziennik Feministyczny, Praktyka Teoretyczna, Bez Dogmatu, Korporacja Ha! Art, Czas Kultury, Magazyn Szum, Fundacja Feminoteka.